Obiecuję Ci, że po tym tekście nic już nie będzie takie samo, a każdy napotkany na ulicy gołąb będzie budził twoją podejrzliwość, ich skupiska będą przerażać, a obecność ptaków na parapecie sprawi, że szybko zasłonisz okna.
No dobra, wstęp miał tylko zbudować napięcie przed właściwą informacją, która pochodzi z Shandong we wschodnich Chinach, gdzie tamtejsza grupa naukowców z Uniwersytetu Nauki i Technologii przekształciła żywego gołębia w zdalnie sterowaną maszynę. Do tego zasilaną energią solarną.
Kontrola umysłu ładowana energią słoneczną
Jak przejęto kontrolę nad zachowaniem ptaka? Otóż wszczepiono do jego mózgu interfejs, który generuje sygnały oddziałowujące na układ nerwowy. Wszystko super, jednak taki system wymaga zasilania, aby działać. Wcześniej używano konwencjonalnego ogniwa, ale to nie sprawdziło się za dobrze w testach laboratoryjnych, bowiem było zbyt ciężkie i oferowało maksymalnie 45 minut pracy. To mniej więcej tyle, co komercyjny dron. Chińscy badacze przemyśleli sprawę i postawili na inne rozwiązanie, montując na grzbiecie zwierzęcia panel słoneczny wielkości małego smartfona.
To właśnie ten ruch okazał się oczekiwaną innowacją, gdyż pozwolił uzyskać o wiele dłuższy czas kontroli nad gołębiem, jednocześnie go odciążając. Co więcej, interfejs został zaprogramowany tak, by w przypadku niskiego poziomu naładowania stymulować zwierzę do przemieszczenia się w nasłonecznione miejsce.
– Wyniki pokazują, że w przypadku zwierząt, które są aktywne na świeżym powietrzu, takich jak gołębie domowe, czas pracy jest znacznie wydłużony po zainstalowaniu tego systemu i mogą one wykonywać zadania w odległych miejscach, nie martwiąc się o energię.
– przeanalizowali naukowcy z Shandong
Późniejsze testy wykazały, że nowy typ zasilania pozwolił sterować ptakiem przez dwie godziny, a dokładność odbieranych sygnałów była bardzo wysoka i oscylowała w granicach 80-90 proc. Bez wątpienia osiągnięto wysoki wpływ na manipulowanie kierunkiem jego lotu, a błędy, które się zdarzały w komunikacji, wynikały najprawdopodobniej z powodu zmęczenia, wewnętrznego oporu lub silnych, nieoczekiwanych zakłóceń w otwartym środowisku.
Czy to etyczne?
Mało kto lubi gołębie i mógłby powiedzieć – dobrze wam! Macie za swoje! Przecież nie raz narobiłyście na czyjąś kurtkę! Usprawiedliwienia można szukać także w fakcie, że takie badania są wykonywane już od co najmniej dwóch dekad (japoński zespół badawczy zademonstrował kontrolę mózgu zwierząt w 1997 roku) na różnych gatunkach.
Niestety, fakty są takie, że ta technologia jest daleka od ideału, a manipulowanie zachowaniem zwierząt odbywa się poprzez sprawianie im dyskomfortu. Do ich mózgu wysyła się odpowiednie sygnały, które imitują ból albo strach, wymuszając posłuszeństwo. Umówmy się – nikt nie chciałby żeby jego umysł padł ofiarą hakowania, niezależnie od jego złożoności.
Po co te eksperymenty?
Najczęściej w celach militarnych. Żywy dron może być niezauważalny w warunkach bojowych i służyć jako nośnik dla instrumentów wywiadowczych oraz broni. Wiele agencji jest zainteresowanych rozwijaniem tej technologii, w tym amerykańska DARPA, która swojego czasu bardzo poważnie rozważała stworzenie sterowanych rojów owadów, a nawet finansowała projekty związane z badaniem potencjału rekinów do szpiegowania.
Największą przeszkodą w użyciu zwierząt jako robotów jest jedna rzecz – ograniczenia związane z zasilaniem. Urządzenie sterujące mózgiem potrzebuje stałego i stabilnego źródła energii, a – co więcej – trzeba dostarczyć prąd nie tylko modułowi wewnątrz organizmu, ale też urządzeniom do dwustronnej komunikacji.
Być może zastosowanie panelu słonecznego przez chińskich naukowców okaże się większym przełomem niż myślimy i znajdzie szersze zastosowanie. Ci zapowiedzieli, że nie spoczną na laurach i będą kontynuowali prace. Obecnie rozważają dodanie połączenia z AI, aby zoptymalizować działanie modułu.