Sprawa wykluczenia firmy Huawei z budowy sieci 5G w Szwecji elektryzuje lokalny rynek telekomunikacyjny już od kilku miesięcy. Oliwy do ognia właśnie dolał prezes Ericssona, wyrażając solidarność z chińskim konkurentem i grożąc lokalnemu rządowi poważnymi konsekwencjami.
Przede wszystkim interes firmy
O tym, że podtrzymanie sankcji nałożonych przez rząd Szwecji na Huawei może mieć opłakane skutki dla Ericssona, pisaliśmy już kilka miesięcy temu. Jak powszechnie wiadomo, szwedzkie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne ma w planach podjęcie bardzo lukratywnych kontraktów na budowę sieci 5G w Chinach. Dodatkowo, ochoczo współpracuje z podmiotami z Państwa Środka, budując nowe technologie komunikacyjne.
Objęcie chińskiego przedsiębiorstwa sankcjami w Szwecji, niechybnie spotka się z odwetem Chińczyków na Ericssonie, przez co firma straci perspektywę udziału w wielomiliardowych inwestycjach. Tego władze firmy, za wszelką cenę, chciałyby uniknąć, dlatego prezes Ericssona zdecydował się, nieformalnie, ale bardzo dobitnie, zaapelować do przedstawiciela szwedzkiego rządu o rychłą zmianę stanowiska.
Ericsson: skoro tak, to nas też nie będzie
Borje Ekholm, prezes Ericssona, wymieniając wiadomości SMS ze szwedzką minister handlu – Anną Hallberg, miał oznajmić, że jeśli Szwecja nie ustąpi w kwestii Huawei, przeniesie siedzibę firmy poza granice skandynawskiego państwa, właśnie z obawy przed odwetem ze strony Chin. Minister finansów miała odpowiedzieć, że rozumie sytuację firmy i robi co może, by zapobiec eskalacji konfliktu.
Wiadomo jednak, że sprawa sankcji nałożonych na Huawei jest czysto polityczna, a o jej dalszych losach decydują zupełnie inne względy, niż kwestie stricte technologiczne. Dla Szwecji, wyprowadzka Ericssona z rodzinnego kraju byłaby jednak bardzo poważną stratą wizerunkową, mogącą przyczynić się zarówno do osłabienia pozycji ekonomicznej, jak i politycznej kraju.
Dla dobra dalszego rozwoju nowych technologii i konkurencyjności rynku, warto trzymać kciuki, by zwaśnione strony szybko osiągnęły porozumienie.