Rozwój rynku Smart Home spowodował pojawienie się urządzeń, które ułatwiają nam życie lub po prostu automatyzują pewne wykonywane przez nas czynności. Silniki do standardowych rolet, jakie mamy w domach czy mieszkaniach, nie zyskały jeszcze na popularności, ale odnoszę wrażenie, że niebawem może się to zmienić. W związku z tym dziś oddaję w Wasze ręce niniejszy tekst – żebyście wiedzieli, co Was może czekać ;).
Jestem przekonana, że sporo z Was nie ma bladego pojęcia, że istnieją różne rodzaje sznurków, których zadaniem jest odsłanianie lub zasłanianie okien roletami. Jak się okazuje i co warto wiedzieć przed dokonaniem wyboru silnika czy też napędu do rolet, rodzajów łańcuszków jest co najmniej kilka – udało mi się ustalić, że trzy, ale niewykluczone, że jest ich więcej. Ale do brzegu.
Zależnie od wybranego rodzaju silnika do rolet, spotkamy się z różnego rodzaju przeciwnościami losu. Największą z nich jest jednak pośredni brak kompatybilności silnika z posiadanymi przez nas roletami. Bezpośrednio silniki powinny być kompatybilne z wszelkimi rodzajami rolet. Pośrednio jednak problemem jest łączenie na łańcuszku lub grubość koralików. Pierdoła? Też mi się tak wydawało. Tymczasem… nie.
Nawet nie wiecie, jaka była moja radość, gdy jakiś czas temu dostałam do testów silnik Soma Smart Shades 2. Niestety, szybko przerodziła się w irytację i to nie ze względu na jakikolwiek problem z urządzeniem (to zapowiada się świetnie!), a na fakt, z którego nie zdawałam sobie sprawy – że to nie jest wcale takie “hop siup”, żeby to cudo zamontować.
Jak to działa? Silnik znajduje się w dość ciężkiej obudowie, którą przyklejamy dwustronną taśmą w okolicy okna. Wewnątrz kostki umieszczony jest mechanizm obrotowy, który odpowiada za obracanie sznurka w jedną lub w drugą stronę – w zależności od tego, czy w danej chwili podnosimy czy opuszczamy rolety.
Cały szkopuł w tym, że sznurek czy też łańcuszek musi się w ten kołowrotek zmieścić.
Stadium mojego przypadku – krok po kroku:
- mam łańcuszek z łączeniem na cztery koraliki – wiadomo było, że przez kołowrotek silnika nie przejdzie,
- postanowiłam go przepołowić, by zabierał jedynie dwa koraliki i je łączył – niestety, kołowrotek z miejsca się blokował
- koraliki próbowałam skleić kropelką, ale bezskutecznie,
- w pudełku, w zestawie z silnikiem Soma, znajdziemy sznurek bez łączeń, co w wielu przypadkach może uratować temat. Niestety, koraliki są dużo większe niż w moich roletach, co – jak się okazało po ściągnięciu rolet w celu wymiany sznurka – też jest problemem, bo nie mieszczą się w mechanizmie montażowym rolet, które mam.
Ostatnia deska ratunku? Specjalista, który montował nam rolety w mieszkaniu, który mógł od razu zamontować sznurek tak, by łączenie znajdowało się u góry, a nie na dole – wtedy nie miałabym najmniejszego problemu z montażem i późniejszym działaniem napędu. Niestety, człowiek ten, umówiony na konkretny dzień – przełożył na następny, by jednak zapomnieć o terminie i… nie przyjść. Ostatecznie… straciłam cierpliwość.
W efekcie od jakiegoś czasu mieszkam sobie tak:
Nie jest to wina firmy Soma (która oczywiście mogłaby dodawać do zestawu sprzedażowego jeszcze cieńszy sznurek bez łączeń), a sumy zdarzeń, które spowodowały, że z zestawu testowego będzie się cieszył inny tester.
Oczywiście nie wszystkie silniki do rolet mają takie same mechanizmy. Na przykład z Moes AM43 (i modeli pokrewnych, bo z tego, co widziałam, na rynku podobnych jest sporo) otrzymujemy trzy różne typy nakładek – kołowrotków, na które nakładamy łańcuszek (działa również z koralikami z łączeniami) i po problemie.
To tyle by było, jeśli chodzi o moją historię. Teraz czas na Was – macie jakieś doświadczenia z różnymi silnikami do rolet?
*w niniejszym tekście skupiłam się jedynie na silnikach do rolet standardowych, tj. materiałowych, które w domyśle nie są w żaden sposób inteligentne. Na rynku jest dostępnych sporo rozwiązań i wypasionych silników – zwłaszcza do rolet zewnętrznych, które są dużo bardziej zaawansowane, ale to zupełnie inny temat