Kiedy pisaliśmy o końcu projektu powszechnego dostępu do internetu realizowanego przez Alphabet, żałowaliśmy, że na polu bitwy został już tylko jeden gracz – SpaceX i jego Starlink. Ten, w przeciwieństwie do konkurenta, radzi sobie naprawdę nieźle.
Internet z kosmosu? Chętnych nie brakuje
Nie do końca wiadomo, czy to efekt magii Elona Muska i SpaceX, czy firma trafiła idealnie w zapotrzebowanie klientów, ale tempo, w jakim Starlink zdobywa popularność, może robić wrażenie. Choć sama usługa, w dalszym ciągu, znajduje się w fazie beta testów, gdzie jej dostawca informuje wprost o możliwości wystąpienia problemów ze stabilnością i dostępnością połączenia sieciowego, chętnych, by zapłacić 99 dolarów miesięcznie za kosmiczny internet nie brakuje.
Cztery zera na koncie Starlink
Zgodnie z raportem, jaki oferujący dostęp do internetu muszą składać amerykańskiemu regulatorowi, do którego dotarli dziennikarze CNBC, liczba użytkowników Starlinka już przekroczyła 10 tysięcy. Stało się tak mimo tego, że operator działa dopiero kilka miesięcy i oferuje swoje usługi tylko w trzech krajach: USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii.
Jak na usługę w fazie beta, w dodatku dość drogą, imponujący wynik!
Parametry bez zastrzeżeń
Kolejne testy wydajności połączenia sieciowego udostępnianego przez ponad 1000 satelit Starlink mogą napawać optymizmem. W 95% przypadków prędkości przekroczyły pułap 100 Mb/s (pobieranie) i 20 Mb/s (wysyłanie). Na opóźnienia również nie można narzekać – rzadko kiedy przekraczają 31 milisekund. Takie wyniki, jak na łącze, które wkrótce dostępne będzie niemal w każdym miejscu na Ziemi, z pewnością robią wrażenie.
Projekt Starlink jest wielką szansą na to, by dostarczyć szerokopasmowe połączenie sieciowe do wszystkich tych, którzy obecnie pozostają cyfrowo wykluczeni z uwagi na miejsce zamieszkania. W miarę udostępniania łącza w kolejnych krajach, okno na kolorowy świat internetu będzie coraz szerzej otwarte.