Odkurzacze bezprzewodowe są bardzo użyteczne, ale w przypadku „powierzchni twardych” nie załatwiają całej sprawy – w końcu przydałoby się jeszcze mycie na mokro. Z pomocą przychodzi JIMMY PowerWash HW8 Pro, który powinien załatwić obie te sprawy za jednym sprzątaniem. Powinien, bo rzeczywistość nie jest taka kolorowa.
Pewnym problemem coraz bardziej zaawansowanych sprzętów do utrzymania porządku jest to, że żaden z nich nie będzie w stanie w zupełności wyręczyć nas od sprzątania. Automatyczne roboty sprzątające co prawda poodkurzają całkiem sporo powierzchni, ale do pewnych zakamarków tak czy siak trzeba dotrzeć samodzielnie. No i zostają nam jeszcze schody – tych nie ogarnie żaden automat.
Oferowana przez nie funkcje mopowania daje ogromny efekt w utrzymaniu porządków, ale tak czy siak od czasu do czasu warto sięgnąć po tradycyjnego mopa – po to, żeby podłogi zostały wyczyszczone z detergentem, ale także w celu dotarcia tam, gdzie robot nie sięga. Czy na to też jest jakiś sposób?
Rozwiązaniem wszystkich tych braków, jakie mają roboty sprzątające, może być JIMMY PowerWash HW8 Pro. Odkurzanie na mokro powinno świetnie uzupełnić sprzątanie dużych powierzchni, przy okazji dojedziemy tu i tam i zahaczymy o schody, prawda? Wydawać by się mogło, że w takim razie tradycyjny odkurzacz bezprzewodowy może być zbędny. Okazuje się, że nie do końca – testowane urządzenie może być tylko kolejnym elementem układanki, a po tradycyjnego mopa tak czy siak trzeba będzie sięgnąć. Ba, nawet klasyczny odkurzacz bezprzewodowy, jak na przykład JIMMY JV85 Pro, wcale nie będzie zbędny.
JIMMY PowerWash HW8 Pro – cena i dostępność
Odkurzacz do testów dostarczył sklep Geekbuying.pl – za co, korzystając z okazji, bardzo dziękuję. Na oficjalnej stronie producenta sprzęt wyceniony został na 334,99 euro. JIMMY HW8 Pro na Geekbuying ma przypisaną cenę standardową 1534 złote, jednak aktualnie trwa promocja, dzięki której można wyrwać go sporo taniej. Kod HW8PROGK obniży cenę odkurzana na Geekbuying.pl do 1053 złotych, co czyni tę ofertę rzeczywiście korzystną. Pozwolę sobie jeszcze dodać, że oficjalny sklep producenta na Allegro ma ten odkurzacz wystawiony za 1099 złotych.
Dodam jeszcze tylko, że na rynku znajdziecie tańszy wariant tego odkurzacza – jest to niebieski JIMMY HW8. Nie miałem okazji sprawdzić samodzielnie czym różnią się te dwa modele, ale dla ułatwienia wystarczy skojarzyć, że testowany JIMMY HW8 Pro jest fioletowy. Podkreślę tylko, że kolor nie jest jedyną różnicą – droższy wariant ma mocniejszy silnik, generuje większe ciśnienie ssące i oferuje dłuższy czas pracy.
JIMMY PowerWash HW8 Pro – zestaw sprzedażowy
Zestaw sprzedażowy nie jest nadmiernie rozbudowany, co nie wynika z oszczędności producenta, a raczej charakterystyki sprzętu. Do naszej dyspozycji oddany jest bowiem sam odkurzacz (który tak na dobrą sprawę jest jednoczęściową konstrukcją), stacja bazowa, zasilacz, zapasowa szczotka główna wraz ze specjalnym stojakiem, akcesorium do czyszczenia (swoją drogą, zupełnie zbędne) oraz koncentrat płynu do mycia podłóg. Na uwagę zasługuje fakt, że bateria jest wymienna.
Po złożeniu całości najpierw musimy pogodzić się z tym, że odkurzacz zajmuje dużo więcej miejsca niż jego sprzątający na sucho kuzyn, a potem dostrzec, że konstrukcja jest bardzo sprytnie zaplanowana.
Zacznijmy może od tego, co dosyć nietypowe – odkurzacz samodzielnie stoi pionowo, a więc o żadnym montowaniu do ściany nawet nie ma mowy. Optycznie zdaje się przez to zajmować więcej miejsca, bo wystająca rączka jest nieco pochylona do przodu, ale w praktyce jest to zupełnie zrozumiałe. Przede wszystkim ze względu na wagę – odkurzacz jest naprawdę ciężki, zwłaszcza, gdy nalejemy do niego wody.
Po drugie, stacja dokująca jest zaprojektowana tak, aby móc też czyścić odkurzacz. Bo niestety, trzeba to robić – i przyznam szczerze – jest to bardziej uciążliwe niż w przypadku tradycyjnego mopa. Możemy skorzystać z funkcji automatycznego czyszczenia – stacja bazowa jest zaprojektowana tak, że wypuszczana przez JIMMY PowerWash HW8 Pro woda spływa w okolice szczotki, gdzie dzięki wyprofilowanej powierzchni całość się obmyje.
Drugim, równie ważnym elementem eksploatacji, będzie samodzielne umycie szczotki głównej (lub wymiana na drugą), opróżnienie pojemnika na brudną wodę wraz z myciem i osuszeniem filtra, a także dolanie czystej wody. Na moją uwagę zasłużył fakt, że klapka skrywająca szczotkę główną jest wygodnie ściągana od góry – tak, że wymienny element możemy wyjąć i włożyć w czasie, kiedy odkurzacz stoi na stacji dokującej.
Ostatnią rzeczą, która zasługuje na uwagę, jest doczepiany stojak na drugą szczotkę główną. Wystarczy jeszcze tylko gdzieś obok położyć koncentrat płynu do mycia podłóg i wszystkie potrzebne akcesoria mamy w jednym miejscu – bez potrzeby szukania na nie dodatkowej przestrzeni, jak miało to miejsce w przypadku JIMMY JV85 Pro.
Bardzo dużo uwagi poświęciłem już bazie dla samego odkurzacza, wypadałoby więc powiedzieć parę słów o pojemnikach. Ten na czystą wodę ma pojemność 450 mililitrów i wkładamy go od tyłu urządzenia – coś jakby „do góry nogami”, czyli tak, że otwór na wodę znajduje się u dołu. Szkoda, że producent nie przewidział, żeby dało się postawić go stabilnie na dnie tak, aby wygodnie dolać wody i szamponu.
A skoro już przy koncentracie do mycia podłóg jesteśmy – producent podaje, żeby rozcieńczyć go w proporcjach 1:50. Szkoda tylko, że wartość tę musimy odmierzać ręcznie – podziałki nie ma ani na zakrętce, ani na samym pojemniku. Swoją drogą, widoczne na zdjęciach białe uszczelnienie już po jednym dniu odkleiło się od pojemnika i zostało wewnątrz odkurzacza, ale… chyba nadal pełni swoją rolę.
Pojemnik na brudną wodę, choć z pozoru jest dużo większy, to mieści w sobie 350 ml zanieczyszczeń. Wyposażony jest w pływak, który poinformuje nas o wypełnieniu pojemnika, jeśli tak się stanie.
Z rzeczy istotnych – przy wylewaniu nieczystości lepiej go nie przechylajcie, bo ucieczka brudnej wody potrafi zaskoczyć (wewnątrz, przy jednej ze ścianek, znajduje się kolumna z otworem, który ciągnie się aż do spodu pojemnika).
Z rzeczy równie istotnych – pojemnik na brudną wodę jest wyposażony w bardzo prosty filtr powietrza i trzeba koniecznie pamiętać o jego myciu i suszeniu. Jeśli pozwolimy sobie na zostawienie nawet niewielkiej ilości brudnej wody w pojemniku, to filtr z czasem złapie wilgoć i zacznie zwyczajnie śmierdzieć.
Jego wyciągnięcie jest co prawda dosyć proste (znajduje się w specjalnym „szkielecie”, który nakładamy od góry pojemnika), ale myślę, że lepiej sprawdziłaby się osobna szufladka – byłoby po prostu wygodniej. Pozostałe elementy płuczemy i możemy wręcz natychmiast zamontować, zaś filtrowi nie zaszkodzi odrobina suszenia.
Pozwólcie jednak, że do codziennego dbania o odkurzacz przejdziemy nieco później, teraz przydałoby się przyjrzeć technikaliom.
JIMMY PowerWash HW8 Pro – specyfikacja techniczna
Pełną specyfikacją techniczną odkurzacza znajdziecie na stronie producenta… a, nie, jednak nie. JIMMY co prawda mówi na swojej stronie co nieco o tym, co ma w sobie JIMMY PowerWash HW8 Pro, ale bardziej obszerne informacje znajdziemy na stronie produktu na Geekbuying.pl. My skupimy się, jak zwykle, na cechach najważniejszych.
- model: JIMMY PowerWash HW8 Pro / JIMMY HW8 Pro,
- waga: 5,43 kg,
- moc: 300 W,
- zasilanie: 3000 mAh / 28.8 V,
- ciśnienie ssące: 15 kPa,
- deklarowany czas pracy: 35 minut w trybie standardowym, 25 minut w trybie Max,
- deklarowany czas ładowania: 5 godzin,
- pojemność zbiornika na wodę czystą: 450 ml,
- pojemność zbiornika na wodę brudną: 350 ml,
- inne: wyświetlacz LED wskazujący tryb, pozostały % naładowania baterii wraz z kontrolkami (pusty, zbiornik na wodę czystą, pełny zbiornik na wodę brudną, czyszczenie),
- cena (w chwili publikacji recenzji): 1099-1540 złotych.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, to nie mam do odkurzacza żadnych zastrzeżeń. Mamy do czynienia z podobną stylistyką i podobnymi materiałami, co w przypadku testowanego przeze mnie niegdyś JIMMY JV85 Pro – i, choć sama konstrukcja odkurzacza się siłą rzeczy różni – to wnioski mam podobne. Jest po prostu bardzo dobrze i nie ma się do czego przyczepić – choć wzornictwo jest nieco kontrowersyjne i każdy musi je ocenić według swojego uznania.
JIMMY PowerWash HW8 Pro – tryby pracy i akumulator
Jeżeli chodzi o tryby pracy samego odkurzacza, sprawa jest dosyć prosta. JIMMY PowerWash HW8 Pro ma dwa – standardowy oraz Max, przy czym różnicą jest moc ssąca, generowana przez urządzenie. Przy codziennych porządkach spokojnie wystarczy nam ten pierwszy, zaś zwiększenie intensywności przyda się przy konieczności wciągnięcia większych ilości wody. W praktyce oznacza to bardziej uciążliwy brud, który chcemy niejako „rozmoczyć” lub po prostu wylane płyny.
W pierwszym trybie, odkurzacz pracuje mniej więcej 35 minut, zaś w drugim mniej więcej 25 minut. Jak zapewne zauważyliście, są to czasy niemal zupełnie zgodne z deklaracjami producenta. Oczywiście w różnych cyklach dało się zauważyć pewne rozbieżności (przede wszystkim jeśli chodzi o czas, kiedy pracuje odkurzacz, a szczotka się nie kręci), niemniej wartości oscylują mniej więcej w tych granicach.
Czas pracy na baterii mógłby być dłuższy, ale spokojnie wystarczy do codziennych porządków na powierzchni rzędu 80-100 metrów kwadratowych. Niestety, dosyć długie jest ładowanie – trzeba na nie poświęcić solidnych kilka godzin, więc kiedy zużyjemy całą baterię rano, to porządki możemy kontynuować dopiero popołudniu lub wieczorem. Tyle dobrego, że sama bateria jest wymienna i mamy do niej łatwy dostęp.
Jeśli chodzi o samo ładowanie, to nie mam żadnych uwag. Stacja bazowa jest skonstruowana tak, że gdy główną część szczotki oprzemy w stosownym miejscu, to jednocześnie połączymy ze sobą styki do ładowania – nie ma mowy o pomyłce.
Do samej konstrukcji musimy oczywiście podłączyć dołączony do zestawu zasilacz: ten nie powala może jakością wykonania, ale nie budzi też żadnych wątpliwości, a przy tym ma dosyć długi przewód. To przydatna cecha zważywszy na fakt, że odkurzacz zajmuje całkiem sporo przestrzeni, więc raczej każdemu będzie zależało na tym, żeby schować go w jakimś dyskretnym miejscu.
Jeżeli chodzi o same tryby pracy, to trudno omawiać różnicę między nimi – ta opiera się wyłącznie na mocy ssącej i dostosowujemy ją po prostu na bieżąco, warto byłoby jednak omówić samo to, jak działa JIMMY PowerWash HW8 Pro.
Do naszej dyspozycji są trzy przyciski – dwa z nich, te znajdujące się pod kciukiem, odpowiadają za włączanie i wyłączanie urządzenia oraz zmianę trybu. Stan pracy jest sygnalizowany przy pomocy wyświetlacza – podświetlone w połowie kółko oznacza standardową moc odkurzania, a podświetlone w całości – pełną.
Trzeci, najważniejszy przycisk, znajduje się pod palcem wskazującym. Jego wciśnięcie odpowiada za spryskiwanie powierzchni przed odkurzaczem wodą i, co ważne, jest to jedyny sposób dozowania wody na podłogę. Oznacza to ni mniej, ni więcej to, że musimy ten „spryskiwacz” cały czas kontrolować i dbać o to, żeby nie jeździć za długo bez użycia tego przycisku. Jest to o tyle problematyczne, że woda jest rozpylana na dosyć duży obszar. To oczywiście duża zaleta w przypadku rozpoczynania sprzątania, ale kiedy tylko dojeżdżamy do jakiegoś kąta czy został nam niewielki obszar, to musimy się liczyć z tym, że albo coś zachlapiemy, albo daną powierzchnię musimy odkurzać jeszcze raz.
Niestety, brak stałego dozowania choć niewielkich ilości wody na szczotkę staje się w praktyce dosyć dużą wadą urządzenia.
Skoro już omawiam pracę urządzenia, to jeszcze słowo o sprawie najważniejszej. Kiedy włączymy urządzenie i nadal trzymamy je w pozycji pionowej, pracuje sam odkurzacz – szczotka się nie porusza. Dopiero kiedy „odblokujemy” rączkę, poprzez zgięcie całości, JIMMY PowerWash HW8 Pro zacznie obracać głównym elementem i, co za tym idzie, dosyć mocno ciągnąć swój ciężar po podłodze.
Analogicznie, kiedy w czasie pracy na chwilę przywrócimy odkurzaczowi pozycję pionową, ruch obrotowy zostanie wstrzymany i zostanie samo wciąganie powietrza. Natomiast po zakończeniu sprzątania, czyli wyłączeniu sprzętu z przycisku, szczotka przestanie obracać się natychmiast, zaś sam odkurzacz jeszcze chwilę popracuje.
Żeby domknąć ten temat, warto byłoby wspomnieć jak wygląda procedura czyszczenia. Po ustawieniu JIMMY PowerWash HW8 Pro do stacji dokującej i wciśnięciu przycisku zmiany trybu przez 3 sekundy, rozpoczyna się procedura. Odkurzacz na zmianę rozpyla wodę przez dziesięć sekund (stacja jest zabudowana tak, że ta spływa pod niego) i przez kolejne trzydzieści obraca szczotką na wyprofilowanym plastiku wraz z włączonym odkurzaniem o maksymalnej mocy – i tak trzy razy.
Co ważne, oczyści to nie tylko szczotkę, ale przede wszystkim przewody, którymi nieczystości trafiają do zbiornika na brudną wodę. Jest to czynność na tyle ważna, że wręcz pochwalałbym automatyczne włączanie procedury każdorazowo po podłączeniu do ładowania – zapewne spowodowane jest to faktem, że do czyszczenia potrzebne jest uprzednie opróżnienie „wody szarej” i nalanie co najmniej do połowy wody czystej.
Sama procedura czyszczenia jest bardzo skuteczna, ale nie jest jedynym elementem dbania o higienę naszego odkurzacza – pozwólcie jednak, że do tego wrócimy w następnej sekcji. Teraz wreszcie przejdźmy do tego, jak JIMMY PowerWash HW8 Pro sprawdza się w sytuacjach, do których został stworzony.
JIMMY PowerWash HW8 Pro – codzienne użytkowanie
Podobnie jak w przypadku „suchego” modelu JIMMY JV85 Pro, aspektem szczególnie zwracającym uwagę podczas sprzątania, jest waga samego odkurzacza. W przypadku JIMMY PowerWash HW8 Pro prawie cała masa zgromadzona jest na dole, przez co urządzenie prowadzi się dosyć specyficzne i tę wagę mocno czuć.
Sytuacja na szczęście trochę poprawia się, kiedy uruchomimy sprzątanie i pozwolimy szczotce głównej wejść w ruch. Ta kręci się całkiem szybko i nie uślizguje się po podłodze (zapewne dzięki niewielkim gumowym wstawkom), dzięki czemu odkurzacz niejako ciągnie nas w kierunku, w którym go ustawimy. Przy odkurzaniu dużych, płaskich powierzchni, sprawdza się to doskonale – waga odkurzacza nie zdąży nam doskwierać nawet przez maksymalny czas sprzątania, na jaki pozwala bateria.
Nieco gorzej mają się sprawy ze zwrotnością. Choć główny element skręca nie najgorzej, to ogólny gabaryt odkurzacza (zarówno, jeśli chodzi o powierzchnię przylegającą do ziemi, jak i odrastający w górę, masywny korpus) utrudnia nieco sprawne manewrowanie. Ponownie – nie jest to specjalnie trudne przy dużych i względnie regularnych powierzchniach, ale o dojeżdżaniu w ciasne zakamarki możemy zwyczajnie zapomnieć.
Mocno zawiodłem się również na tym, że JIMMY PowerWash HW8 Pro absolutnie nie nadaje się do sprzątania schodów. Duża waga i niewielka zwrotność to coś, co jeszcze jesteśmy w stanie przeskoczyć, ale automatyczne wyłączanie ruchu szczotki w przypadku nadmiernego wyprostowania rączki czyni takie zadanie zbyt karkołomnym. Przydałby się tu trzeci tryb – taki, w którym szczotka jest cały czas w ruchu – lub przycisk, który umożliwiałby nam „zmuszenie” odkurzacza do tego ruchu obrotowego.
Skoro już mówię o miejscach, których z pomocą odkurzacza nie posprzątamy, to warto podkreślić coś, co nie dla wszystkich może być oczywiste. JIMMY PowerWash HW8 Pro nadaje się do sprzątania wyłącznie twardych powierzchni – dywany czy wykładziny należy omijać. Nawet, jeśli chcielibyśmy to zrobić na sucho, świeżą szczotką i bez dozowania wody, to moc odkurzacza jest zbyt mała, żeby móc mówić o jakimkolwiek efekcie.
A co z samą skutecznością sprzątania? Jest rewelacyjnie i tego odkurzaczowi nie da się odmówić. Ale sprawa nie jest tak prosta, jak tego oczekiwałem.
Po wyrobieniu sobie odpowiednich nawyków z dozowaniem wody, sprzątanie podłóg do stanu wręcz idealnej czystości nie staje się żadnym problemem. Pojemnik na czystą wodę spokojnie wystarczy na cały cykl pracy, nawet jeśli nie będziemy oszczędzać nawilżania powierzchni. Połączenie mocno ruchomej szczotki z odkurzaczem daje naprawdę świetne efekty i to trzeba powiedzieć głośno.
Co istotne, JIMMY PowerWash HW8 Pro świetnie nadaje się również do zbierania mokrych plam z podłogi. Wylana na ziemię zawartość szklanki nie stanowi dla sprzętu żadnego problemu, choć poziom wypełnienia zbiornika z brudną wodą zaczyna się wtedy niebezpiecznie zwiększać. Niemniej, wylana herbata czy kawa znikną z pomocą odkurzacza naprawdę natychmiast, a przy okazji wszystko wymyjemy do czysta.
Mam jednak z tym sprzętem jeden spory problem. Przed sprzątaniem musimy poodkurzać podłogę, jeśli chcemy uzyskać najlepsze rezultaty. Oczywiście nie musi być idealnie – wystarczy mniej więcej, bo z resztką brudu JIMMY PowerWash HW8 Pro poradzi sobie świetnie. Ale wystarczy niewielkie nagromadzenie kurzu, aby szczotka główna pozostawiała po sobie niewielkie zbitki mokrego brudu na ziemi, podobnie jak robił to realme TechLife Robot Vacuum.
Domyślam się, że wynika to z ograniczeń rozmiarowych konstrukcji, ale jeśli chcielibyśmy sprzątanie przeprowadzić w formie 2w1, musimy najpierw odkurzać, a potem myć na mokro. Robienie tego jednocześnie nie przynosi aż takiego dobrego efektu – w kątach i zakamarkach pozostawimy trochę mokrego brudu, a w czasie dłuższego sprzątania odkurzacz tak czy siak „zgubi” grubszą grudkę nagromadzonego i zwilżonego kurzu. Gwoli ścisłości – nie wystarczy najpierw przejechać podłogi bez spryskiwania ją wodą, bo mokry wałek „osiągnie” ten sam efekt.
No dobrze, posprzątaliśmy, czas odłożyć odkurzacz do stacji. I, szczerze mówiąc, tutaj zaczynają się kłopoty.
Po pierwsze, wypadałoby na szybko uruchomić cykl sprzątania – tak, żeby cały brud nagromadzony „po drodze” znalazł się w pojemniku na brudną wodę. I ten pojemnik na brudną wodę trzeba natychmiast opróżnić, bo inaczej musimy liczyć się ze śmierdzącym filtrem. Ten znajduje się na tyle blisko nieczystości, że stopniowo „naciąga” wilgoć i zaczyna wydzielać bardzo nieprzyjemny zapach.
Tak naprawdę podobnie sprawy mają się ze szczotką – nawet kilkukrotny tryb automatycznego czyszczenia sprawi, że ta nie wyschnie wystarczająco dobrze i ta, stojąc sobie w wilgotnym środowisku, również zacznie nieprzyjemnie pachnieć. A przecież nie po to myjemy podłogi, żeby robić to brzydko pachnącą szczotką?
W praktyce więc po każdym, nawet najmniejszym sprzątaniu, trzeba zdemontować szczotkę główną, porządnie ją wymyć i osuszyć (teraz wiadomo, dlaczego producent dorzucił dwie – często chcemy ponownie odkurzać jeszcze zanim ta wyschnie), podobnie sprawy mają się z filtrem. I, szczerze mówiąc, znacznie bardziej uciążliwy jest ten drugi.
Szczotkę wyciągamy, myjemy, odkładamy na specjalną półeczkę i natychmiast zakładamy nową – jesteśmy gotowi do dalszej pracy. Z pojemnikiem na brudną wodę też nie ma zbędnej filozofii, w końcu wystarczy go opróżnić, opłukać i natychmiast założyć ponownie.
A filtr powietrza, który paradoksalnie wymaga najwięcej uwagi, trzeba wyjąć razem z pojemnikiem na brud, naprawdę porządnie wymyć i na spokojnie wysuszyć. A na to producent niespecjalnie przewidział miejsce. Zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się tu wspomniana wcześniej osobna szufladka na filtr wraz z zapasowym elementem tego typu, podobnie jak ma to miejsce w przypadku szczotki. Do tego malutkie miejsce na suszenie zapasowej szufladki w pobliżu szczotki i mamy ciągle zachowaną pełną czystość bez nadmiernego kłopotu.
Swoją drogą, filtr jest dosyć podstawowy (daleko mu do tych, które oferują zwykłe odkurzacze, a po testach już wiem, że nie bez powodu – poodkurzać trzeba i tak wcześniej), ale chociaż dzięki temu będzie można swobodnie dociąć go z dowolnego, uniwersalnego.
Być może uznacie, że za bardzo narzekam. Ale konieczność tych procedur eksploatacyjnych zwyczajnie sprawia, że sprzątanie wcale nie jest szybsze niż tradycyjne mopowanie. Tak czy siak musimy poodkurzać „na sucho” przed zaprzągnięciem do pracy JIMMY PowerWash HW8 Pro. Po skończonej robocie musimy zając się aspektem higienicznym, a potem… wyciągnąć standardowego mopa, żeby umyć wszelkie zakamarki czy schody.
Podsumowanie: JIMMY PowerWash HW8 Pro to kawał świetnego odkurzacza, ale do bardzo specyficznych zastosowań
Czy JIMMY HW8 Pro z powodzeniem zastąpi zwykły odkurzacz? Nie, to może być co najwyżej kolejny sprzęt do kolekcji. To może chociaż w pełni zastąpi tradycyjne mycie podłóg? Też nie. Hej, no to może chociaż sprzątanie z jego pomocą to czysta przyjemność i zajmuje znacznie mniej czasu, niż latanie z wiadrem i mopem? No też nie, jeśli wliczymy dbanie o czystość filtra i wałka. Szczerze mówiąc, nawet niespecjalnie jest mniej angażująca za sprawą tego, że odkurzacz nawet nie dozuje automatycznie wody.
Tak jak napisałem we wstępnie, JIMMY PowerWash HW8 Pro to świetny sprzęt. Ale nadaje się przede wszystkim dla osób, które chcą myć na mokro duże, względnie regularne powierzchnie i często zdarzy im się coś na nie wylać (lub mieć wylane ;)).
Wyobrażam sobie ogarnianie podłogi z jego pomocą w restauracjach, fastfoodach czy klubach wtedy, kiedy ktoś coś wyleje – zbieramy mokrą plamę, a przy okazji domywamy całość i mamy pewność, że nic nie będzie się lepić. Ale utrzymywanie czystości w domu? Nie, to mi się nie klei – a w każdym razie nie spełnia moich oczekiwań.
Muszę jednak przyznać, że z mojej perspektywy lepiej jest postawić na duet robota sprzątającego z „suchym” odkurzaczem bezprzewodowym, a od czasu do czasu tak czy siak pokusić się o standardowe mopowanie. Zwłaszcza, że producenci coraz częściej przykładają uwagę do tego, żeby automatyczne sprzęty z myciem radziły sobie coraz lepiej. W ten sposób mamy od razu podkurzane i wstępnie umyte podłogi – trudne zakamarki w razie potrzeby poprawimy odkurzaczem bezprzewodowym (muszę przyznać, że w tej kwestii JIMMY JV85 Pro nadal rządzi za sprawą zginanej rury), a potem te same zakamarki umyjemy standardowo. Poświęcimy na to mniej czasu – o tym, że zaoszczędzimy sporo pieniędzy, nawet nie wspominam.
Czego brakuje mi do uznania JIMMY PowerWash HW8 Pro za sprzęt kompletny? Konstrukcji, która nie wymaga odkurzania przed myciem podłóg i większej zwrotności, a na deser przydałaby się jeszcze nieco mniej uciążliwa eksploatacja.
W aktualnym wydaniu, dla większości gospodarstw, może to być po prostu ślepa droga. Niemniej, w ostatecznym rozrachunku da się z pomocą tego sprzętu na błysk wysprzątać podłogi i zebrać mokre plamy – więc to nie tak, że jest zupełnie bezużyteczny. Po prostu wypełnia zbyt wąską niszę.
Summa summarum uznałem, że JIMMY HW8 Pro zasługuje na dosyć przeciętną notę – 6 w dziesięciostopniowej skali. Warto jednak nadmienić, że nie wynika to z problemów z samą pracą, jakością wykonania czy wątpliwych efektów sprzątania, a po prostu z tego, że korelacja pewnych cech nie czyni tego sprzętu kuszącą propozycją do domowych zastosowań.