Czym Google będzie kusić potencjalnych klientów tym razem? Co wiemy o nowym Chromecast? Zapraszam do lektury!
Niedawno pisałem o premierze Google Pixel 7 oraz Pixel 7 Pro. Zaznaczyłem, że poza nowymi przedstawicielami serii Pixel, gigant z Mountain View może zaprezentować coś jeszcze. Wiele wskazuje na to, że jednym z urządzeń może być nowa wersja Google Chromecast.
Dla nieobeznanych w temacie – Chromecast to urządzenie pozwalające przekształcić dowolny telewizor w namiastkę smart TV. Każda kolejna generacja pozwalała na zaimplementowanie coraz większej liczby funkcji. Najnowsza, czwarta, została wprowadzona na rynek pod koniec 2020 roku i, o ile dobrze pamiętam, na premierę kosztowała u nas około 450 złotych.
Pierwsza generacja zadebiutowała na rynku w 2013 roku i dopiero po 6-ciu latach Google zaprzestało jego wsparcia. Wielu wydawało się, że wraz z czwartą generacją, historia Chromecast się zakończy. Tymczasem dowody wskazują na coś innego.
Czego możemy spodziewać się po nowym Chromecast?
Przede wszystkim ograniczenia funkcjonalności względem Chromecasta 4.0. Najnowsze urządzenie w portfolio Google ma oferować 2 GB RAM (tyle samo, co poprzednik), ale odtwarzać treści w rozdzielczości Full HD. Urządzenie z 2020 roku radzi sobie z wideo w 4K i 60 klatkach na sekundę.
Jest to jedyna pewna i najważniejsza zmiana. Jeśli chodzi o walory estetyczne, to najnowszy Chromecast nie odbiega wizualnie od Chromecasta 4.0, choć ma być od niego mniejszy.
Czy przystawka do telewizora w 2022 roku ma sens?
Pierwszą rzeczą, jaką pomyślałem, kiedy dowiedziałem się o nowym Chromecast, było „ale po co?”.
Obecnie niemal niemożliwe jest nabycie telewizora, który nie oferowałby połączenia z Internetem. Podczas pisania tego artykułu nawet sprawdziłem w jednym ze sklepów specjalizujących się w sprzedaży urządzeń elektronicznych, czy w ogóle mają non-smart TV w swoim asortymencie. Mieli, całe 39 sztuk.
Na 464 oferowane telewizory.
Jednak po głębszej analizie stwierdziłem, że może implementacja tego typu urządzenia ma jednak sens. Ostatecznie nie wszyscy mogą sobie pozwolić na zakup nowego telewizora, natomiast przystawki oferujące odtwarzanie treści w najwyższych rozdzielczościach są albo drogie, albo niepotrzebne.
Po co kupować urządzenie, które potrafi odtwarzać treści w 4K i 60-ciu klatkach, jeśli telewizor, którym dysponujemy, ma możliwość odtwarzania obrazu w formacie HD Ready i 30 klatkach na sekundę?
Dlatego zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli nowa propozycja Google zostanie odpowiednio wyceniona
(i w ogóle trafi na nasz rynek), to może znaleźć całkiem konkretne grono odbiorców.