Po blisko dwóch latach zakończyły się kolejne testy nowatorskiego projektu giganta z Redmond. Z dna morskiego w archipelagu Orkadów na północ od Szkocji wyłowiono kontener zawierający serwery i inne magazyny danych.
Microsoft schodzi pod powierzchnię
Co więcej, inżynierowie twierdzą, że eksperyment o nazwie kodowej Project Nadick powiódł się w całości – ich zdaniem projekty te są praktyczne pod właściwie każdym względem, zarówno ekonomicznym, jak i logistycznym oraz środowiskowym. Składowanie w szczelnym kontenerze pod wodą rozwiązuje wiele poważnych problemów, które mogą doprowadzić do awarii czy ogólnego zmniejszenia żywotności serwerów. Microsoft wymienia tutaj przede wszystkim fakt, że na lądzie sprzęt jest podatny na korozję przez tlen i wilgoć, w centrach danych często występują też wahania temperatur, które mogą negatywnie wpłynąć na urządzenia.
Kiedy w 2014 roku Microsoft zaczynał pracować nad projektem, głównym założeniem było poprawienie szybkości usług działających w chmurze dla miast położonych blisko wybrzeża. Firma stwierdziła, że skoro ponad połowa ludzkości mieszka w odległości do 120 mil od linii brzegowych, to takie „zatopione” centra danych znacznie skróciłyby odległość, jaką dane musiałyby przebyć i, co za tym idzie, skutkowałoby to znacznym przyspieszeniem działania usług takich jak platformy streamingowe czy choćby zwykłe przeglądanie internetu. Fakt, że wody przydenne są ciągle chłodne wpływa też na znaczne zmniejszenie zużycia energii.
Kontener musiał zostać umieszczony w spokojnych wodach, aby proces zarówno położenia, jak i wydobycia go z wody był jak najprostszy. Został on wypełniony suchym azotem (azot pozbawiony cząsteczek wody). Badacze chcieli sprawdzić, jak gazy, które uwalniają się na skutek działania elektroniki wpłyną na środowisko wewnątrz kontenera. Umieszczono go w strefie, w której wcześniej testowano m.in. turbiny wykorzystywane w elektrowniach wodnych. Głębokość? Około 35 metrów.
Podwodne serwerownie to przyszłość?
Według inżynierów zajmujących się projektem uszkodzenia, które miały miejsce w podwodnym centrum danych przez te dwa lata to zaledwie 1/8 tego, co w tym samym czasie ulega awarii w naziemnych serwerowniach. Przypisano to fizycznej nieobecności człowieka (badacze twierdzą, że za wiele awarii odpowiedzialni są pracownicy centrów danych, którzy niechcący np. uderzą w urządzenie bądź je przesuną) oraz wspomnianej już ograniczonej korozji.
Microsoft rozważa częściowe oparcie swoich usług Azure właśnie o podwodne serwerownie. Miałoby się to przydać przede wszystkim klientom, którzy prowadzą „krytyczne” centra danych. Jednym z głównych celów Microsoftu ma być opracowanie autonomicznych serwerowni, a opisywany projekt jest bez wątpienia dużym krokiem w tym kierunku. Warto dodać, że ma on na koncie już m.in. pomoc przy opracowywaniu szczepionki na COVID-19.