Niewykluczone, że niebawem jedną z najczęściej wymienianych wad samochodów elektrycznych, będziemy mogli odłożyć do lamusa. Ford opracował rozwiązanie, które może znacząco skrócić czas potrzebny na naładowanie akumulatorów.
Powoli pozbywamy się wad samochodów elektrycznych
Jeszcze nie tak dawno auto elektryczne kojarzyło się z niewielkim modelem, który sprawdzi się tylko w mieście. Trzeba przyznać, że od tamtych czasów naprawdę sporo się zmieniło. Producenci sprzedają już sportowe i duże samochody z napędem w pełni elektrycznym.
Oferowany zasięg rośnie z każdym rokiem, przybywa szybkich ładowarek, a czas ładowania sukcesywnie spada. Chociażby nowy Mercedes EQS zapewnia ponad 700 km zasięgu, a Porsche Taycan od 5 do 80% naładujemy w 22,5 minuty.
Owszem, cała branża wykonała znaczący krok do przodu, ale należy mieć na uwadze, że wciąż modele spalinowe mają w wybranych kwestiach znaczącą przewagę. Przede wszystkim nadal oferują odczuwalnie większy zasięg, a ich „naładowanie” trwa dosłownie kilka minut. Niewykluczone jednak, że również z tym poradzą sobie inżynierowie. Nadzieje daje nowy projekt Forda, który może znacząco skrócić czas potrzebny do naładowania akumulatorów.
Ładowanie prawie tak szybkie jak tankowanie benzyny
Ford, we współpracy z Purdue University, zbudował prototypowy kabel, który może naładować samochód elektryczny w około 5 minut. Wynik jest naprawdę imponujący i niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości właśnie w tak krótkim czasie będziemy ładować niektóre elektryki.
Należy tutaj zaznaczyć, że jedną z barier do naprawdę szybkiego ładowania stanowią właśnie kable. Wykorzystywane współcześnie mają ograniczenia związane z możliwością dostarczenia bardzo dużej mocy – m.in. problemem jest odprowadzanie nadmiaru ciepła.
W prototypowym kablu Forda, będącym dziełem przede wszystkim profesora Issama Mudawara i jego studentów z Purdue University, wykorzystano płynny czynnik chłodzący, który podczas obciążenia zmienia się w parę. Nie poznaliśmy szczegółów tego procesu, ale amerykański koncern motoryzacyjny pochwalił się, że opracowany kabel jest w stanie wytrzymać natężenie 2400 amperów. Dla porównania, kable stosowane na szybkich ładowarkach Tesla Supercharger wytrzymują około 500 amperów.
Niestety, sam kabel Forda nie rozwiąże problemu. Przed nami jeszcze opracowanie nowych ładowarek, a także akumulatorów, które byłyby w stanie przyjąć tak ogromny zastrzyk energii. Miejmy jednak nadzieję, że wyczekiwana rewolucja w świecie samochodów elektrycznych nastąpi już niebawem.