Recenzja Roborock H7 – świetna baza, średnie akcesoria, wysoka cena

7.5
Ocena

Roborock jest w moich oczach wręcz liderem segmentu robotów sprzątających – przez moje ręce przeszło ich już trochę i najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Roborock S7. A jak wypadł Roborock H7, czyli jego ręczny kuzyn?

Roborock H7 nie jest pierwszym odkurzaczem ręcznym, jaki mam okazję testować, ale zdecydowanie jest najdroższym przedstawicielem tej kategorii, z jakim mam do czynienia osobiście. Najmocniejszymi punktami odniesienia będą dla mnie Viomi A9 oraz JIMMY JV85 Pro, które kosztują od 1/2 do 2/3 tego, co testowany Roborock H7.

Muszę więc przyznać, że poprzeczka zawieszona jest naprawdę wysoko – zwłaszcza, że oba tańsze modele uważam za bardzo dobre. Wymagania rosną też ze względu na fakt, że automatyczny kuzyn tego modelu, Roborock S7, jest sprzętem w zasadzie bezkompromisowym – siłą rzeczy podobne oczekiwania mam wobec tego. Jak to będzie?

Roborock H7 – cena i dostępność

Zacznijmy od spozycjonowania odkurzacza na rynku. Roborock H7 może pochwalić się całkiem niezłą dostępnością w polskich sklepach, gdzie trzeba za niego zapłacić 1599 złotych. Co ciekawe, cena w naszej dystrybucji bywa korzystniejsza niż ta, jaką oferują sklepy wysyłkowe z Państwa Środka. Dla dopełnienia formalności – w oficjalnym sklepie producenta, Roborock H7 wyceniony jest na 1699 złotych!

Nie da się nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia ze sprzętem aspirującym do miana topowego. Oczywiście są na rynku urządzenia znacznie droższe – jak na przykład słynny Dyson V11, do którego zakupu trzeba by było dorzucić jeszcze tysiaka. Ale są też takie, które kosztują o tego „tysiaka” mniej, jak na przykład recenzowany przez Tomka Viomi A9.

Roborock H7 – zestaw sprzedażowy

Jeśli miałbym słowem wstępu powiedzieć, jak oceniam przygotowane przez producenta akcesoria, mianowałbym zestaw sprzedażowy świetnym przykładem złotego środka. Po przesadnie wręcz długiej liście akcesoriów dołączonej do odkurzacza JIMMY JV85 Pro wiem, że nadmiar dodatków potrafi być uciążliwy – nie dość, że nie ma ich gdzie trzymać, to z większości i tak po prostu nie korzystamy. Choć nie powiem, żeby w tym przypadku zabrakło miejsca na niespodzianki.

Chyba nie muszę mówić, że w pudełku znalazł się sam Roborock H7 i sterta papierologii. Przyglądanie się końcówkom rozpocznijmy więc od przedłużek. Do naszej dyspozycji oddany jest bardzo funkcjonalny duet – główna, metalowa rura oraz taka elastyczna, rozciągająca się. Wszystko, czego potrzebujemy, bez zbędnych bajerów.

Warto w tym momencie nadmienić, że wszystkie pozostałe końcówki – jak również wspomniane przedłużki – są wyposażone w dedykowany zatrzask. Nie ma więc mowy o wkładaniu na ścisk, ale trzeba mieć z tyłu głowy, że to może oznaczać potencjalne utrudnienia w przypadku chęci dokupienia akcesorium niedostępnego w zestawie.

Czas przejść do końcówek elektrycznych. Tutaj również klasyczny niezbędnik – elektroszczotka wielopowierzchniowa oraz końcówka do materacy. Co ciekawe, ta największa nie jest wyposażona w charakterystyczny, miękki obrotowy wałek, bo ten składa się po prostu z włosia (na zmianę miękkiego i twardego) na plastikowym rdzeniu.

Szczerze mówiąc, do tej głównej „końcówki” będę miał trochę zastrzeżeń. Poczynając od tego, że na twardych podłogach te miękkie wałki zdają się sprawdzać lepiej, przez głośną pracę, na braku oświetlenia LED-owego kończąc. Ponownie droższa konkurencja może się wstydzić tego, co oferuje ekonomiczny Viomi A9 – a, jak już wspominałem, odkurzanie schodów czy zakamarków pod kanapą jest z tym dodatkiem znacznie wygodniejsze.

Lista akcesoriów pomału się kurczy – oprócz wymienionych, do naszej dyspozycji oddana jest jeszcze tak zwana „szczotka do kurzu”, wyposażona we włosie oraz ssawka szczelinowa. Bez fajerwerków, bo nie możemy „wysuwać” włosia ani go chować – pierwsza je ma, drugie nie. I kropka.

Jeszcze zanim przejdziemy do bardzo interesującej stacji dokującej, wypadałoby powiedzieć słowo o dosyć nietypowym akcesorium, jakie znalazło się w zestawie. Jak zapewne wiecie, tego typu odkurzacze zwykle zbierają nieczystości do pojemnika, który później należy opróżnić nad koszem na śmieci.

Roborock H7 jest gotowy na alternatywę – choć standardowo zbiera kurz właśnie do takiego pojemnika, to w zestawie znalazł się specjalny koszyk z uchwytem na worek oraz dwa wymienne worki. Przyznam szczerze, że za wyjątkiem zwykłej ciekawości, nie skorzystałem z tej funkcji ani razu – myślę jednak, że może ona znaleźć swoich zwolenników.

Jeden z wyrózników Roborock H7 – możliwość zamontowania wymiennych worków na nieczystości

Jak do tej pory, Roborock H7 prezentował się raczej dosyć… nudno. Pewnym miłym zaskoczeniem jest możliwość przekształcenia odkurzacza w „workowy”, jednak reszta akcesoriów jest raczej zwyczajna – a uwzględniwszy jakość wykonania, do której jeszcze wrócimy, co najwyżej przeciętna.

Mocnej strony wyróżnienie, czyli magnetyczna stacja dokująca MagBase

Zapewne zauważyliście, że do tej pory pominąłem jeden, acz dosyć istotny element zestawu sprzedażowego – stację dokującą. W praktyce, element ten jest tak przemyślany i udany, że zasłużył w mojej opinii na wyróżnienie w osobnej sekcji.

Stacja dokująca jest uchwytem, który domyślnie przymocować należy do ściany – producent dołącza nawet śruby, z pomocą których możemy zamontować całość. Choć, gwoli tradycji, dodam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby skorzystać z dostatecznie mocnej taśmy dwustronnej. Inna rzecz, że podobno w przyszłości ma powstać stacjonarny stojak na stację MagBase – jest gotowa na taką modyfikację.

Uchwyt jest wyposażony w specjalne styki, z pomocą których Roborock H7 może się „karmić” energią – oczywiście po uprzednim podpięciu zasilacza. Jednak, co dla mnie szczególnie istotne, zasilacz możemy podpiąć zarówno do stacji dokującej, jak i bezpośrednio do odkurzacza, co w praktyce bywa bardzo przydatne. W tej beczce miodu, jest jednak łyżka dziegciu – Roborock H7 ma niewymienną, zamontowaną na stałe baterię. To znaczy podejrzewam, że da się ją wymienić, ale już w ramach ingerencji w sam sprzęt.

No ale chwilę, co w tym takiego wyjątkowego? Sekret tkwi w szczegółach. Boczne ścianki stacji dokującej wyposażone są w powierzchnię magnetyczną, a wszystkie końcówki są dostosowane do montowania ich właśnie na niej. Oznacza to, że stacja dokująca pełni jednocześnie rolę „magazynu” wszystkich akcesoriów (no, z wyjątkiem koszyka z workiem). Ta drobnostka sprawia, że przechowywanie odkurzacza jest niezwykle wygodne – w porównaniu do konkurencji, nie musimy znajdować na akcesoria specjalnego pudełka czy półki, a wszystko nie dość, że ma swoje miejsce, to jest zawsze pod ręką. No i po prostu tam, gdzie być powinno – obok odkurzacza.

Załadowany po brzegi MagBase mieści wszystko to, co potrzeba

Choć rozwiązanie to może wydawać się naprawdę proste, to MagBase w praktyce bardzo przyczynia się do pozytywnej oceny urządzenia. Przemyślana liczba akcesoriów, w połączeniu z zaplanowanym miejscem na ich przechowywanie, to ogromny plus do ergonomii. Zresztą, z ergonomią w ogóle, odkurzacz radzi sobie całkiem nieźle – ale najpierw rzućmy okiem na jego specyfikację techniczną.

Roborock H7 – specyfikacja techniczna i jakość wykonania

Pozwólcie, że na temat samego wyglądu odkurzacza nie będę się rozwijał. Jak Roborock H7 wygląda, możecie zobaczyć na zdjęciach – osobiście nie narzekam na czerwony kolor, zwłaszcza, że odkurzacz przechowuję nie „na widoku”. Muszę jednak przyznać, że zastanawia mnie, dlaczego producent nie zdecydował się na większą spójność z rodziną automatycznych odkurzaczy, czyli na połączenie białego z pomarańczowymi akcentami?

Roborock S7 a Roborock H7 odbiegają od siebie kolorystyką

Zgodnie ze zwyczajem chciałbym napisać, że „pełną specyfikację techniczną znajdziecie na stronie producenta„, ale… tak nie jest. Roborock na swojej stronie skupia się na aspekcie marketingowym i nie znajdziemy tam zbyt wiele.

Na tym etapie pozwolę sobie tylko przypomnieć, że Roborock H7 został tam wyceniony aż na 1699 peelenów, podczas gdy w sklepach wyrwiemy go za 1599 złotych.

Czas pomówić nieco o jakości wykonania samego odkurzacza. Jeśli chodzi o samą jednostkę główną, to absolutnie nie mam zarzutów – poczynając od jej funkcjonalności, na samych odczuciach „na dotyk” skończywszy. Całość jest naprawdę solidna i dobrze spasowana – od odkurzacza samego w sobie trudno wymagać więcej.

Na nieco więcej uwagi zasługują same akcesoria. Po pierwsze, moje wątpliwości budzi „główna przedłużka”. Rura jest dosyć cienka, a zapewne przez to sprawia wrażenie plastikowej i chwiejnej. Jasne, że pewnie przez to waga całości jest mniejsza, ale jednak jakość wykonania nie daje poczucia, że wydaliśmy 1500 złotych na niezawodny sprzęt, a raczej jakbyśmy trochę przyoszczędzili. Oba tańsze, przywoływane już, modele wypadają w tym zakresie lepiej.

Sporo moich zastrzeżeń budzi także główna szczotka. Oprócz tego, że sama wygląda na dosyć delikatną – choć nijak nie wykazuje tego w codziennej pracy – to chyba nie jest do końca przemyślana. Po pierwsze, sam plastikowy rdzeń z nielicznym włosiem naprawdę nie robi dobrego wrażenia. Po drugie, sama szczotka jest bardzo, ale to bardzo głośna – znacznie głośniejsza niż sam odkurzacz. Napędzany mocą jednostki głównej silnik szczotki generuje sporo hałasu, co mocno zakłóca ergonomię pracy – szkoda, bo poza tym „drobnym szczegółem” ta stoi na bardzo wysokim poziomie.

Szkoda też, że producent nie pokusił się o możliwość demontażu „wałka”. Pomijając fakt, że wtedy można byłoby się pokusić o montaż podobnego do tego, jaki znamy z innych modeli, to po prostu łatwiej wtedy całość utrzymać w czystości. Jasne, że taka konstrukcja ma też swoje zalety – nie brudzi się, nie trzeba jej płukać, sama też nie zbiera kurzu. Ale tak czy siak, tu przypadkiem wjedziemy na mokrą plamę, a tu wkręcą nam się dłuższe włosy czy nić – możliwość demontażu by nie zaszkodziła.

Od strony jakości wykonania, to byłoby na tyle, jeśli chodzi o wątpliwości. Na pozostałych elementach w żadnym wypadku nie widać oszczędności – i to nie tylko przez fakt wyposażenia w w dedykowany zatrzask. Raz jeszcze chciałbym zwrócić uwagę na stację dokującą MagBase, która nie tylko jest bardzo praktyczna, ale również dobrze wykonana.

Roborock H7 – panel sterujący, tryby i bateria

Jeszcze zanim pomówimy o czasie pracy na baterii sensu stricto, warto byłoby co nieco przyjrzeć się samemu sterowaniu odkurzaczem. Zwłaszcza, że – ku mojemu zaskoczeniu – jest czemu się przyglądać. Wbudowany OLED-owy wyświetlacz pełni rolę nie tylko ozdobną.

Zacznijmy może od przycisków – o tych, służących do konserwacji, może później. Pod kciukiem, do tyłu od ekranu, dostępny jest przycisk zmiany trybu pracy. Aktualny stan jest sygnalizowany na wyświetlaczu podświetleniem jednej z trzech ikon.

U samej góry wyświetlacza, znajduje się przycisk sygnalizujący „blokadę”. Okazuje się bowiem, że choć Roborock H7 nie wymaga od nas ciągłego trzymania przycisku, to jest taka możliwość. Domyślnie przycisk-spust działa dokładnie jak spust – gdy trzymamy go w stanie wciśniętym, to odkurzacz pracuje i przestaje, gdy go puścimy.

Niepozorny przycisk blokady – nieodłączny towarzysz „spustu”

Jednak na bocznej stronie znajduje się mały przycisk, z pomocą którego możemy przełączyć odkurzacz w tryb „zablokowany” – wtedy kliknięcie spustu spowoduje włączenie odkurzacza, wyłączy go natomiast dopiero wciśnięcie przycisku blokady. To nie do końca intuicyjny sposób, ale łatwo się do niego przyzwyczaić – osobiście zorganizowałbym przyciski trochę inaczej, ale nie ma to większego znaczenia.

Skoro przy „przycisku blokady” jesteśmy, to warto nadmienić, że przy jego dłuższym przytrzymaniu możemy uruchomić blokadę rodzicielską. Prosta animacja pokaże nam, jak długo musimy ten guzik trzymać – a wtedy każdy z przycisków przestaje być funkcjonalny, na wyświetlaczu widoczne jest jedynie logo kłódki oraz niewielki status naładowania baterii. Oczywiście blokadę rodzicielską wyłączamy w analogiczny sposób.

Do tej pory celowo pominąłem funkcjonalność centralnej części wyświetlacza – oto wisienka na torcie. W stanie wyłączonym pokazywany jest tam stan naładowania baterii, jednak gdy odkurzamy, to sekcja ta zacznie pokazywać pozostały czas odkurzania właściwy dla danego trybu. Co ciekawe, oba wskazania są rozdzielone miłą dla oka animacją „wciągania pyłu”, więc zdecydowanie trzeba przyznać, że producent wykorzystał potencjał OLED-owego odkurzacza.

Roborock H7 w pełnej krasie

Gwoli ścisłości dodam, że odkurzacz na bieżąco dostosowuje czas, jaki wskazuje nam wyświetlacz. Jeśli zmienimy tryb lub odepniemy elektroszczotkę, to po krótkiej chwili czas zaktualizuje się. Mimo pewnej niedokładności, o której poniżej, wskazywanie pozostałego czasu jest niezwykle wygodne i bardzo ułatwia sprzątanie. Minuty i sekundy są, mimo wszystko, trochę bardziej wymowne niż procenty naładowania baterii.

Trzeba jednak mieć na względzie, że nie uda nam się odkurzać aż do ostatniej sekundy wskazywanego czasu. W przypadku trybu Turbo, już mniej-więcej minutę przed końcem odkurzacz wyłączy się, a wyświetlacz upomni się o naładowanie. Nie ma wtedy mowy o zmianie trybu na słabszy i dalszym sprzątaniu – Roborock H7 domaga się karmienia i już.

Gwoli wprowadzenia trzeba zacząć od tego, że Roborock H7 jest wyposażony w funkcję automatycznego wykrywania dywanów, która ma zwiększać moc odkurzania w przypadku wykrycia wykładziny. I rzeczywiście tak jest – jeśli nasza elektroszczotka wykryje opór, odkurzacz zacznie wciągać powietrze nieco głośniej, a czas wskazywany przez wyświetlacz zmaleje – o mocniejszym odkurzaniu poinformuje nas również wyświetlacz, który strzałka wskaże tryb maksymalny (podświetlony pozostanie ten, na którym zaczęliśmy odkurzać).

No dobrze, a co z tym czasem pracy na baterii? Zacznijmy od trybu Eco, bo tutaj jest najprościej. Bez podłączonej głównej szczotki obrotowej, odkurzacz deklaruje ponad 93 minuty. Po podłączeniu odpowiedniej końcówki, deklarowany czas zmienia się na mniej więcej 64 minuty. Z jednej strony, ponad godzina wygląda bardzo imponująco, ale z drugiej – korzystanie z trybu ekonomicznego to tylko teoria – moc odkurzania jest naprawdę niska, a żeby osiągnąć skuteczność zamiatania, chyba trzeba byłoby zrezygnować z metalowej rury przedłużającej.

Kolejny tryb, ten najbardziej użyteczny i najczęściej wykorzystywany, to tryb standardowy. Bez żadnej końcówki, Roborock H7 zarzeka się, że będzie pracował ponad 45 minut, ale kiedy podepniemy do niego główną szczotkę, to czas ten maleje do niespełna 37 minut. To bardzo przyzwoite czasy, które w zupełności wystarczą do porządków, jakie będziemy przeprowadzać przy użyciu odkurzacza. Efekty są również zadowalające.

Po wykryciu dywanu w obu z powyższych trybów, czas ten zbliża się do mniej więcej 23 minut. Korzystając z okazji powiem, że skuteczność wykrywania wykładzin jest naprawdę wysoka i ani razu nie zdarzył mi się ani jeden przypadek zignorowania dywanu przez odkurzacz, ani uznania, że twarda podłoga nim jest.

Ostatni jest tryb maksymalny, przy którym sprawa nieco się komplikuje. Bez wymagającej energii końcówki, odkurzacz deklaruje ponad 9,5 minuty pracy, a po podłączeniu elektroszczotki czas ten magicznie rośnie do 12 minut. Wyraźnie słychać też, że sama praca odkurzacza staje się nieco cichsza – po prostu w ten sposób nie da się skorzystać z maksymalnej mocy. Co ciekawe, po wykryciu dywanu w tym trybie, wskazywany czas sięga 10 minut – a więc moc odkurzania jest wyższa, ale nadal nie sięga tej, jaką oferuje samo „wciąganie powietrza”.

Wszystkie konfiguracje trybów i czasu odkurzania na baterii są skomplikowane i myślę, że już i tak poświęciłem im za dużo czasu. Szczerze mówiąc, przydałaby się tu możliwość liniowej regulacji mocy – w połączeniu z odmierzaniem pozostałego czasu, stworzyłoby to bezkonkurencyjny duet. Najważniejsze są tutaj dwie rzeczy – wskazania odkurzacza oraz to, że w maksymalnym trybie trochę oszukuje z wykorzystywaniem pełnej mocy, aby zaoferować trochę dłuższy czas pracy.

Na rozrzedzenie atmosfery, coś o ładowaniu – dokarmienie baterii w odkurzaczy trwa jakieś 2,5 godziny. Przypomnę, że możemy podłączyć ładowarkę zarówno bezpośrednio do odkurzacza, jak i stacji ładującej, a także to, że Roborock H7 ma zamontowany na stałe akumulator.

Skoro już o korzystaniu z odkurzacza bez elektroszczotki i z nią mowa… Dosyć interesujące jest to, że Roborock H7 po rozpoczęciu pracy potrzebuje chwili, żeby napędzić wałek w ruch – trochę dłużej niż robi to konkurencja. Ciekawe jest również to, że kiedy podczas pracy podepniemy taką końcówkę, to musimy na chwilę przestać odkurzać i ponownie wcisnąć spust, aby ta rozpoczęła pracę. W moim odczuciu nie przeszkadza to przy sprzątaniu, ale wymaga zmiany przyzwyczajeń z innych modeli.

Codzienne użytkowanie, czyli Roborock H7 w starciu z domowymi porządkami

Po wielu akapitach teoretycznych, czas przejść do praktyki. W ogólnym rozrachunku, Roborock H7 jest świetnym towarzyszem codziennych porządków. Samo rozpoczęcie pracy jest przyjemne – wszystkie potrzebne końcówki mamy pod ręką. A później jest już tylko lepiej.

Pierwszy plus to niska waga urządzenia. Roborock H7 naprawdę nie ciąży w dłoni i przyjemnie odkurza się z jego pomocą. Sam korpus jest też bardzo kompaktowy, co dostrzega się szczególnie przy sprzątaniu na przykład auta. Drugim, jeszcze większym plusem, jest wskazywanie pozostałego czasu pracy na baterii. Urządzenie oferuje wystarczająco dużą moc, żeby przeprowadzić z jego pomocą wszystkie potrzebne prace – jedynym ograniczeniem względem standardowego odkurzacza jest właśnie akumulator.

Drugim aspektem, który pozytywnie zwraca uwagę, jest przemyślana konstrukcja pojemnika na kurz. Na samym korpusie odkurzacza do naszej dyspozycji oddane są dwie dźwignie – pierwszą z nich otwieramy dolną klapkę pojemnika na nieczystości, a drugą możemy zdjąć całość w celu porządnego wyczyszczenia. Bardzo wygodne rozwiązanie, z pomocą którego łatwo uniknąć rozsypania brudu.

Szkoda, że te wypustki to tylko imitacja blokady baterii – tej nie da się wyjąć

Swoją drogą, możemy też łatwo rozebrać odkurzacz tak, aby przeczyścić wszystkie filtry. Nie będę omawiał tego szczegółowo, bo to zwyczajnie nie ma sensu – ale czynności eksploatacyjno-konserwacyjne nie są żadnym kłopotem. Filtracja powietrza również stoi na wysokim poziomie.

Roborock H7 jest wystarczająco mocny, żeby posprzątać wszystko to, czego potrzebujemy. Mam jednak pewne zastrzeżenia co do konstrukcji szczotki wielopowierzchniowej – oprócz wspomnianej wcześnie głośnej pracy, zdarzało mi się, że paprochy były „wypychane” za odkurzacz, a nie wciągane do środka. Zdarzało mi się to częściej niż w przypadku innych modeli i zauważyć się to dało tylko przy miejcowym „zamiataniu”, a nie obszernym odkurzaniu.

Jeśli chodzi o wygodę użytkowania, to Roborock H7 od strony czysto konstrukcyjnej zdecydowanie należy do rynkowej czołówki. Zabrakło tutaj jednak dopieszczenia akcesoriów – pomijając wymienione wcześniej uprzedzenia, nie znajdziemy tu ani podświetlenia ułatwiającego sprzątanie ciemnych zakamarków, ani łamanej metalowej rury.

Ogólnie rzecz ujmując, sprzątanie z pomocą tego modelu było bardzo sprawne. Pomijając błyskawiczną gotowość do pracy, połączenie lekkiej wagi z odpowiednio przemyślanymi, ruchomymi elementami sprawia, że dotrzemy wszędzie tam, gdzie potrzebujemy.

Myślę, że samo użytkowanie odkurzacza zostało już omówione wystarczająco dokładnie. To chyba czas, żeby zebrać wszystkie przemyślenia w jednym miejscu, prawda?

Podsumowanie

Na podstawie wszystkich powyższych słów wydawać by się mogło, że Roborock H7 to rewelacyjny odkurzacz. I w zasadzie rzeczywiście tak jest, ale zupełnie nie czuć, że to model za 1500 złotych! Temu modelowi nie da się odmówić tego, że jego „serce” jest świetnie przemyślane. Sam korpus odkurzacza jest zdecydowanie najlepszy, jeśli chodzi o wszystkie modele, z jakimi miałem styczność. MagBase, czyli wyposażona w magnetyczne powierzchnie stacja dokująca, to naprawdę rewelacyjne akcesorium, którego cała konkurencja może zazdrościć.

Nie mam zastrzeżeń też do samej pracy odkurzacza – mocy jest wystarczająco, czas pracy na jednym ładowaniu jest bardzo przyzwoity, a akcesoria – choć niezbyt liczne – wystarczą do pokrycia wszystkich naszych potrzeb. Zabrakło jednak dopieszczenia akcesoriów. Szkoda też, że jedynym odważnym krokiem, na jaki zdobył się tu Roborock, jest zatrzask na wszystkie końcówki – a nie na przykład wysuwane włosie.

Nie najlepsze wrażenie robi główna szczotka wielopowierzchniowa – brak możliwości jej rozebrania to jedno, bo uwagę zwraca przede wszystkim generowany przez nią hałas. Moje wątpliwości budzi też to, że zabrakło tu typowego wałka do twardych podłóg, a przez brak możliwości rozebrania elektroszczotki, trudno będzie wykonać podmiankę bez dodatkowych zakupów i kombinowania.

Ostatecznie muszę przyznać odkurzaczowi relatywnie niską ocenę. Przede wszystkim za sprawą bardzo wysokiej, jak na oferowane możliwości, ceny. Podejrzewam, że sam „panel sterujący” kosztuje w wykonaniu dosyć sporo, ale zabrakło tutaj dopieszczenia tego, co wcale nie kosztuje dużo. No cóż, Roborock S7 mocniej radzi sobie z konkurencją niż ten model ;).

Mimo że z tych trzech odkurzaczy Roborock H7 otrzymał najniższą notę końcową, to nie mam wątpliwości, że producent ma największe szanse na stworzenie kompletnego odkurzacza bezprzewodowego. W przypadku tego modelu świetnie zostały rozwiązane sprawy najtrudniejsze – a nieco bardziej przemyślane i lepiej wykonane akcesoria, to naprawdę niewielka trudność do przeskoczenia.

W tym momencie mam wrażenie, że nie istnieje idealny odkurzacz bezprzewodowy. Gdyby tak połączyć jednostkę główną Roborock H7, łamaną metalową rurę i kilka dodatkowych akcesoriów z Jimmy JV85 Pro i demontowalną baterię oraz podświetlaną szczotkę główną z Viomi A9, to powstałby sprzęt, do którego nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Ba, mógłby kosztować nawet sporo więcej niż ten model – i nadal byłaby to oferta uczciwa. Naprawdę czekam na taki model!

Recenzja Roborock H7 - świetna baza, średnie akcesoria, wysoka cena
Recenzja Roborock H7 – świetna baza, średnie akcesoria, wysoka cena
Wnioski
Zalety
bezkonkurencyjna ergonomia i praktyczność
rewelacyjna stacja dokująca MagBase
bardzo przemyślany korpus odkurzacza
funkcjonalny i efektowny panel sterowania
satysfakcjonujący czas pracy
spora moc ssania
bezproblemowa eksploatacja
spory i wygodny w oczyszczaniu zbiornik na nieczystości
wszystkie akcesoria z dedykowanym zatrzaskiem
możliwość zbierania nieczystości do wymiennych worków
Wady
wysoka cena względem tego, co proponuje konkurencja
szkoda, że wzornictwo nie jest spójne z automatycznymi "kuzynami"
akcesoria mogłyby być bardziej dopieszczone
bardzo głośna praca urządzenia - głównie za sprawą elektroszczotki
7.5
Ocena
Exit mobile version