Recenzja Roborock S7 - do ideału brakuje niewiele

Recenzja Roborock S7 – do ideału brakuje niewiele

9.5
Ocena

Głównym zarzutem wobec automatycznych odkurzaczy, wyposażonych w funkcję mopowania jest to, że podłogi są raczej „odświeżone” aniżeli „umyte”. Roborock S7 to model, który próbuje przekonać do siebie funkcją mopowania sonicznego oraz inteligentnym podnoszeniem mopa w razie wykrycia dywanu. Jak robot sprawdził się w testach?

Pod koniec ubiegłego roku miałem przyjemność testować automatyczny odkurzacz Roborock S6 Pure i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jeden z tych sprzętów, które się wspomina – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przekonał mnie do siebie chyba głównie bardzo przyjemną i funkcjonalną aplikacją, choć nieznacznie zniechęcił zbyt prymitywnym trybem mopowania.

Roborock S7 jest wręcz odpowiedzią na wszystkie moje zarzuty – choć, gwoli precyzji, muszę napomknąć, że inne modele Roborocka szóstej generacji też oferowały to, czego brakło mi we względnie przystępnym cenowo Roborock S6 Pure. Model jest dosyć świeży, a ja przyglądam mu się już od dłuższego czasu (odkurzacz dotarł do mnie dosłownie dzień później niż testowy Kiano Elegance Robot) – czas więc na wnioski.

Jeszcze zanim przejdziemy do dalszej części recenzji, chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że w odkurzaczu można znaleźć „zaślepkę”, której zdjęcie ma umożliwić postawienia odkurzacza na stacji dokującej Roborock Auto-Empty Dock. Jak można odnaleźć na stronie producenta, ta bardziej skomplikowana stacja dokująca ma doganiać funkcjonalnością to, co oferuje w tej chwili niewiele modeli – najbardziej sztandarowym jest iRobot Roomba i7+.

Czekam z niecierpliwością nie bez powodu. Myślę, że jeśli akcesoryjna stacja dokująca rzeczywiście zadebiutuje, to Roborock S7 może stać się jedną z ciekawszych propozycji automatycznych odkurzaczy na rynku. Pożyjemy, zobaczymy – wróćmy do teraźniejszości.

Roborock S7

Roborock S7 – zestaw sprzedażowy

Testowany odkurzacz został wyceniony na 2499 złotych, możemy więc z czystym sumieniem powiedzieć, że mamy do czynienia raczej ze sprzętem z wysokiej półki. W jakim stopniu przekłada się to na zestaw sprzedażowy?

W standardowym pudełku znajduje się:

  • odkurzacz Roborock S7 o maksymalnej mocy 2500 Pa,
  • stacja dokująca wraz z przewodem zasilającym – co prawda kabel jest wyposażony w rzep, ale nie ma możliwości, żeby gdzieś schować jego nadmiar,
  • pojemnik na kurz (470 ml),
  • zbiornik wody (300 ml),
  • mocowanie mopa VibraRise wraz z dedykowaną ściereczką,
  • instrukcja obsługi i inne papiery.
Roborock S7

Co ciekawe, producent nie dba o żadne dodatkowe akcesoria – na tym tle znacznie lepiej wypadł nie tylko testowany wręcz równolegle Kiano Elegance Robot, ale również Roborock S6 Pure. Ostatecznie okazuje się jednak, że różnica sprowadza się do braku zapasowych filtrów wody – producent zapewnia, że nieprzemakalna podkładka pod mopa nie jest potrzebna, bowiem Roborock S7 po zjechaniu na stację podniesie mop tak, aby niepotrzebnie nie moczyć podłogi.

Ściereczka mopa VibraRise jest wykonana z naprawdę dobrego materiału i rzeczywiście nie jest pierwszą-lepszą szmatką, pomijając oczywiście przystosowanie do technologii wprawiania mopa w drgania. Główna szczotka jest wykonana w całości z gumy – tak, jak miało to miejsce w przypadku Roomby (z tym, że tam były dwie, a nie jedna), bez elementów z włosia. W moim odczuciu jest to zaleta i zarówno ten przykład, jak i zapowiedzi stacji Roborock Auto-Empty Dock, czynią w moich oczach producenta bardzo mocnym zawodnikiem na rynku inteligentnych odkurzaczy.

Na zwieńczenie tego słodzenia dodam jeszcze, że Roborock S7 jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej oraz białej. Do mnie, jak możecie domyślić się po zdjęciach, trafiła ta druga.

Roborock S7

Konstrukcja i obudowa

Jak już wspomniałem ostatnio, Roborock S7 jest świetnie prezentującym się urządzeniem. Choć osobiście jestem zwolennikiem matowych wykończeń, to muszę przyznać, że pokrywający górę plastik, udający szkło, nie pozostawia wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia ze sprzętem z wyższej półki.

W dotyku urządzenie również robi rewelacyjne wrażenie (co, na dobrą sprawę, wcale nie jest takie częste, jeśli chodzi o te sprzęty). Mam jednak drobny zarzut co do wzornictwa. Po co te pomarańczowe wstawki?

Roborock S7 zdecydowanie jest stylizowany na urządzenie eleganckie – świadczy o tym nie tylko materiał, z którego jest wykonany, ale także srebrzysto-szare wstawki na urządzeniu czy nawet LED-y w postaci paska z przesuwającym się podświetleniem. Dedykowany przycisk do blokady rodzicielskiej jest wręcz potwierdzeniem tych słów – Roborock S7 nie wstydzi się bycia postawionym gdzieś „na widoku”.

Roborock S7

Eleganckie wrażenie psują jednak dwa pomarańczowe akcenty – elementy wieżyczki z modułem laserowym oraz „przycisk” od pojemnika na wodę. Jasne, rozumiem, że producent chciał zaakcentować swoje barwy – w przypadku LIDAR zapewne w grę wchodzi też recykling istniejących już elementów. Ale ten kolor na pojemniku na wodę wydaje mi się być dodatkiem tak zbędnym, a przy tym tak rzucającym się w oczy, że nie mogę przebaczyć producentowi tego, że nie pokusił się tu o coś bardziej dyskretnego.

Z pomocą, jeśli chodzi o „pomarańczowe zarzuty”, przychodzi czarny wariant robota. Co prawda nie miałem z nim styczności, ale ze zdjęć wynika, że jest zupełnie stonowany i producent nie pokusił się o żadną rzucającą się w oczy wstawkę. Z mojego punktu widzenia jest to plus, ale… zostawmy już te kolory.

Do czegoś trzeba się przyczepić, ale bez przesady ;).

Roborock S7

Przejdźmy może do bardziej „użytkowych” aspektów wzornictwa. Jak sami widzicie, wieżyczka jest umieszczona na odkurzaczu mniej więcej centralnie – przyznam szczerze, że nie przywiązuję do tego większej wagi. Przed nią znajdują się trzy przyciski – poza klasycznym duetem, znajduje się tu dedykowany przycisk do odkurzania strefowego. Co ciekawe, jego dłuższe wciśnięcie włączy blokadę rodzicielską, która dezaktywuje wszystkie guziki. Przed nimi znajduje się jeszcze wspomniany podświetlany pasek, który sygnalizuje status urządzenia.

Tylna część pełni rolę podnoszonej klapy, pod którą – poza niewielką diodą sygnalizującą stan WiFi i ukrytym przyciskiem do resetowania – chowa się pojemnik na nieczystości. Ten jest trochę inny niż w dotychczas testowanych przeze mnie odkurzaczach – różni się chociażby położeniem filtra HEPA czy nawet niesymetrycznym ułożeniem w odkurzaczu. Sprawia przy tym wrażenie bardzo małego, choć wcale tak nie jest – 470 ml to w zupełności wystarczająco – zdaje się, że to złudzenie dotyczące rozmiaru wynika właśnie z położenia filtra HEPA oraz mniej ściętego kształtu.

Mam ambiwalentne podejście do konstrukcji pojemnika na nieczystości – przed wyjęciem filtra czyści się go nieco gorzej niż te standardowe pojemniki konkurencji, choć po wyjęciu filtra staje się to bardzo wygodne i praktyczne. Pozostaniemy przy remisie? Dodatkową zachętą może być fakt, że jeśli Roborock Auto-Empty Dock rzeczywiście zadebiutuje, to będzie można tylko pozbyć się jednej zaślepki i pojemnika nie oczyszczać wcale.

Roborock S7

Co istotne, pojemniki na kurz i wodę są w Roborock S7 niezależne. Ten drugi ma pojemność 300 ml i wsuwa się go zaraz nad mopem – to całkiem wygodne i praktyczne rozwiązanie. Cieszy też to, że odkurzacz oferuje obie funkcje sprzątania równolegle bez żadnej straty – nie trzeba wykonywać dwóch osobnych cykli, a często jest tak, że nawet, jeśli robot wyposażony jest w element 2w1, to mieści on w sobie minimalną objętość wody.

Skoro już omawiamy konstrukcję odkurzacza, to zerknijmy na spód. Roborock S7 jest wyposażony w czujniki przepaści i odkurzacz nie spada ze schodów. W internecie da się jednak natrafić na opinie, że bardzo ciemne lub czarne powierzchnie potrafi potraktować właśnie jak potencjalny spadek i po prostu je pomijać – niestety, nie udało mi się powtórzyć tej obserwacji samodzielnie. Roborock S7 wyposażony jest jeszcze w wyróżniający się na tyle konkurencji ultradźwiękowy czujnik powierzchni, z którego pomocą ma wybitnie dobrze rozpoznawać dywany.

W tym miejscu warto wtrącić pewną dygresję. Dotychczas flagowym (a w każdym razie uznawanym za najlepszy) modelem producenta był Roborock S6 MaxV, który był wyposażony w dodatkową kamerę analizującą przeszkody. Niestety, nie miałem możliwości przetestowania tamtego modelu, ale wieść gminna niesie, że poprzednik z niespodziankami na drodze radził sobie jeszcze lepiej. Choć Roborock S7 nie musi mieć na tym tle żadnych kompleksów, to możemy mówić o pewnym regresie.

Na spodzie znajdziemy pełen zestaw gumowych szczotek – z tego materiału wykonana jest zarówno biała szczotka boczna, jak i pomarańczowa szczotka główna. To na pewno na plus. Warto dodać, że robot ma amortyzowane nie tylko kółka, ale również tę szczotkę główną – producent określa ją jako pływająca. Roborock S7 ma dzięki temu odkurzać jeszcze lepiej, nawet na nierównych powierzchniach. Jeśli chodzi o pozostałe elementy napędu czy elementów odkurzających, to nie ma tu żadnych niespodzianek.

Roborock S7

Z zaskoczeniem odkryłem, że producent nie ukrył nigdzie standardowego narzędzia składającego się ze szczoteczki i ostrza do przecinania włosów. Roborock uznał, że w związku z zastosowaniem gumowych szczotek, jest to akcesorium zupełnie niepotrzebne – nie jest to decyzja nieuzasadniona, bo rzeczywiście z trudem znajdziemy tu jakiekolwiek zaplątane włosy. Rolę „odkurzającą” pełnią rozmieszczone w kilku miejscach drobne szczoteczki – na przykład te na stacji dokującej, które dbają o czystość czujników.

Codzienne użytkowanie

Nie będę zanudzał Was klasycznym procesem konfiguracji, bo ten jest bardzo prosty i powtarzalny względem podobnych konstrukcji. Zwrócę tylko uwagę na fakt, że zaraz po niej warto wejść w ustawienia i przełączyć język komunikatów na polski – Roborock S7 nie zrobi tego automatycznie, a skoro taka możliwość jest, to czemu by z niej nie skorzystać?

Roborock S7

Co istotne, odkurzaczem można sterować zarówno z poziomu aplikacji Xiaomi Home, jak i Roborock – choć nie udało mi się doprowadzić urządzenia do stanu, w którym działałyby obie aplikacje. Prawdopodobnie to kwestia innych serwerów? Niemniej, mając w pamięci, że Roborock S6 Pure pracował u mnie pod kontrolą Xiaomi Home, postanowiłem skorzystać z dedykowanej aplikacji. Różnice są w zasadzie tylko kosmetyczne – sam interfejs jest niemalże taki sam, choć na korzyść tego rozwiązania przemawia bardziej spójne (i ładniejsze) menu główne.

Interfejs, z pomocą którego możemy zarządzić co ma zrobić nasz Roborock, jest naprawdę czytelny i funkcjonalny. Główne elementy nie różnią się w zasadzie niczym od tego, co miałem okazję już kiedyś opisywać – pozwólcie więc, że skupię się na różnicach.

Najważniejsza jest możliwość osobnego sterowania odkurzaniem i mopowaniem – Roborock S6 Pure takiej możliwości nie oferował. W przypadku pierwszej składowej sprzątania, do naszej dyspozycji oddana jest czterostopniowa skala mocy, której będzie używał Roborock S7.

Jeśli chodzi o pracę na mokro, to wybrać możemy jedno z trzech nasileń „moczenia” podłogi (lub oczywiście pominięcie mopowania). Do wyboru mamy także dwa warianty – Mopowanie ogólne, które może towarzyszyć odkurzaniu lub tryb Intensywny. W tym drugim przypadku, konieczne jest wcześniejsze odkurzenie powierzchni, gdyż sprzęt poświęca się wyłącznie porządnemu wymyciu podłogi – wykonywany przy tym przejazd wężykiem jest dużo bardziej zacieśniony, dzięki czemu każda powierzchnia jest mopowana parę razy.

Wspomniałem już wcześniej o ultrasonicznym czujniku powierzchni, który – według moich obserwacji – rzeczywiście radzi sobie nieźle. Możemy nakazać odkurzaczowi, aby w razie wykrycia dywanu tę powierzchnię traktował „normalnie”, pominął ją lub sprzątał z uniesionym mopem.

Z istotnych rzeczy, pozwolę sobie jeszcze podkreślić, że testowane urządzenie zapamiętuje rozkład pomieszczeń i istnieje możliwość zapamiętania więcej niż jednego piętra, a także zarządzania mapami. Do tej funkcji nie mam żadnych zastrzeżeń, więc możemy na tym skończyć.

Nie ma też żadnych przeciwwskazań, żeby sterować odkurzaczem z pomocą Asystenta Google – oczywiście konieczne będzie dodanie usługi Roborock w obrębie Google Home.

Resztę funkcji samej aplikacji możecie wypatrzyć na zrzutach ekranu lub doczytać o nich w podlinkowanej już recenzji, a my przejdźmy wreszcie do tego, jak robot radzi sobie z utrzymaniem czystości w naszym domu.

Roborock S7

Jak sprząta Roborock S7?

Przypomnieć trzeba o dwóch najważniejszych wyróżnikach urządzenia. Po pierwsze, Roborock S7 automatycznie podniesie mop, kiedy wjedzie na dywan lub wróci do stacji dokującej. Czy w przypadku dywanów z długim włosiem uniesienie na poziomie 5 milimetrów wystarczy? Tego niestety nie wiem – mogę jedynie podkreślić, że w przypadku postoju w stacji dokującej ściereczka rzeczywiście nie dotyka podłogi, przez co nie ma ryzyka jej zamoczenia.

Roborock S7

Drugą składową systemu VibraRise jest wprawianie mopa w wibracje – jak deklaruje producent, urządzenie pracuje w 50 Hz, a więc ściereczka (a konkretniej, jej centralna część) „drży’ w tempie 3000 cykli na minutę. Swoją drogą, częstotliwość 50 Hz raczej nie kojarzy nam się z wartościami sonicznymi – producent tłumaczy to następująco:

The term relates to the integrated mop module being able to be driven to produce high-speed reciprocating vibration of up to 3000 times/min, i.e. up to a frequency of 50Hz which is within a “sonic” range (20 to 20,000Hz).

przypis numer jeden z oficjalnej strony produktu
Roborock S7

Producent podkreśla jeszcze, że Roborock S7 generuje stały nacisk na mopa, wynoszący 600 gramów, co usprawnia proces mopowania. Powiem szczerze, że nigdy nie analizowałem mocy docisku ściereczki przez inne modele, więc trudno mi stwierdzić, jak w tym zakresie wypada konkurencja.

Zacznijmy jednak od odkurzania. Maksymalna deklarowania przez producenta moc ssania to 2500 Pa i – powiedzmy sobie szczerze – jest to wartość zupełnie wystarczająca do codziennych porządków. Mam wrażenie, że na rezultaty sprzątania korzystnie wpływa również wykonana w pełni z gumy szczotka, choć nie jestem przekonany czy to nie placebo. Na pewno takie rozwiązanie wymaga mniej naszego nakładu, bo element bez włosia łatwiej zachować jest w czystości.

Roborock S7

Roborock S7 został wyposażony w akumulator o pojemności 5200 mAh, który – według deklaracji producenta – ma wystarczyć na trzy godziny sprzątania – w trybie cichym, na twardej powierzchni, bez mopowania. Do codziennych porządków taka wartość jest więcej niż wystarczająca – z powodzeniem wystarczy nawet na dużą powierzchnię. Obracając się w konkretnych liczbach – na odkurzenie z maksymalną mocą powierzchni określanej przez robota jako 47 metrów kwadratowych, Roborock S7 poświęcił 58 minut i nadal pozostało mu 51% baterii.

Na „dobitkę” zleciłem odkurzaczowi wymopowanie podłogi w trybie intensywnym. Po 74 minutach, przy poziomie naładowania 19%, Roborock S7 wrócił do stacji dokującej informując, że sprzątanie zostanie dokończone po naładowaniu baterii do pełna. Warto jednak nadmienić, że zabrakło dosłownie centymetrów kwadratowych podłogi do ogarnięcia – cykl został niemalże w pełni zakończony, zabrakło dosłownie kilkunastu minut roboty.

Oczywiście trzeba mieć na uwadze fakt, że powyższe sprzątanie to były naprawdę gruntowne porządki, które miały na celu wyżyłowanie odkurzacza do granic możliwości. W normalnych warunkach, czyli przy zrównoważonej mocy odkurzania z jednoczesnym mopowaniem, Roborock S7 wracał do stacji dokującej z pokaźnym zapasem energii w akumulatorze – bez ładowania w międzyczasie, powinno spokojnie wystarczyć nawet na znacznie większe powierzchnie.

Jeżeli chodzi o efekty odkurzania, to nie mam nic do zarzucenia – sprzęt sprawdza się lepiej niż wystarczająco. A co z mopowaniem? Jest zdecydowanie powyżej przeciętnej, co nie oznacza, że podłoga jest dokładnie wymyta. W ramach testu, wysłałem odkurzacz na misję bojową – trzykrotne wymopowanie w trybie intensywnym kawałka solidnie „zadeptanej” podłogi. Efekty były zdecydowane lepsze niż to, co osiągnąłby każdy inny testowany przeze mnie sprzęt, ale to nadal efekt gorszy niż porządne szorowanie z detergentem.

Jeśli przy skuteczności mopowania jesteśmy, to nie sposób nie przypomnieć o tym, że dołączona do zestawu ściereczka jest naprawdę rewelacyjnej jakości. Jestem przekonany, że to również pozytywnie przekłada się na rezultaty. Ostatecznie i tak wychodzi na to, że Roborock S7 jest jednym z lepiej mopujących odkurzaczy dostępnych na rynku – o ile nie najlepszym.

Roborock S7
Ściereczka mopa w warunkach naturalnych, tj. po cyklu mycia niewielkiej powierzchni. Jak widać, regularne pranie JEST konieczne.

A co z orientowaniem się w przestrzeni? Wszyscy domownicy zauważyli, że Roborock S7 jest w tej kwestii zaskakująco dobry. I nie chodzi tutaj nawet o blokowanie się – znacznie tańszy Kiano Elegance Robot też radził sobie w tej kwestii dobrze. Wydaje mi się, że pozytywny rezultat to nie tylko kwestia trzeźwej oceny, jeśli chodzi o przeszkody, a raczej efekt ultradźwiękowego czujnika, pływającej szczotki i systemu podnoszenia mopa – już tłumaczę dlaczego.

Zapewne wszyscy wiecie, że przed odkurzaczami tego typu kable trzeba chować – roboty lubią je „zjadać”, wkręcać się w nie i, najogólniej rzecz ujmując, walczyć z tego typu przeszkodami. Nie zawsze jest to jednak możliwe i zwykle znajdzie się takie miejsce, gdzie odkurzacz znajdzie kawałek kabla – czy to idący gdzieś za łóżkiem Ethernet, czy to leżący pod biurkiem przedłużacz, czy to zapomniana ładowarka.

Roborock S7 jest kwestii takich przeszkód wyjątkowo mało uparty. Odkurzacz nie najeżdża na takie przewody na siłę, nie szarpie się z nimi, a jeśli już to się zdarzy, to zjeżdża z nich bez ciągnięcia za sobą zdobyczy.

Roborock S7

Roborock S7 w interesujący sposób poradził sobie także z niesforną kanapą, o której już wspominałem w innych moich recenzjach. Nie był specjalnie natrętny, przez co jest tam pewna nieodkurzona przestrzeń, ale jednocześnie nie kluczył tam bez celu i ani razu się tam nie zaklinował, ani nie zagubił. Niemniej, ze względu na fakt, że ta kanapa jest naprawdę trudną przeszkodą dla wszystkich sprzętów sprzątających – nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać, czy odkurzacz jest w tym zakresie zwycięzcą, czy też przegranym. Warto mieć też w pamięci wspomniany już regres względem modelu S6 MaxV w postaci braku kamerki.

Jeżeli chodzi o kulturę pracy, to nie mam szczególnych zastrzeżeń – nie jest to najbardziej dyskretny model, z jakim miałem do czynienia, ale zdecydowanie plasuje się wśród tych „cichych”. Nie da się koło urządzenia przejść niezauważenie, bo jednak jakiś hałas generuje, ale ten nie jest specjalnie uciążliwy.

Roborock S7

W ostatecznym rozrachunku, efekty sprzątania dostarczone przez ten model odkurzacza oceniam naprawdę wysoko. Roborock S7 po prostu nie zawiódł w żadnym aspekcie, a brak nachalnego napierania na przeszkody – mimo, że w przypadku drobnej przestrzeni wiąże się to z „nieposprzątaniem” – oceniam jako zaletę.

Podsumowanie

Nie dowierzam w to, co piszę, ale w moich oczach Roborock S7 to wręcz referencyjny robot sprzątający. Aby wyjaśnić o co chodzi, pozwólcie, że po raz ostatni wrócę do przywoływanej już recenzji innego modelu tego producenta.

Pisząc krótko – Roborock S6 Pure to robot warty zakupu. Jednak mimo wszystkich zalet, ja bym go nie kupił. Wiecie dlaczego? Może jestem nudny, ale uważam, że warto odrobinę dopłacić i mieć odkurzacz kompletny. Z doświadczenia widzę, że wystarczy dorzucić dosłownie dwieście-trzysta złotych, żeby otrzymać odkurzacz łączący główne zalety Roborock S6 Pure z dostępem do wyższej mocy odkurzania, skuteczniejszym trybem mopowania i nieco lepszą jakością wykonania.

Fakt, Roborock S7 kosztuje sporo – bo 2499 złotych. Jednak jest to produkt do tego stopnia kompletny, że z chęcia zamieniłbym domowego Viomi V3 właśnie na ten model. Odkurza skutecznie, mopuje ponadprzeciętnie, prezentuje się nieźle, aplikacja jest przyjemna w obsłudze – a całość jest do tego przyprawiona niezawodnością.

Czy mogłoby być taniej? Zawsze może być, ale odkurzacz jest warty swojej pełnej ceny – a jeśli chcecie zapłacić mniej, to pewnie prędzej czy później gdzieś trafi się promocyjna cena. Z tego, co widziałem, to w Chinach dało się wyrwać ten model nawet za 80% ceny z polskiej dystrybucji.

Jestem szczerze przekonany, że producent może mocno powalczyć na rynku tym modelem – zwłaszcza, jeśli do sprzedaży wejdzie zapowiadana stacja dokująca opróżniająca pojemnik na nieczystości. Z ciekawością śledzę, jakie będą dalsze poczynania Roborocka, bo z generacji jest coraz lepiej – choć tego co wiem, to Kacper nadal jest bardzo zadowolony ze swojego poczciwego już modelu Roborock S50.

Zresztą, nie będę już przedłużał, bo chyba wszystkie aspekty urządzenia zostały w tej recenzji omówione – ja po prostu mogę z czystym sumieniem polecić jego zakup.

Roborock S7
Recenzja Roborock S7 - do ideału brakuje niewiele
Recenzja Roborock S7 – do ideału brakuje niewiele
Wnioski
Zalety
wzornictwo i jakość wykonania
jakość wykonania
wszystkie komendy w języku polskim
skuteczne odkurzanie codziennych nieczystości (zestaw całkowicie gumowych szczotek!)
zaawansowany system mopowania z niezależnym pojemnikiem na wodę
automatycznie podnoszony mop, pływająca szczotka główna, ultradźwiękowy czujnik powierzchni
bardzo dobrze rozbudowana aplikacja
wsparcie dla Google Home
systematyczny sposób jazdy
w przyszłości - potencjalna możliwość dokupienia stacji z dodatkowym pojemnikiem
Wady
choć sprzęt jest warty swojej ceny, to mógłby kosztować trochę mniej
czy brak kamery nie jest pewnym regresem względem modelu S6 MaxV?
9.5
Ocena