Był rok 1946, kiedy słynna, włoska firma motoryzacyjna Piaggio postanowiła wypuścić kultowy dziś skuter Vespa, zmieniając podejście do pojazdów mechanicznych. Dziś chce to zrobić po raz kolejny, pomagając w transporcie codziennego bagażu.
Historia kołem się toczy?
W 2015 roku powstała firma Piaggio Fast Forward, której celem jest zmiana podejścia i przekształcenie branży transportu towarowego. Powstaje Gita, pierwszy robot podążający za właścicielem, zachowując przy tym stosunkowo bezpieczną odległość. Dziś poznaliśmy jego drugą generację — Gitamini. Robot jest bardziej kompaktowy, waży połowę mniej, ale może pokonać dwukrotnie dłuższy dystans.
Gitamini: wygląd, budowa i osiągi
Kompaktowa wersja transportera składa się z dwóch dużych kół, dzięki którym radzi sobie z nierównościami, jakie mogą spotkać nas na drodze. Do orientacji w przestrzeni Gitamini wykorzystuje system widzenia maszynowego, złożony z kamer i czujników. Ważąc zaledwie 13 kilogramów, posiada centralny bagażnik, który jest w stanie unieść aż 9 kilogramów i to przez dystans 33 kilometrów, przy prędkości do 9 km/h.
Jak go wykorzystać?
Podobnie jak osobisty asystent, nasz robot może przewozić wszystko (oczywiście zważając na jego ograniczenia), jednak najczęściej będzie używany do pomocy w zakupach spożywczych, przenoszenia ładunków (np. torby) i dostarczania zamówień. Bezpieczeństwa ładunku chroni system zamków odblokowywanych odciskiem palca.
Idealny prezent dla babci i dziadka? Oczywiście, jednak cena 1850 dolarów odstrasza. Być może, za kilka lat, takie roboty staną się standardem, co przełoży się na ich niższą cenę, a co za tym idzie większą dostępność.
A może coś zimniejszego?
Gitamini świetnie sprawdzi się w roli inteligentnego wózka na zakupy, dzięki któremu dostarczymy do domu wszystko to, co zabraliśmy ze sklepowych półek bez konieczności nadwyrężania mięśni. Gdyby jednak spacery między półkami okazały się zbyt męczące, warto odpocząć i orzeźwić się ulubionym, mocno schłodzonym napojem, podanym, a jakby inaczej, przez robota. Odpowiednie rozwiązanie, właśnie na taką sytuację, opracował Heineken.