Mamy weekend, weźmy więc na tapet jakiś kuriozalny temat z pogranicza IoT, na rozluźnienie po ciężkim tygodniu. A czy może być coś bardziej groteskowego od świecącej kości do gry? Pewnie, że tak – na przykład świecące kości do gry z technologią Bluetooth!
Pixels – świecące kości do gry w Dungeons & Dragons
Uwielbiam takie pomysły. Parę dni temu na Kickstarterze wystartowała kolejna szalona zbiórka. Tym razem niejaki Jean Simonet (swoją drogą jest to doświadczony twórca gier wideo, maczał opalce w takich projektach, jak Oblivion, Fallout 3 czy Skyrim) postanowił skonstruować nietypowe kości do gry w Dungeons & Dragons (i oczywiście innych gier bazujących na wielościennych kościach).
Co w nich takiego niezwykłego? Pixels – bo tak nazywają się te kości – dzięki lampkom LED, potrafią rozświetlić się na wiele kolorów. Wiem, samo to może nie jest zbyt wyjątkowe, ale kości te mają jeszcze w rękawie kilka asów.
Pierwszym z nich jest technologia Bluetooth, która pozwoli nam połączyć się z naszym smartfonem i tabletem, aby na ekranie tego urządzenia wyświetlać ilość wyrzuconych oczek – może być to przydatne przy grze w większej grupie osób. Wsparcie dla Bluetooth oznacza również, że kości te są kompatybilne z Roll20, czyli specjalną stroną do grania w gry planszowe przez Internet. Świetna sprawa w dobie pandemii!
Dodatkowo kości Pixels są w pełni wodoodporne…
…a naładujemy je poprzez specjalne etui.
Do wyboru każdy zainteresowany ma wiele różnych materiałów i kolorów. Nie zapomniano również o kilku matrycach, od D4 po D20. A w specjalnej aplikacji możemy swobodnie personalizować swoje kości, a nawet tworzyć im różne profile. Na bogato!
Minusy? Z pewnością cena – za pojedynczą kość z ładowarką przyjdzie nam zapłacić aż 39 dolarów (+ koszty dostawy). Jeśli jednak pojedyncza kość to dla Was za mało, wybrać możecie inne specjalne i większe zestawy, w tym jeden w którym znajdziemy aż siedmiu różnych kości wraz z dedykowanym etui To-Go – to już jednak wydatek aż 199 dolarów.
Warto tu również zwrócić uwagę na otwarty kod źródłowy urządzenia, a także pełną możliwość fizycznej modyfikacji kości – widać tu po prostu, że twórca włożył w ten projekt sporo pracy i serca.
I choć jestem kompletnym amatorem Dungeons & Dragons, to przyznać muszę, że sam z przyjemnością zaopatrzyłbym się w takie kości. No co? Każdy z nas ma w sobie przecież tę nutkę gadżeciarza!