Kim jest Nathan Copeland? Do pewnego momentu był zwykłym człowiekiem, aż zdarzył się wypadek, w wyniku którego został sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Kilka lat po incydencie zapisał się na badanie medyczne, gdzie naukowcy zainstalowali w jego mózgu chipy powalające kontrolować robotyczną protezę ręki. Teraz, ta sama proteza została wyposażona w zmysł dotyku.
Warto zaznaczyć, że Copeland miał już trochę czasu, żeby się ze swoją protezą oswoić. W 2016 roku zasłynął tym, że przybił żółwika z ówczesnym prezydentem USA, Barrackiem Obamą. Jak podaje Uniwersytet w Pittsburghu, odpowiedzialny za rozwój robotycznej protezy, Nathan Copeland osiągnął już biegłość w korzystaniu z niej, co widać chociażby po czasie w jakim wykonuje rozmaite zadania zręcznościowe. Naukowcy postanowili jeszcze rozwinąć jego protezę.
Konkretnie, mowa tu o usprawnieniu interfejsu mózg – komputer, tak aby Nathan był w stanie odczuwać dotyk swoją protezą w stopniu zbliżonym do rzeczywistego. Badacze z uniwersytetu umieścili na czubkach palców robotycznej ręki czujniki, które mogą przekazywać dalej sygnał, jeśli jakiś palec zetknie się z fizycznym obiektem. W takiej sytuacji, sygnał z danego czujnika trafia do mózgu pacjenta, gdzie cztery układy mikroelektrod stymulują odcinek odpowiedzialny za wrażenia jakie powinny się przy dotyku pojawić.
Jakie korzyści uzyskał Nathan Copeland i Uniwersytet w Pittsburgu?
Tajemnicę, która stoi za projektem już znamy, tak więc pora przejść do jego korzyści. Nathan Copeland, jak wspomniałem już wcześniej, jest w stanie znacznie lepiej i szybciej wykonywać swoje rutynowe ćwiczenia. Polegają one na m.in. na chwytaniu różnych przedmiotów czy też ich przesuwaniu. Ze zmysłem dotyku mediana czasu potrzebnego na ich wykonanie skróciła się z 20 do 10 sekund. Spadek o 50% jest moim zdaniem imponujący.
Sam zainteresowany pozytywnie ocenia nowe doświadczenie. Jak podaje portal Engadget, „Copeland był już zaznajomiony z ćwiczeniami z pierwszą wersją protezy i dlatego to przeżycie nie wydawało się aż tak obce”. Ponadto, Nathan ocenia symulację dotyku jako trochę nienaturalne uczucie „ucisku i mrowienia”, które jednak zdaje się mu nie przeszkadzać.
A co uzyskał Uniwersytet? Dokładniej mówiąc, na tym projekcie powinna zyskać cała branża technologiczna, ponieważ pracowali nad nim ludzie z różnych środowisk. Pamiętacie chipy zamontowane w mógzu pacjenta? Dostarczyła je firma Blackrock Neurotech, która bezpośrednio konkuruje z Neuralink od Elona Muska. Swój udział miała również DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), za którą odpowiada przecież Pentagon oraz Sharlene Fisher, pani inżynier z firmy Apple.
Powszechnie uważa się, że ten projekt to ledwo niewielki krok na przód. Stacją końcową są oczywiście dopracowane interfejsy mózg – komputer, które pozwoliłyby na korzystanie z robotycznych protez w sposób nierozróżnialny z rzeczywistymi kończynami. Do tego jednak jeszcze długa droga, a sam Uniwersytet w Pittsburghu planuje się w najbliższej przyszłości skupić na poprawie wrażeń z symulowanego zmysłu dotyku.