Boom na reaktory jądrowe się zmniejszył i w tym momencie jesteśmy w swojego rodzaju wgłębieniu sinusoidy. Wygląda jednak na to, że czeka nas początek nowej ery. Czy kraje zostaną zasilone przez pływające reaktory jądrowe?
Epoka, w której stawiano w Europie dużą ilość elektrowni jądrowych, dobiegła końca już jakiś czas temu. Niektóre państwa teraz starają się wrócić do tego, jednak przez niepokoje społeczne czasem nie mogą – tak, jak ma to miejsce w polskim Żarnowcu. Rozwiązanie tego problemu wymyślili Duńczycy, którzy zaprezentowali pływające reaktory jądrowe.
Nowe źródła zasilania dla państw
Duński koncern Seaborg ogłosił, że z pozytywnym wynikiem przeszedł testy wykonalności Amerykańskiego Biura Żeglugi, co daje zielone światło do zrealizowania projektu pływającego reaktora jądrowego.
Przedstawiciele duńskiej firmy są bardzo zadowoleni z osiągniętych rezultatów testowych, co umożliwia przejście do następnego etapu prac. Budowa ma się rozpocząć niemal natychmiast, by osiągnąć cel wyznaczony na 2025 rok. To właśnie wtedy ma rozpocząć pracę pierwsza komercyjna barka energetyczna.
Nowe reaktory zmienią świat?
Barki będą wytwarzać prąd z niezwykle wydajnych reaktorów jądrowych IV generacji, które jako materiał chłodzący wykorzystują sól (reaktory typu MSR). Specjalnie zaprojektowany generator będzie mógł być instalowany bezpośrednio w specjalnie przygotowanych barkach, co umożliwi ich transport do dowolnego kraju. Energia będzie w pełni ekologiczna.
Żegluga morska wiąże z reaktorami typu MSR bardzo duże nadzieje. Ostatnio informowaliśmy, że firma Ulstein przygotowała nowy okręt, który będzie zasilany takim reaktorem. Pierwszą jednostkę nazwano Thor. Nowy statek będzie mógł pełnić wiele zadań, w tym te ratunkowe. Wygląda zatem na to, że reaktory IV generacji odmienią nie tylko przyszłość żeglugi, ale również na nowo zdefiniują kontynentalne zasilanie energią jądrową.
Nowa koncepcja to nowe możliwości
Główną zaletą konstrukcji Seaborga będzie dostarczanie czystej i stosunkowo niedrogiej energii w każde miejsce na ziemi, do którego da się dopłynąć. Ta mobilność może sprawić, że regiony, które do tej pory nie miały przestrzeni do budowy takich instalacji, teraz będą mogły czerpać z nich energię. Dodatkowo pływające barki będą mogły być wykorzystane po kataklizmach, gdzie dochodzi do przerwy w dostawach prądu, który może być niezbędny do uratowania życia, jak ładowanie sprzętu ratunkowego czy też zasilanie szpitali (lub szpitali polowych).
Inną zaletą będzie wpływ na środowisko, przez bezpośrednią dekarbonizację wytwarzanej energii. Z wyliczeń wynika, że w ciągu eksploatacji jednego reaktora, ilość dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery spadnie o ponad 33 miliony ton. Na pierwszych jednostkach będą montowane po dwa reaktory o mocy 200 MW.
Czy Polska również sięgnie po takie rozwiązanie? Trudno powiedzieć, jednak zacumowanie kilku takich wzdłuż naszego wybrzeża lub nawet w dorzeczach, mogłoby radykalnie obniżyć ceny prądu, a przy tym zmniejszyć szkodliwość dla środowiska.