Tylko pięć osób wzięło udział w imprezie Metaverse, którą zorganizował we wtorek departament pomocy zagranicznej Komisji Europejskiej. Oczekiwano, że inicjatywa zainteresuje młodych obywateli UE, ale finalnie okazało się, że nie interesuje prawie nikogo, a do tego wielu wkurza.
UE wie, jak przepalić grube tysiące na słabą imprezę
Komisja Europejska poszła na bogato i stworzyła własną platformę Metaverse za 387 tys. euro (po przeliczeniu – prawie dwa miliony złotych), licząc na to, że wirtualny świat jej autorstwa stanie się wspaniałym źródłem informacji i jeszcze wspanialszym miejscem promocji inicjatywy Global Gateway wśród osób w wieku od 18 do 35 lat.
Global Gateway, tak pokrótce, określiłbym zbiorem populizmów utrzymanych w podobnym tonie, co Agenda 2030 ONZ, na który UE chce przeznaczyć do roku 2027 aż 300 mld euro i realizować w krajach wspólnoty. Tych mniej rozwiniętych. Co tu dużo mówić – wielu zagranicznych dziennikarzy wyraża podobne odczucia, określając ten plan jako „niezrozumiały”. Najważniejsze dla władz unijnych zapewne jest to, że zgadzają się w jego treści nośne i chwytliwe sformułowania, takie jak „zrównoważony rozwój” czy „zielona transformacja”.
Przejdźmy jednak do konkretów i porozprawiajmy o tym, co spotkało osoby, które postanowiły odwiedzić metawersum Unii Europejskiej. Okazuje się, że istny horror. Poczynając od anturażu, na który składał się gigantyczny posąg czerwonego człowieka, miotającego wirusem, przez wygląd awatara, którym jest spinacz do papieru, kończąc na dronach unoszących się w powietrzu z podczepionymi ekranami, które emitują hasła, takie jak „edukacja” i „zdrowie publiczne”. Wszystko okraszone muzyką w stylu Tropical House, skaczącymi delfinami i tancerzami na podwyższeniach.
Dziennikarz na specjalnym evencie spotkał tylko kilka osób
Promocyjny event udowodnił wszystkim na pewno to, że Komisja Europejska przepaliła w nieprzemyślany sposób kolejny wór pełen pieniędzy. Wydarzenie to zostało zorganizowane we wtorek 29 listopada i pozwalało użytkownikom na wchodzenie w interakcję, dzięki czemu Vinic Chadwick, korespondent Devex, dowiedział się, że przestrzeń promująca Global Gateway to tak naprawdę smutne i opustoszałe miejsce. Dziennikarz podaje, że podczas swojego pobytu w Metaverse spotkał około 5 innych osób, które i tak szybko się z tej imprezy zawinęły, zostawiając go z botami.
Podobną historię opowiada portal Liberation, którego przedstawiciele odwiedzili wirtualny świat UE, tyle że w czwartek. Podliczyli oni, że w ciągu godziny przewinęło się tam kilkunastu aktywnych użytkowników. Podejrzewam jednak, że ci weszli dla przysłowiowej hecy, choć nie mam na to dowodów. Za to serwis Liberation snuje domysły, że nikły ruch na platformie to wynik wielkości unijnego Metaverse. Opisują oni ten świat jako mały i nieoferujący zbyt wielu miejsc do eksplorowania.
Omawiana platforma została pokazana w mediach społecznościowych w połowie października i już wtedy pod postem można było przeczytać kilka gorzkich opinii, które wygłosili internauci, uderzający w samą ideę lub jakość jej wykonania. Rozumiem ich bardzo dobrze, ale jako Polak jestem już przyzwyczajony do marnotrawstwa pieniędzy i wiele zdarzeń, takich jak wybory kopertowe mnie zahartowało. Unijną klapę przyjmuję po prostu z lekkim uśmiechem na twarzy, dosłownie z delikatnie uniesionymi kącikami ust.