Każdy, kto w ostatnich latach odwiedził Wenecję, zwłaszcza w szczycie sezonu turystycznego, doskonale wie, z czym to się wiąże. Nieprzebrane tłumy powodują, że trudno znaleźć miejsce, by spokojnie usiąść i odpocząć. O jakimkolwiek komforcie zwiedzania nawet nie ma mowy. Romantyczna aura wypełniająca uliczki miasta? To już historia. Władze Wenecji postanowiły, wbrew woli turystów, podjąć radykalne kroki, by przywrócić miastu dawny urok, a mieszkańcom i przybyszom – spokój i możliwość swobodnego czerpania z uroków tej niezwykłej lokalizacji. Pomagają w tym technologie inteligentnego miasta, zapewniające bieżący pogląd na to, co dzieje się w mieście.
Wenecja – miasto pod kontrolą setek kamer i czujników
Jak wielkim problemem Wenecji jest zbyt duża ilość osób odwiedzających miasto w tym samym czasie? Postanowiono zmierzyć to, wykorzystując inteligentne systemy opracowane przez firmę Venis we współpracy z operatorem TIM. 468 kamer, czujniki optyczne i lokalizacja smartfonów pozwalają na odróżnienie turystów od mieszkańców, a także precyzyjne określenie miejsc, w których przebywają najczęściej. Weneckie smart city pozwala również na określenie typowych nawyków przybyszy, bazując na tym, jak przebiega ich pobyt w mieście.
Zgodnie z zapewnieniami władz, analiza ruchu jest w pełni bezpieczna dla mieszkańców i turystów – zbierane dane o położeniu smartfonów są anonimizowane.
Wszyscy się nie zmieszczą
Co konkretnie, dla tego włoskiego miasta, oznacza nadmiar turystów? Przede wszystkim dyskomfort społeczności lokalnej, która nie godząc się na ciągły harmider w mieście, postanowiła wyjechać. Zgodnie z oficjalnymi statystykami, miasto, jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku, zamieszkiwało 175 tysięcy mieszkańców. Obecnie to zaledwie 55 tysięcy.
Jak, na tle mieszkańców, prezentuje się liczba turystów? W czasach, w których nie obowiązywały obecne obostrzenia sanitarne, do Wenecji przyjeżdżało nawet 190 tysięcy osób dziennie. Za sprawą braku turystów ze Stanów Zjednoczonych i krajów azjatyckich, liczba ta spadła do 148 tysięcy. To wciąż zdecydowanie zbyt dużo, dlatego Włosi postanowili, że opracują system limitujący liczbę turystów w Wenecji.
Bramki jak na lotniskach i aplikacja mobilna
Obecnie trwają testy systemu, który będzie precyzyjnie zliczał turystów przekraczających granice miasta Wenecja. Wygląda on niemal dokładnie tak, jak lotniskowe bramki. Czy kiedykolwiek doczeka się wdrożenia? Trudno przewidzieć, zwłaszcza, że wymyślono nieco inny pomysł na zapanowanie nad ruchem turystycznym – aplikację mobilną z…biletami wstępu.
W zależności od pory roku, bilety wstępu do Wenecji kosztowałyby od 3 do 10 euro. Dodatkowo, obowiązywałyby tylko w jednym, wybranym przez turystę dniu. To poważnie ograniczyłoby tłumy, a co za tym idzie zyski z turystyki, jednak, jak przekonują włodarze miasta, wcale nie będzie tak źle.
Wenecja chce znów stać się romantyczna
Jak zauważa jeden z mieszkańców, który od 30 lat trudni się handlem, kiedyś miasto było zdecydowanie bardziej romantyczne. Turyści chętnie spędzali w nim czas, doceniając jego uroki. Teraz, wizyty sprowadzają się do szybkiego selfie na moście Rialto, zjedzenia kebaba i powrotu do pociągu.
Czy nowa technologia sprawi, że miasto Wenecja odzyska dawny blask? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przekonamy się o tym już w sezonie turystycznym 2023, kiedy to ograniczenie ruchu turystów zacznie obowiązywać.