Krótkometrażowe anime Dog & The Boy miało być dla Netflixa krokiem w przyszłość, a okazało się strzałem w stopę. Internauci skrytykowali użycie AI w procesie produkcji tytułu po tym, jak japoński oddział serwisu ogłosił w mediach społecznościowych, że takowe działanie miało miejsce. Czy oburzenie komentujących jest uzasadnione?
Religia, polityka – nic z tych rzeczy. O nic nie pokłócisz się bardziej niż o użycie AI
Temat sztucznej inteligencji polaryzuje najmocniej wtedy, gdy jej zastosowanie dotyka sztuki wizualnej. Z jednej strony mamy entuzjastów tego typu rozwiązań, którzy w narzędziach pokroju Midjourney widzą możliwość zbudowania nowej niszy, alternatywnego nurtu w sztuce, który może współistnieć z ludzkimi pracami na tych samych zasadach. Z drugiej wielu przeciwników, zarzucających generatorom AI kopiowanie artystów, a nawet okradanie ich z pomysłów.
Bez wątpienia jest to problem na miarę naszych czasów, pobudzający w przestrzeni publicznej liczne dyskusje, w których obie strony udowadniają swoje racje, a ogólny osąd, adekwatnie do zaistniałego wydarzenia, przechyla szalę raz w jedną, raz w drugą stronę.
Netflix publikuje post, po którym poleciały kamienie i butelki
Nową burzę w sieci wywołał post Netflix Japan, w którym oznajmiono internautom, że do produkcji krótkometrażowego anime Dog & The Boy użyto algorytmów sztucznej inteligencji. Komentujący zaczęli rzucać w stronę platformy wszystkim, co było pod ręką.
Zdroworozsądkowo można byłoby pomyśleć, że czepiają się na wyrost, bo AI zajęło się wyłącznie generowaniem tła, ale kiedy nie wiesz, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze – użytkownicy Twittera nie kupili wyjaśnień serwisu, dotyczących problemów kadrowych w branży anime.
Krótki film ze wspólnego projektu animowanego Dog & The Boy, stworzonego przez Netflix Anime Creators Base, dewelopera technologicznego Rinna Inc. i WIT STUDIO. Jako eksperymentalny wysiłek, aby pomóc branży anime, która cierpi na niedobór siły roboczej, wykorzystaliśmy technologię generowania obrazu dla obrazów tła wszystkich trzyminutowych cięć wideo!
– ogłosił Netflix Japan
I wtedy właśnie zagrzmiało. Komentujący nie szczędzili gorzkich słów, zarzucając Netflixowi korporacyjną bezduszność, cwaniactwo i usilne optymalizowanie kosztów.
Czy to nie jest wspaniałe, przejście od niedopłacania animatorom do niepłacenia im wcale. Co będzie dalej? Zamiana aktorów głosowych na TTS? Scenarzystów na ChatGPT? Ile pieniędzy potrzebują ci dyrektorzy?
– napisał użytkownik bligboi
O tak, jasne, niesławny niedobór siły roboczej artystów, naprawdę niemożliwy do znalezienia tych nieznośnych artystów. Czy jesteś pewien, że to, na co cierpisz, nie jest brakiem moralności i etyki?
– dodała Aleksandra Diboine’a
Wiele opinii bazowało też na tym, że AI zabiera pracę artystom, którzy i tak nie zarabiają wiele. Według szacunków portalu VICE początkujący ilustratorzy anime inkasują marne 200 dolarów miesięcznie, a najlepsi w swoim fachu od 1400 do 3800 dolarów miesięcznie. Umówmy się, nawet te stawki nie są imponujące, biorąc pod uwagę fakt, że japońska kultura pracy, delikatnie mówiąc, jest bardzo wymagająca i o przepracowanie w takich warunkach nie jest trudno.
Warto wspomnieć dość głośną sprawę twórcy Kazuyoshi Yaginuma, który zmarł, będąc w firmie. Po tym zdarzeniu fani i współpracownicy odważyli się mówić głośno, że branża anime ma dziś duży problem, że wszechobecny stres związany z terminami i eksploatowanie pracowników do granic fizycznych możliwości mogą doprowadzić nawet i do najgorszego.
WIT STUDIO, jak mogliście? Oglądałem wasze produkcje
WIT STUDIO ma na swoim koncie hitowe serie, takie jak Attack On Titan czy lubiana przeze mnie Vinland Saga, opowiadająca historię wikinga Thorfinna, więc ich obecność przy tego typu projektach, nie ukrywam, trochę mnie dotyka, bo jawi mi się jako średnio etyczna. Z drugiej strony staram się to wszystko racjonalizować i tłumaczyć sobie, że technologia ewoluuje, że użycie AI daje wiele przewag, by nie być tym, który walczy z maszyną parową.
Jeżeli miałbym cokolwiek ocenić, to tylko wybiórcze podejście tłumu do obrony stanowisk pracy, gdy te zanikają na rzecz nowoczesnych narzędzi – dlaczego mniej obchodzą nas kasjerzy od twórców bajek? Dlaczego podnosimy szum o grafików, a nie martwimy się losem kierowców, których wypierać będą systemy autonomicznej jazdy? Tego nie wiem, ale obawiam się, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
A ty, co sądzisz o krytyce, z jaką spotykał się Dog & The Boy?