Google Translate z nowymi możliwościami, w tym rozróżnianie płci

Aktualizacja Google Translate sprawi, że algorytm trafniej przetłumaczy skomplikowane frazy

fot. Małgorzata Koniorczyk via rownosc.eu

Nowa funkcja Google Translate dzięki Sztucznej Inteligencji i Uczeniu Maszynowemu zaproponuje w tłumaczeniach zarówno formy żeńskie, jak i męskie. Dlaczego potrzebne było do tego takie zaplecze technologiczne? O tym za moment.

Będziesz górnikiem, Gosiu!

Walka płci w technologii? | fot. freepik.com

Feminatywy! Ach! Jaką one zrobiły karierę w Polsce! Niejedna celebrytka chciałaby mieć takie zasięgi jak to słowo i kryjące się za nim zjawisko. Feminatywy to wbrew pozorom nic nowego w języku polskim, a doktorka, profesorka czy weterynarka chociaż brzmią osobliwie to są jak najbardziej poprawne. Niestety rzeczowniki rodzaju żeńskiego, które utworzono od rzeczowników męskich, dodając do nich wykładnik żeńskości, stały się przedmiotem sporów ideologicznych i zdobyły złą sławę. Niesłusznie!

Spory na bok

Trzeba zwrócić uwagę, że pod względem dbania o równouprawnienie wielkie korporacje nie mają sobie równych. Chociaż część osób wskazywała, że Google wykazuje stronniczość płciową. Chodzi dokładnie o Google Translator, który faworyzował płci w zależności od tego co było tłumaczone. Np. słowo „doctor” zawsze było tłumaczone na „lekarz”, a „nurse” tłumaczono na „pielęgniarka”.

Google w swoim translatorze postanowiło usprawnić mechanizm tłumaczenia wyrazów neutralnych pod względem rodzaju w jednym języku na wyrazy, które mają różne rodzaje w innym języku. Dla przykładu: w języku polskim na mężczyznę uczącego w szkole powiemy „nauczyciel”, natomiast na kobietę uczącą w szkole powiemy „nauczycielka”. W języku angielskim istnieje jedno słowo obejmujące oba rodzaje: „teacher”. Podobnie może być z lekarzem/lekarką, pilotem/pilotką czy ogrodnikiem/ogrodniczką. Przykładów można mnożyć i znajdzie się ich setki.

Przed: Google Translate faworyzował rodzaj; Po: Googlr Translate potrafi zaproponować dwa rodzaje prawidłowych tłumaczeń | fot. googleblog.com

Pomijając kwestie dyskryminacji, trzeba zwrócić uwagę, że tłumaczenie zdań z uwzględnieniem rodzaju niektórych słów jest niezwykle pomocne technicznie, gdy nie chcemy popełnić gafy podczas posiłkowania się translatorem przy tłumaczeniach.

Google dbało o to już wcześniej, ale nie idealnie

Translator, który korzysta z Uczenia Maszynowego (ML) i Sztucznej Inteligencji (AI) niemal od początku swojego istnienia uwzględniał płeć w swoich tłumaczeniach. Jednak jak się okazało, w 40% przypadków, gdzie należało uwzględnić obie płcie przy tłumaczeniu Google Translate tego nie robił. Dlatego od dłuższego czasu trwały prace nad usprawnieniem tych mechanizmów. Nowe metody zostały wypracowane poprzez wygenerowanie milionów przykładów szkoleniowych dla uczących się algorytmów tak, by stworzyć system wykazujący jak największą skuteczność.

Dzięki wytężonej pracy programistów i stworzeniu odpowiedniego modelu do Uczenia Maszynowego (ML) udało się znacząco poprawić jakość tłumaczeń. Zespół Google chwali się, że tzw. redukcja uprzedzeń poprawiła się z 60% do 95% w parze językowej turecki-angielski. W przypadku innych par językowych redukcja uprzedzeń osiągnęła wynik większy lub równy 90%. Programiści Google znani są drobiazgowości. Zademonstrowali to chociażby przy rozwoju Google Duo.

Mały kruczek

Tłumaczenie z uwzględnieniem rodzaju dla perskiego, fińskiego i węgierskiego. Polski musi poczekać | fot. googleblog.com

Skok w jakości tłumaczeń dotyczy tylko niektórych par językowych. Na ten moment nowe mechanizmy tłumaczeń nie są jeszcze dostępne dla języka polskiego. Żebyśmy jednak nie poczuli się dyskryminowani z tego powodu, napiszę że Niemcy i Francuzi też jeszcze nie korzystają z nowości od Google Translate (mam nadzieję, że lekko-majowo-weekendowy sarkazm jest wyczuwalny). Trzeba jednak oddać honor gigantowi z Mountain View, bo wciąż stara się ulepszać swoje produkty, dostosowując je do szerokiego groma różnorodnych odbiorów.

Exit mobile version