Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest pędzić na deskorolce z dodatkowym napędem, ale bez inwestowania w nową, elektryczną wersję? Jeśli tak, to właśnie pojawiło się coś interesującego — REM to nowe urządzenie, które można zabrać ze sobą wszędzie i cieszyć się dodatkowym pchnięciem w czasie jazdy, wtedy kiedy tylko zajdzie potrzeba.
Czym jest REM i jak skorzystają na nim deskorolki?
Ten drążek napędowy to przenośne urządzenie, którego nie potrzebujesz przyczepiać do pojazdu. Wygląda trochę jak kij z regulowanym uchwytem na górze i kołem na dole. Obracanie pokrętła na górze uruchamia bezszczotkowy silnik o mocy 3000 W, który napędza szerokie koło poliuretanowe za pomocą mechanizmu napędzanego paskiem. Dzięki temu deskorolka może osiągnąć prędkość nawet do 40 km/h. Co ważne, nie ma w nim własnych hamulców. To znaczy, że zatrzymujesz się tak jak zawsze – musisz to robić samodzielnie i mieć kontrolę nad jazdą.
Główną zaletą tego wynalazku jest to, że nie ingeruje on zbytnio w Twoje ulubione pojazdy. Jest prosty w montażu, dlatego też nie będzie odczuwalnym obciążeniem. REM to alternatywa dla tych, którzy chcą czasem poczuć dodatkową moc, ale nie chcą rezygnować z tradycyjnej jazdy deskorolką.
Warto dodać, że ze względu na swoje wymiary można go nazwać mobilnym. Gdy jest nieużywany, można go łatwo rozłożyć na dwie części i zabezpieczyć za pomocą rzepów. Cała konstrukcja waży 5 kg i ma specjalny uchwyt w postaci materiałowego paska, który ułatwia przenoszenie, dlatego można go zabrać zarówno na spacer z przyjaciółmi, czy na wakacje.
Drążek napędowy REM — cena i dostępność
Zanim zdecydujemy się na zakup urządzenia to z uwagi na to, że REM jest nietypową formą transportu, warto sprawdzić, czy miejsca, w których na przykład mamy zamiar korzystać z niego na wakacjach, nie mają ograniczeń w jego używaniu. Jeśli natomiast chodzi o dostępność, to właśnie trwa kampania crowdfundingowa na platformie Kickstarter. Jeśli założymy, że odniesie ona sukces to, urządzenie możemy otrzymać za cenę o wysokości około 3453 złotych (799 euro) plus wysyłka do Polski dodatkowe 300 złotych (70 euro). Planowana cena detaliczna ma wynosić 5186 złotych (1200 euro). Sporo, jak na wiosło.