Ciekawymi przewidywaniami podzielił się ostatnio Mark Gurman z redakcji Bloomberg. Uznał, że prezentacja gogli do rozszerzonej rzeczywistości od Apple może odbyć się znacznie szybciej, niż myślimy, ale pod jednym, dość kuriozalnym warunkiem.
Głośny debiut potrzebuje odpowiedniej oprawy
Czym dla Apple będą gogle do rozszerzonej rzeczywistości? Z całą pewnością największą nowością od czasu wprowadzenia na rynek Apple Watch w 2015 roku. Tak, minęło już sześć lat a Apple nie zdecydowało się debiut w żadnej, nowej dla siebie kategorii sprzętu. Dopiero gogle AR mają stanowić kolejną zmianę w portfolio marki na tak dużą skalę.
Jeśli dać wiarę przewidywaniom Gurmana, prace nad goglami są dalece bardziej zaawansowane niż myśleliśmy, a ich prezentacja, na dobrą sprawę, mogłaby odbyć się już za kilka miesięcy. Problem w tym, że Apple doskonale zdaje sobie sprawę z rangi wydarzenia, jakim jest debiut zupełnie nowego produktu, dlatego specjaliści od marketingu uznali, że wydarzenie powinno odbyć się z należytą pompą.
Niestety, w czasach pandemii Covid-19 to po prostu niemożliwe. Wszystkie istotne dla branży wydarzenia odbywają się całkowicie zdalnie, bez udziału choćby najmniejszej publiczności. Nie inaczej będzie z konferencją WWDC, którą Apple zaplanowało na czerwiec. W pełni wirtualna prezentacja tak ważnego sprzętu, cóż, po prostu nie uchodzi.
Na co tak właściwie czekamy, czyli co wiemy o goglach AR produkcji Apple?
Na obecną chwilę, stan wiedzy o produkcie, jaki przygotowuje Apple jest właściwie żaden. Bazujemy wyłącznie na spekulacjach i pojedynczych wnioskach złożonych w urzędach patentowych, które równie dobrze mogą dotyczyć zupełnie czegoś innego albo nie zostać zrealizowane wcale. Spekulacje mówią, że w okularach wykorzystane zostaną wyświetlacze o rozdzielczości 8K, technologia śledzenie wzroku, kamery rejestrujące ruch dłoni (najprawdopodobniej wspomagane dodatkiem w postaci pierścionka uzbrojonego w czujniki) i LiDAR.
Cena? Gdzieś między bardzo drogo a absurdalnie drogo.