Naukowcy z Australii i Wielkiej Brytanii planują odbyć nietypową podróż. Liczą, że Teslą zdołają pokonać ponad 15 tysięcy kilometrów bez ładowania standardową ładowarką. Ładować auto będą… rozwijane plastikowe panele słoneczne.
Panele słoneczne stanowią jedno z najbardziej ekologicznych odnawialnych źródeł energii. Jednak czy zdołają zasilić samochód elektryczny podczas długiej podróży? Naukowcy postanowili to sprawdzić w ramach projektu „Charge Around Australia”. Wyprawa ma za zadanie zwrócić uwagę Australijczyków na problem zmian klimatycznych.
Popularna Tesla i zwijane panele
Przed zyskującą na popularności Teslą postawione będzie nie lada wyzwanie. Naukowcy w ramach projektu chcą pokonać ponad 15 tysięcy kilometrów najbardziej odległych obszarów Australii Zachodniej i Centralnej. Liczba dostępnych ładowarek jest tam bardzo ograniczona, co zdecydowali się wykorzystać badacze. Auto będzie ładowane specjalnymi składanymi panelami słonecznymi.
Elementy ładujące zostały wykonane z plastiku, na który nadrukowano pochłaniacze energii. Mimo wszystko zadanie będzie niezwykle ekstremalne. W obszarach, po których będą poruszać się badacze, nie brakuje słońca, co poza dużymi możliwościami ładowania, przekłada się na bardzo wysokie temperatury. Tym samym podróżnicy będą zmuszeni codziennie w niezwykle ciężkich warunkach składać i rozkładać panele. Dodatkowo zagrażać im będzie bród i kurz, którego zwyczajnie nie da się uniknąć w takich miejscach.
Edukacja i zysk?
Eksperyment będzie stanowił odpowiedź na pytanie, czy auto elektryczne może pokonać taką trasę. Jak wynika z badań, większość kierowców nie decyduje się na kupno auta elektrycznego ze względu na ograniczenia płynące z zasięgu. W miejscach takich, jak Australia, lęk ten się pogłębia, ponieważ jest wiele obszarów, gdzie stacji ładowania po prostu niema.
By przekonywać klientów, firmy pracują nad mobilnymi pakietami zasilania, jednak ładują one niezwykle powoli i stanowią duży wydatek, co również odstrasza chętnych. Alternatywą na takie problemy mogą się stać drukowane panele słoneczne, które można rozwinąć w dowolnej chwili. Przy okazji zajmują one niezbyt dużo miejsca, co również pozwoli swobodnie schować je w bagażniku i wozić na wszelki wypadek – tak, jak koło zapasowe.
Do tego eksperymentu wykorzystano drukarkę do etykiet na wino, co pozwoliło rozwiązań wiele problemów. Koszt 0,3 metra kwadratowego takiego panelu to 3,33 dolara, co jest naprawdę korzystnym wynikiem. Folia składa się z przezroczystej elektrody słonecznej laminowanej tworzywem PET.
Podróż rozplanowana została na 84 dni, w trakcie których naukowcy zatrzymają się w 70 szkołach, by reklamować zdobycze technologii i możliwości aut elektrycznych. Dodatkowo przybliżać będą problematykę ocieplenia klimatu i konsekwencje w przypadku braku podejmowania działań.
Czy wyprawa zakończy się sukcesem? O tym przekonamy się już niedługo. Inicjatywa jest z pewnością ciekawa i może korzystnie wpłynąć na wizerunek aut eklektycznych.