Philips Hue Go to lampka, która najlepiej sprawdzi się w roli lampki nocnej i wszędzie tam, gdzie do tej pory do stworzenia klimatycznego nastroju wykorzystywane były świeczki. Jako część systemu Hue oferuje niezliczone możliwości konfiguracji i obsługę za pomocą asystentów głosowych. Potrafi również zaskoczyć szerokim wachlarzem wariantów pracy nawet wtedy, gdy pracuje bez internetu.
O pozytywnym zaskoczeniu słów kilka
W swojej pracy często zdarza mi się testować różne urządzenia elektroniczne. Jednym z moich ulubionych uczuć z tym związanych jest pozytywne zaskoczenie, kiedy po danym sprzęcie nie spodziewałem się niczego specjalnego, a w praktyce okazało się, że jest wręcz przeciwnie i bardzo chciałbym mieć możliwość korzystania z niego na co dzień. Taka sytuacja miała miejsce właśnie przy okazji testowania Philips Hue Go. Mimo początkowego uprzedzenia, taką lampkę mógłbym mieć w swojej sypialni (bo właśnie tam użytkowałem Hue Go) na stałe.
Już od około miesiąca testuję wiele urządzeń z linii Philips Hue. Mimo tego, lampka Hue Go potrafiła się wyróżnić i to w sposób niezwykle pozytywny. Postanowiłem więc, że to właśnie jej poświęcę swoją pierwszą recenzję na łamach oiot.pl
Co potrafi miska ryżu?
Opakowanie z recenzowaną lampką nie zawiera niczego poza nią samą, kablem ładującym i niezbędną dokumentacją. Chcąc skorzystać z jej pełnych możliwości, musimy więc dysponować mostkiem Hue, który co do zasady sprzedawany jest w zestawie z kilkoma żarówkami. Istnieje również możliwość nabycia samego mostka – to koszt około 200 złotych. Nie ma jednak powodów do paniki jeśli takiego mostka nie posiadamy – swoje podstawowe funkcje lampka oferuje również bez niego.
Skąd mowa o misce ryżu? Otóż wyłączona Hue Go wygląda właśnie jak przezroczysta salaterka wypełniona czymś białym, na przykład mlekiem, albo właśnie ryżem. Salaterkę przypomina również wymiarami – wysokość 7,9 cm i 15 cm średnicy to niewiele.
Odczucia co do wyglądu testowanego oświetlenia zmieniają się tuż po jego włączeniu. Trybem pracy, który zobaczyłem jako pierwszy było symulowanie płomienia zapalonej świecy. Barwa generowanego światła przybrała więc odcień ciemnej pomarańczy, przez co skojarzenia z ryżem odpłynęły w siną dal. W ich miejsce pojawiło się inne, jeszcze silniejsze skojarzenie – testowana lampka przez dłuższą chwilę przypominała mi znicz. Na szczęście, chwila minęła i można było w pełni dać się zachwycić urokowi tego niepozornego urządzenia.
Bardzo prosta, stonowana bryła sprawia, że Hue Go jest konstrukcją niezwykle neutralną – sprawdzi się w niemal każdym wnętrzu, jakie przyjdzie jej zdobić. Gdy tylko skojarzenia minęły, w pełni doceniłem jej wzornictwo. Proste, nienachalne, przyjemne dla oka, powodujące, że nieużywana lampka dosłownie wtapia się w tło.
Hue Go jako urządzenie w pełni samodzielne
Jak wspomniałem wyżej, Philips Hue Go, mimo, że jest częścią dużego systemu, może pracować samodzielnie, jak każda lampka LED. Dzięki jedynemu wbudowanemu przyciskowi można ją, co naturalne, włączyć i wyłączyć, zmienić tryb świecenia, a w trybie światła stałego również jego kolor. Łącznie dostępne są następujące tryby:
- barwa ciepła biała;
- barwa zimna biała;
- dowolny kolor;
- ciepłe światło świecy;
- niedzielna kawa;
- medytacja;
- zaczarowany las;
- nocna przygoda.
Pierwszych trzech nikomu przedstawiać nie trzeba – działają dokładnie tak, jak się nazywają. Cztery ostatnie to efekty dynamiczne, pozwalające nadać pomieszczeniu wyjątkowy klimat, z kolei ciepłe światło świecy. To coś, co wywołało u mnie zachwyt. W tym trybie lampka Philips Hue Go prezentuje się po prostu obłędnie, a pomieszczenie wypełnia się przyjemnym, ciepłym światłem. Delikatne przygasanie, symulujące płomień świecy, pomaga w stworzeniu miłego nastroju. Dość powiedzieć, że mój półtoraroczny syn upodobał sobie zasypianie właśnie przy ciepłym świetle świecy. Obok takiej rekomendacji żaden rodzic nie przejdzie obojętnie.
Testowana lampka posiada wbudowany akumulator, który pozwala na pracę bez konieczności podłączenia do źródła zasilania. Niestety, wystarcza na zaledwie 3 godziny pracy, przez co przydać się może jako tymczasowa dekoracja garden party, czy podczas krótkiej przerwy w dostawie prądu.
Hue Go jako element ekosystemu
Po sparowaniu Hue Go z mostkiem Hue, lampka staje się elementem ekosystemu i zyskuje spore rozwinięcie swoich funkcji. Poza pełną kontrolą z poziomu smartfona, bez problemu mogłem sterować nią przez Google Home. Po poprawnej konfiguracji i przyporządkowaniu do właściwego pomieszczenia będzie również reagować na komendy wydawane asystentowi głosowemu. Po sparowaniu z aplikacją może również pracować w jednym z trybów możliwych do aktywacji z poziomu aplikacji:
- Zachód słońca na sawannie;
- Tropikalny zmierzch;
- Zorza polarna;
- Wiosenny kwiat;
- Relaks;
- Czytanie;
- Koncentracja;
- Energia;
- Jasne;
- Przyciemnione;
- Lampka nocna.
Uruchamianie i wyłączanie o określonej godzinie – żaden problem. Wyłączenie po określonym czasie – również możliwe. Dodatkowo, jeżeli w pomieszczeniu, w którym znajduje się lampka, stoi również nasz komputer i uruchomimy na nim aplikację Hue Sync, lampka będzie mogła dostosowywać się do tego, co w danym momencie widzimy na ekranie monitora, tworząc znany z telewizorów Philipsa efekt ambilight.
Jak na tak malutkie urządzenie – umiejętności z całą pewnością mu nie brakuje.
Ładny, przydatny i uroczy dodatek
Lampka Philips Hue Go to dodatek, który potrafi odmienić każde wnętrze, w którym się znajdzie, wypełniając je ciekawymi efektami świetlnymi. Dzięki możliwości współpracy z ekosystemem Hue staje się bardzo ważnym elementem oświetlenia inteligentnego, odpowiadającym za nastrój w danym pomieszczeniu. To również jedna z ciekawszych propozycji rozszerzenia i wejścia do systemu Hue. Dla wielu, być może nawet bardziej interesująca niż pojedyncze żarówki. Testowany sprzęt świetnie nadaje się do oświetlenia sypialni, a to właśnie tam łapie nas największy leń i chcielibyśmy sterować wszystkim z poziomu smartfona. To obecnie jeden z moich ulubionych inteligentnych gadżetów, który każdemu serdecznie polecam.