Obrazek przedstawia logo firmy Tesla, czyli producenta auta elektrycznego, o którym jest artykuł.

Tesla rozbita o drzewo jechała na autopilocie

Niedawno miał miejsce wypadek, w którym samochód elektryczny marki Tesla wypadł z zakrętu, uderzył w drzewo i stanął w płomieniach. Do incydentu doszło niedaleko Houston w Nowej Zelandii, a w wyniku wypadku zginęło dwóch mężczyzn. Jak to się stało?

Sytuacja jest o tyle interesująca, że Tesla rozbiła się podróżując w jednym z trybów jazdy autonomicznej, czego władze lokalne są już właściwie pewne.

Pomimo faktu, że samochód musi być monitorowany nawet gdy prowadzi się sam, kierowca zlekceważył zalecenia i opuścił swój fotel. Nie da się tego nazwać inaczej, jak tylko bezmyślnością użytkownika pojazdu, który z całą pewnością doskonale zdawał sobie sprawę z tego, na jakich zasadach i w jakich sytuacjach można zdjąć dłonie z kierownicy. Próżno szukać tu winy systemów jazdy autonomicznej, które, jak deklaruje sam producent, wciąż są niedoskonałe.

Po raz kolejny przekonujemy się, że technologia niesie ze sobą wiele dobrodziejstw, z których jednak należy umieć korzystać. A jak dokładnie wygląda sprawa od strony technicznej?

Tesla potrafi zachwycić, jednak przede wszystkim należy korzystać z niej rozsądnie

Aktualnie prowadzone jest dochodzenie, na który tryb jazdy była ustawiona Tesla. Samochód ma dwie możliwości wspomagania kierowcy: może to być Autopilot lub system „pełnej zdolności do samodzielnej jazdy” (ang. Full Self-Driving Capabillity system).

Pierwszy z wspomnianych systemów jedynie wspomaga kierowcę i tylko częściowo automatyzuje proces jazdy. Do tej pory zdarzyło się kilka śmiertelnych wypadków z jego udziałem. Autopilot chociażby nie dostrzegł przyczep ciągników, które przed nim przejeżdżały, zatrzymywał pojazdy uprzywilejowane lub nie dostrzegał bariery na autostradzie.

Z powodu tych incydentów, amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa transportu zaleciła, aby Tesla zmniejszyła liczbę dróg, gdzie Autopilot może być uruchomiony oraz poprawiła swój system monitorowania uwagi kierowców, gdy korzystają z tego trybu.

Drugi z wspomnianych systemów, w przyszłości ma być odpowiedzialny za w pełni zautomatyzowaną jazdę, jednak na ten moment również musi być stale monitorowany przez kierowcę.

Obrazek przedstawia samochód Tesla Model S, czyli dokładnie taki jaki rozbił się w Nowej Zelandii.
Tesla Model S – ten sam, który rozbił się niedaleko Houston.

Teraz pewne jest jedynie kilka faktów. Po pierwsze, jeszcze nie udało się wykluczyć w stu procentach, że pojazdem nie podróżowała trzecia osoba, która jakimś cudem o własnych siłach opuściła Teslę już po wypadku i zbiegła z miejsca zdarzenia. Nie ma też bezwzględnych dowodów na to, że system wykrywania rąk na kierownicy, w który wyposażona jest Tesla został naruszony, aczkolwiek jest to możliwe.

Po drugie, strażacy zużyli co najmniej 12 000 litrów wody do ugaszenia pożaru litowo-jonowego akumulatora samochodu. Skontaktowali się z Teslą, ale przedstawiciele firmy powiedzieli, że akumulator „musi się po prostu wypalić”.

Co na to Elon Musk?

Według tego co wczoraj napisał na Twitterze Elon Musk, system Autopilot daje dziesięciokrotnie mniejsze ryzyko wypadku niż przeciętny pojazd kierowany przez człowieka. 

Chociaż możemy się zachwycać nowymi technologiami, to sytuacje taka jak ta pokazują, że przede wszystkim musimy nauczyć się z nich korzystać i robić to odpowiedzialnie. Inaczej, sami możemy stworzyć dla siebie oraz osób postronnych zagrożenie.