Wyobraź sobie, że możemy wykryć pożar, zanim zacznie się szerzyć i palić wszystko na swojej drodze. Brzmi dość nieprawdopodobnie? W Oakland w Kalifornii jest to już rzeczywistością. Właśnie tam testuje się nową technologię – dziesięć specjalnie rozmieszczonych czujników, które są w stanie szybko wykryć pożar i natychmiast zaalarmować straż pożarną.
System ostrzegania „na nosie”
Nie jest to jednak typowy system alarmowy. Te czujniki działają na zasadzie… nosa! Tak, dobrze przeczytałeś. Sensory te, zamiast polegać na kamerach, „wąchają” powietrze, zbierając informacje o poziomach gazów, takich jak tlenek węgla, dwutlenek węgla, tlenek azotu i cząstki stałe. Zostały strategicznie rozmieszczone na obszarach, gdzie osiedla ludzkie spotykają się z dziką przyrodą, tak by natychmiast powiadomić straż pożarną miasta.
Przełomowe jest to, że połączenie tych danych z algorytmami sztucznej inteligencji pozwala „wyczuć” pożar na bardzo wczesnym etapie, zanim przerodzi się w niszczycielski żywioł. Straż pożarna w Oakland nazywa je „węchowymi sensorami”.
W dodatku nie ma potrzeby, by martwić o to, że urządzenia naruszą w jakiś sposób prywatność. W sensorach nie ma żadnej technologii audio, czy wizualnej, zamiast tego skupiają się na wykrywaniu niebezpieczeństwa, aby chronić miasto.
Wizja przyszłości
Oakland to pierwsze miasto, które zamontowało te małe urządzenia na własnych słupach oświetleniowych, dzięki czemu pracownicy mogą łatwo dostać się do nich w razie potrzeby. Ale to dopiero początek. Wyobraź sobie świat, w którym te sensory są integralną częścią systemów ochrony domów. Można by wtedy spać spokojnie, wiedząc, że jeśli coś zacznie się palić, to „elektroniczny nos” zareaguje natychmiast.
Czy to oznacza, że pożary leśne znikną raz na zawsze? Oczywiście, że nie. Ale dzięki temu typu technologiom będziemy mogli lepiej reagować na zagrożenia i, miejmy nadzieję, ratować więcej domów, a przede wszystkim życia.
A to już jest coś, co zasługuje na naszą uwagę.