Praktycznie każda firma, która kojarzy się głównie z produkcją smartfonów, prowadzi także dział produktów wearables. Zegarki, opaski czy słuchawki to już praktycznie chleb powszedni. Nie inaczej jest w przypadku realme. Dziś przyszedł czas na recenzję realme Buds T100, a więc słuchawek TWS, przeznaczonych na każdą kieszeń. Budżet a jakość to dwie zupełnie różne rzeczy. Czy tym razem udało się je pogodzić? Zapraszam do lektury!
Specyfikacja realme Buds T100
Pierwsze skojarzenie z firmą realme? Świetny stosunek ceny do jakości, mądre decyzje biznesowe i odwaga w tworzeniu ciekawych wariantów kolorystycznych. Wszystkie te określenia tyczą się jednak głównie smartfonów, z których z pewnością najbardziej kojarzone jest aktualnie realme na naszym rynku.
Firma nie zdążyła jeszcze narobić wystarczającego szumu, jeśli chodzi o słuchawki. Jeden z modeli, który mieliśmy okazję recenzować dla Was na rodzimym serwisie, okazał się typowym średniakiem. Warto jednak zwrócić uwagę, że od tego tekstu minęło sporo czasu, a wraz z kolejnymi modelami inżynierowie firmy mieli okazję do zebrania cennego doświadczenia. Jedno z pewnością jednak nie uległo zmianie. Widać wyraźnie, że producent celuje w budżetowy przedział cenowy. Czy to źle?
Uważam, że sztuką jest umieć zaoferować wysoką jakość przy jednoczesnym zachowaniu niskiej ceny i cięciach w obszarach mniej znaczących dla większości użytkowników.
Aby jednak tradycji stało się zadość, spójrzmy na dzień dobry w specyfikację techniczną:
Model | realme Buds T100 |
Opcje kolorystyczne | biały (testowany), czarny, czerwony, niebieski |
Wymiary i waga pojedynczej słuchawki | -, ok. 4 g |
Wymiary i waga etui | 48,3 x 61,2 x 28,2 mm, ok. 34,5 g |
Ładowanie przewodowe | USB-C |
Ładowanie bezprzewodowe | brak |
Pojemność baterii słuchawki | 40 mAh |
Pojemność baterii etui | 480 mAh |
Czas ładowania słuchawek w etui | od 0 do 100% w ok. 50 minut 10 min ładowania zapewnia do 2 godzin gry |
Czas ładowania etui | od 0 do 100% w 110 minut (bez słuchawek) |
Deklarowany czas pracy słuchawki | 6 godzin tryb normalny 28 godzin z w pełni naładowanym etui |
Aktywna redukcja szumów | NIE |
Łączność | Bluetooth 5,3, AAC, SBC |
Przetwornik | 10 mm |
Sterowanie | panele dotykowe na obu słuchawkach |
Aplikacja wspomagająca | tak, Realme Link (dostępna na Androida) |
Zawartość pudełka | słuchawki, 3 pary wkładek dousznych (3 rozmiary), etui ładujące, kabel USB-C – USB-A, dokumentacja |
Cena | 169 złotych u wybranych operatorów komórkowych |
Szybka lektura specyfikacji i na pierwszy rzut oka widzimy typowy budżetowy model słuchawek. Brak ANC, ale z drugiej strony duża pojemność baterii etui z szybkim ładowaniem słuchawek czy bardzo niska waga pojedynczej pchełki. Kompromisy, czyli coś, na co od samego początku musimy być gotowi.
Deklarowany 28 godzinny czas pracy z w pełni naładowanym pudełeczkiem to w teorii cały tydzień spokojnego słuchania muzyki po 4 godziny dziennie. Producent mocno zwraca uwagę w przekazie marketingowym na ten właśnie element i trzeba przyznać, że w takiej cenie wygląda to naprawdę nieźle.
Niemniej dobrze wiemy, że papier przyjmie dosłownie wszystko. Zobaczmy, co ma nam do zaoferowania rzeczywistość.
realme Buds T100 – design, jakość wykonania i komfort korzystania
Projektanci modelu realme Buds T100 postawili na ergonomię i… nudę. Całej konstrukcji nie można odmówić poręczności. Trudno jest mi nie odnosić się do ostatnio recenzowanych przeze mnie słuchawek Huawei Freebuds 5i. Główny zamysł designu jest po prostu ten sam. Owalny kształt, brak ostrych krawędzi i stosunkowo cienka, a co za tym idzie kieszonkowa konstrukcja. Aż prosi się tutaj o kulinarne porównanie do jajka, choć to jest nieco mocniej spłaszczone w stosunku do wspomnianego modelu TWS.
A dlaczego nuda? Bo trudno o samym etui powiedzieć coś więcej. Na przodzie, poza logiem producenta i niewielką diodą LED, która informuje o statusie naładowania, znajdziemy tylko niewielkie wycięcie, mające na celu ułatwienie otwierania pudełeczka. Na dole bez zaskoczenia pojawił się port USB-C i to wszystko. Nie ma nawet dedykowanego przycisku do parowania.
W tym miejscu mogę powtarzać jak mantrę. Jednym to będzie się podobać, drugim będzie czegoś brakowało. Ja należę raczej do tej pierwszej szkoły. Żałuję jedynie, że do testów trafiła mi się najmniej wyróżniająca się wersja kolorystyczna – biała. Czarna ma fajne żółte akcenty, nawiązujące do palety barw używanej przez realme. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby stojąc przed ewentualnym zakupem wybrać tą najbardziej nas interesującą. Wszystkie cztery wersje wspomniane w specyfikacji są dostępne do sprzedaży w naszym kraju.
Zostając jeszcze przy etui, to mam do niego jedno ale. Sama klapka jest umocowana dobrze, nie trzeszczy ani nie ucieka na boki. Uważam jednak, że otwiera się zdecydowanie za łatwo i to pomimo dość „zdecydowanego” zamykania. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że mocniejsze potrząśnięcie pudełeczkiem skończy się ich otwarciem. Jest to o tyle istotne, gdyż z uwagi na brak dedykowanego przycisku do parowania, urządzenie przechodzi w taki stan za każdym razem, gdy otworzymy samo etui. Może to przypadłość mojego egzemplarza, ale muszę zwrócić na to uwagę.
Nie ma za to najmniejszego problemu z wyjmowaniem samych pchełek. Tutaj i w jedną i drugą stronę wszystko funkcjonuje świetnie. Wyjmowanie czy wkładanie nie sprawia większych problemów, a jednocześnie słuchawki leżą w etui na tyle pewnie, że nie ma obaw o ich los w razie niefortunnego splotu wydarzeń.
Same słuchawki to znowu znany temat. Główka, w której umieszczono 10 mm przetwornik i patyczek, którego większość objętości stanowi bateria. Od zewnętrznej strony umieszczono natomiast panele dotykowe na lewej i prawej słuchawce, których zachowanie i akcje możemy edytować w dedykowanej aplikacji, o czym nieco więcej później. Nadmienię tylko, że nie są to panele „klikalne”, a takie, które rozpoznają stuknięcia i dłuższe przytrzymanie.
Zarówno etui, jak i same słuchawki, wydają się być wykonane z tego samego, świecącego plastiku. Niestety, stanowi to dość spory problem, kiedy tylko na naszych rękach czy uszach pojawi się nieco wilgoci od potu. Urządzenie ma certyfikację IPX5, a więc teoretycznie nawet intensywny trening nie jest im straszny. Dlaczego piszę teoretycznie? Bo o ile samo urządzenie przetrwało nawet najcięższe interwały na siłowni, tak komfort korzystania z realme Buds T100 spadał drastycznie.
Nie miewam raczej problemów z dopasowaniem słuchawek do uszu po wybraniu odpowiedniego rozmiaru gumek. Tutaj nie pomagało nic. Chwila intensywniejszego treningu, pot i pchełki przestawały leżeć pewnie i wygodnie. Czapka czy opaska pomagały, ale latem kiedy temperatura będzie wyższa, takie rozwiązanie może nie należeć do najbardziej pożądanych. O ile dopasowanie do uszu to może być kwestia indywidualna, tak uciekające etui przez śliską teksturę już niestety nie. Trzeba być przy takim scenariuszu dużo ostrożniejszym.
Podsumowując ten dział recenzji powiedziałbym, że ogólnie z realme Buds T100 korzystało mi się całkiem dobrze, do momentu kiedy zabierałem je na trening. Gdyby tylko w miejsce śliskiego plastiku dodać jakąś fakturę, wtedy tak naprawdę nie miałbym większych uwag.
realme Buds T100 – łączność i funkcje
Nawiązując do internetowych fraz, można powiedzieć, że kwestia łączności w przypadku realme Buds T100 jest nieco… skomplikowana. Zapytacie dlaczego – już wyjaśniam. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby słuchawki połączyć z absolutnie każdym urządzeniem, obsługujące moduł Bluetooth. Jeśli jednak chcemy skorzystać z pełni możliwości, musimy pobrać i zainstalować aplikację realme Link, które dostępna jest na iOS i Androida.
Ale uwaga! To, że jest dostępna na obu najpopularniejszych systemach na smartfony, wcale nie znaczy, że będzie na nich wspierać recenzowany dziś model słuchawek. W przypadku realme Buds T100 iOS nie otrzymało wsparcia, a co za tym idzie nie skorzystamy z żadnych dodatkowych opcji.
Skąd taka decyzja? Przyznam szczerze, że nie mam zielonego pojęcia, tym bardziej, że aplikacja na systemy sygnowane jabłkiem jest dostępna. Czy zmieni się to w przyszłości? Jest to możliwe, aczkolwiek biorąc pod uwagę, że taki komunikat znajdziemy na oficjalnej stronie produktu, śmiem wątpić. Wtedy spodziewałbym się notki, że będzie dostępna w późniejszym czasie.
No cóż… skoro przebrnęliśmy już przez zawiłości systemowe, przyjrzyjmy się nieco bliżej temu, co oferuje aplikacja towarzysząca realme Link. Czy posiadacze iPhone’ów tracą wiele?
Aplikacja, po podłączeniu do niej słuchawek, w zasadzie oferuje tylko i wyłącznie dwie karty, w których możemy cokolwiek zmieniać. W miejscu efektów dźwiękowych możemy wybrać, który z zakresów tonalnych decydujemy się podbić w odtwarzanej muzyce. Brakuje pełnego equalizera, który dałby nam nieco więcej swobody.
Poniżej opcja podbicia głośności, a także „Tryb Gry”, który – jak łatwo się domyślić – stara się zmniejszyć opóźnienia. Druga i, co za tym idzie, ostatnia karta to ustawienia przycisków, gdzie edytujemy zachowanie słuchawek z wybranej przez producenta puli możliwości. W przypadku dwu- i trzy-kliku, a także przy przytrzymaniu opcje są dokładnie takie same. W przypadku jednoczesnego przytrzymania lewej i prawej słuchawki jedyna możliwość to włączenie trybu gry.
Jak więc widzimy opcje są bardzo podstawowe i nie jest to raczej wielka strata dla posiadaczy iOS, choć ponownie muszę powiedzieć, że decyzji o braku wsparcia w przypadku systemu Apple po prostu nie rozumiem.
realme Buds T100 – jakość dźwięku i rozmów
Czas na mięsko, czyli jakość dźwięku, jaką oferują realme Buds T100. Już na samym starcie pragnę wyjaśnić jedną kwestię. Jeśli ktoś nieuważnie przeczyta specyfikację sprzętową lub skupi się tylko i wyłącznie na czystym przekazie marketingowym, może wyjść z założenia, że recenzowany dziś model słuchawek oferuje redukcję szumów.
Jest to częściowo prawdziwe stwierdzenie, które zostawia pole do nadinterpretacji. Czy realme Buds T100 ma ANC? Nie. Czy realme Buds T100 oferuje jakąkolwiek redukcję szumów? Tak. Jest to – jak nazywa ją producent – „redukcja szumów AI ENC”, która działa wyłącznie w przypadku prowadzenia rozmów. W trakcie słuchania muzyki czy oglądania filmów nie ma absolutnie żadnego zastosowania. Na papierze czytamy o sieciach neuronowych, które – wykorzystując uczenie – mają wyciszać szum tła po zidentyfikowaniu głosu odbiorcy.
Skoro już wspomniałem o rozmowach, to tym razem dość nietypowo zacznijmy właśnie od ich jakości, a jest ona jak najbardziej poprawna, jednakże nie ma absolutnie mowy o jakimkolwiek przełomie w tym przedziale cenowym. Zarówno ja, jak i moi odbiorcy, słyszeliśmy się wzajemnie po prostu dobrze. Szum bardzo głośnego tła zawsze potrafił się przebić do mikrofonów i nieco zakłócić konwersację. Czy w przypadku realme Buds T100 efekt ten był mniej wyczuwalny? Nie sądzę, choć też przyznam, że nie jestem zwolennikiem prowadzenia rozmów przez słuchawki TWS. Niemniej porównując choćby do HUAWEI Freebuds 5i, które miałem ostatnio okazję testować, nie zauważyłem istotnych różnic. Można więc to uznać, za bardziej marketingową ciekawostkę.
A jak wygląda jakość czystego dźwięku na słuchawkach? Mamy wsparcie dla kodeków AAC i SBC, a więc podstawa. Nie ma mowy o wsparciu dla AptX czy żadnego rodzaju certyfikatach Hi-Fi.
Mówiąc najogólniej i najkrócej – jest po prostu poprawnie. Dźwięk w przypadku realme Buds T100 jest dokładnie tym, czego możemy spodziewać się po budżetowych słuchawkach bezprzewodowych. Żadne pasmo nie wyróżnia się szczególnie na tle pozostałych. Basy czy soprany są bardzo spłaszczone, przez co trudno jest wydobyć prawdziwy charakter nawet z tych utworów, które bardzo się nim wyróżniają. W przypadku odsłuchu mocniejszych kompozycji im większa głośność, tym można znaleźć nieco więcej zanieczyszczeń w linii melodycznej.
Sytuację poprawia nieco próba podbicia poszczególnych pasm w aplikacji, jednakże nie jest to żadne panaceum. W tym miejscu mogę jedynie jeszcze raz ubolewać nad tym, że nie mamy dostępu do żadnego korektora. Jestem pewien, że pozwoliłoby to wydobyć nieco więcej potencjału z urządzenia.
Na plus muszę zapisać głośność maksymalną, jak i minimalną. Tutaj nikt nie powinien narzekać.
Nie odnotowałem przypadku, w którym słuchawki grałyby inaczej w zależności od sparowanego urządzenia. W testach sprawdziłem działanie z OnePlus 10T, iPadem i laptopem z systemem Windows 11. Brzmienie było niemalże identyczne w każdym scenariuszu.
realme Buds T100 – czas pracy
W tym przypadku realme Buds T100 zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie i to pomimo faktu, że czasy, które uzyskałem w trakcie testów, nie zgadzają się z tymi deklarowanymi przez producenta. Jak to więc możliwe, że mówię o pozytywach? Ano dlatego, że jest nawet nieco lepiej aniżeli w przypadku przekazu marketingowego.
Na stronie produktu czytamy o 6 godzinach nieprzerwanego słuchania muzyki, co już jest całkiem niezłym wynikiem, biorąc pod uwagę cenę i rozmiar/wagę pojedynczej słuchawki. W moim przypadku nie było żadnego problemu z pokonywaniem tej bariery czasowej, a same pchełki zaczynały odmawiać posłuszeństwa po koło 30, a nawet 40 dodatkowych minutach.
Biorąc pod uwagę, że na swoje nieszczęście lubię słuchać muzyki dość głośno (70-90% możliwości), wynik ten robi jeszcze większe wrażenie. Być może to niskie temperatury, jakie aktualnie panują w naszym kraju, mogły mieć przełożenie na wspominane czasy pracy, jednakże fakty są takie, a nie inne.
W pełni naładowane etui potrafi więc wydłużyć czas pracy do ponad 30 godzin, co brzmi w tej cenie nawet więcej niż obiecująco. A skoro już mowa o ładowaniu to dodam tylko, że nakarmienie pudełeczka od 0 do 100 procent zajmuje nieco ponad półtorej godziny.
Mimo, że – jak wspominałem – nie wyczuwałem szczególnej różnicy w przypadku jakości rozmów pomimo reklamowanej redukcji, wygląda na to, że ma ona wpływ na szybkość drenowania baterii. Nawet 20-minutowa rozmowa potrafiła zjeść około 15-20%. W przypadku osób lubiących rozmawiać przez słuchawki, życzliwie ostrzegam. W związku z tą sytuacją nie dziwi mnie brak deklarowanego czasu pracy w trakcie rozmów, choć też z uwagi na tempo nie mogę wykluczyć też jakiegoś błędu w oprogramowaniu, które może (ale nie musi) być z czasem poprawione.
Na plus pragnę odnotować także szybkie ładowanie pchełek. Istotnie 10 czy 15 minut w etui i muzyką można cieszyć się nieprzerwanie przez ponad 2 godziny, a co za tym idzie trudno wyobrazić sobie sytuację, że zostajemy bez naszych ulubionych utworów przez dłuższą chwilkę, jeśli tylko w etui jest jeszcze odrobina energii.
W tym przedziale cenowym, bez zaskoczenia – nie uświadczymy obecności ładowania bezprzewodowego. Jedyny sposób nakarmienia etui to podpięcie przewodu przez port USB-C.
Podsumowanie
Podsumowując, realme Buds T100 to słuchawki, którym brakuje nieco pazura, czegoś, co pozwoliłoby im wyróżnić się bardziej z tłumu. Sprzęt ten oferuje bardzo dobry czas pracy (lepszy niż deklarowany) oraz poręczną konstrukcję. Z drugiej strony jednak tylko poprawny, a na dodatek nieco płaski dźwięk i śliski materiał wykonania samych pchełek i etui. W świetle tego nawet pomimo certyfikacji IPX5 wymagana jest szczególna ostrożność w czasie intensywnych treningów. Szkoda też wykluczenia posiadaczy iOS z aplikacji pozwalającej na co prawda podstawowe (ale wciąż…) modyfikacje w zakresie emitowanego dźwięku.
Dajcie znać czy w proponowanej cenie jesteście w stanie wziąć pod uwagę realme Buds T100. Czego Wam brakuje, a co jesteście w stanie wybaczyć? Sekcja komentarzy jest Wasza!