Wulkany to jeden z najbardziej niszczycielskich żywiołów na świecie. Dziesięć lat temu paraliż w ruchu lotniczym został spowodowany przez islandzki Eyjafjallajökull, ogromne spustoszenie dotyka również regularnie np. Hawaje. Podobnie więc jak w przypadku trzęsień ziemi, naukowcy szukają nowych rozwiązań mogących ostrzec ich przed nadciągającą katastrofą po to, aby ewakuować lokalną ludność i zminimalizować straty.
Drony tam, gdzie człowiek nie może
Tam, gdzie człowiek nie może dotrzeć osobiście, należy posłać maszynę. Po raz kolejny wybór padł na drony – badacze z Above Project udali się w ubiegłym roku na Papuę Nową Gwineę, gdzie odwiedzili wulkan Manam.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wulkan ten jest bardzo aktywny, w 1996 roku zabił kilkunastu mieszkańców jednej z miejscowych wiosek. Doprowadził do odpływu lokalnej ludności z wyspy, na której się znajduje, ale ma też znaczenie dla całego kraju Papui – ze względu na swoją aktywność wzbudza społeczne niepokoje. Manam wydziela również do atmosfery znaczne ilości dwutlenku węgla, co bezpośrednio przekłada się na globalny klimat.
Naukowcy wyposażyli drona w urządzenia, takie jak czujniki gazu czy spektrometry. Następnie latali wokół krateru wulkanu oraz jego otworów wentylacyjnych, zbierając jednocześnie próbki oraz prowadząc pomiary gazów. Dane te umożliwiają naukowcom przeprowadzenie analizy chemicznej – związki wydzielane przez wulkan mogą wykazać, jak duże jest ryzyko jego erupcji w najbliższej przyszłości.
Poza tym, jak twierdzą badacze, zebrane dane mogą również wzbogacić wiedzę na temat tego, jaki jest wkład wulkanów w obieg węgla, co może okazać się przydatne również w kwestii zachodzących na naszej planecie zmian klimatycznych.
Naukowcy twierdzą, że technologia ta jest dużym krokiem naprzód w dziedzinie poznawania wulkanów – jak zauważył jeden z nich, profesor Alessandro Aiuppa, „Dziesięć lat temu mogliśmy tylko patrzeć i zgadywać, ile dwutlenku węgla uwalnia Manam”.
Może w przyszłości przyczyni się ona do uratowania ludzi na terenach zagrożonych?