Obecnie w sprzedaży dostępnych jest wiele różnych termorobotów w różnych przedziałach cenowych. Dziś, tak pół żartem, pół serio, postanowiłem przyjrzeć się najtańszej możliwej opcji. Przed Wami Monsieur Cuisine Mini, czyli po prostu Lidluś.
Wideorecenzja
Zawartość opakowania i obudowa
W opakowaniu znajdziemy praktycznie wszystko, co potrzebne jest w codziennym użytkowaniu. Jest więc samo urządzenie, misa wraz z dołączaną pokrywką wraz z zatyczką, będącą jednocześnie miarką. Poza tym mamy nóż, mieszadło do ubijania, łopatkę do wybierania czy wkład do gotowania na parze. Ciekawostką jest ostatni element, a mianowicie cztery baterie AA, które zasilają urządzenie.
Porównując go z dużymi Lidlomixami, odwzorowanie jest naprawdę bardzo dobre. To po prostu mniejsza wersja, która wygląda niemal identycznie. Szczególnie, jeśli mówimy o Monsieur Cuisine Connect. Względem Monsieur Cuisine Smart jest trochę różnic, bo Smart i Connect też się między sobą różnią, o czym przeczytacie tutaj.
Jedyne większe różnice są takie, że nóż jest wykonany z tworzywa sztucznego, więc nie rozdrobnimy twardych produktów. Do tego w przypadku Monsieur Cuisine Mini nie mamy do czynienia z wkładem do gotowania ryżu wewnątrz misy. Ważne jest to, że wszystkie akcesoria możemy myć w zmywarce (oczywiście oprócz jednostki głównej z zamontowanym silnikiem).
Ciekawy jest na pewno fakt, że nóż jest wyjmowany, co bardzo ułatwia wybieranie. Nawet przy dużych Lidlomixach ten nóż jest cały czas na dnie. A tutaj, w małym Lidlusiu, możemy go wyjąć. To mnie mega zaskoczyło, ponieważ jest to bardzo przyjemne ułatwienie, którego mocno brakuje mi w większych robotach.
Jeśli chodzi o obudowę, mamy przede wszystkim mały ekranik, na którym nie wyświetlają się jakieś precyzyjne instrukcje, długie teksty, tylko wszystko jest pokazywane za pomocą symboli. Ekran jest trójkolorowy (czarny, niebieski, czerwony). Pod nim znajduje się klawisz z pokrętłem… bo sam ekran niestety nie jest dotykowy. Wszystko robimy za pomocą klawisza pod nim, do czego trzeba się przyzwyczaić.
Całość jest malutka i zgrabniutka, a dodatkowo świetnie wykonana. Przez kompaktową budowę zmieści się w najmniejszych kuchniach. Nawet w jakże popularnych mikrokawalerkach.
Obsługa i funkcje
Monsieur Cuisine Mini uruchamiamy przytrzymując klawisz pod ekranem. I tutaj od razu pierwszy plus, ponieważ nie ma konieczności konfiguracji, logowania i nawiązywania łączności. Wszystko jest gotowe do użytku! Nie będzie też żadnych problemów z łącznością z serwerem, co zdarzało się w dużych Lidlomixach.
Świetne jest to, że nawet dźwięk przy uruchamianiu jest identyczny, jak w Monsieur Cuisine Connect czy Monsieur Cuisine Smart, więc pomyślano dosłownie o wszystkim! Na wyświetlaczu zobaczymy ekran główny. Od razu mamy trzy główne ustawienia, czyli prędkość, czas i temperaturę*. Zmieniamy je po kliknięciu klawisza pod ekranem. Najpierw zmieniamy czas, gdzie możemy wybrać od 5 sekund do 2 minut z przedziałką co 5 sekund. Gdy klikniemy ponownie, ustawiamy prędkość w dziesięciostopniowej skali. Jeszcze jedno kliknięcie ustawia temperaturę, a po kolejnym wciśnięciu rozpoczyna się praca urządzenia.
Z ekranu głównego możemy też przejść do książki z przepisami. Mamy ich tutaj wbudowanych aż pięć, czyli:
- mleko czekoladowe,
- gofry,
- jogurt malinowy,
- jogurt waniliowy,
- ciasto czekoladowe do upieczenia w mikrofali.
Wszystkie czynności są pokazane krok po kroku za pomocą symboli. Z użyciem liczb pokazane jest tylko, ile łyżek jakiegoś składnika musimy wsypać. Nie ma tutaj nic do czytania, przez co wszystko jest bardzo proste i przejrzyste. Lidlusia z powodzeniem obsłuży nawet dziecko.
Kolejna ikona to ustawienia. Tutaj możemy dostosować głośność dźwięków. Poza tym jest waga*, na której ręcznie możemy ustalić, ile wsypaliśmy jakiegoś produktu. Są też dodatkowe ustawienia obrotów, gdzie znajdziemy tryb turbo oraz obroty wsteczne, które sprawdzą się na przykład do ciast. Ostatnia ikona to powrót do ekranu głównego.
Działanie w praktyce
Poza tymi pięcioma wbudowanymi przepisami można oczywiście zrobić dużo więcej. Praktycznie wszystko, co nam się tylko wymyśli! Możemy korzystać z ustawień własnych, dzięki czemu całość będzie prawie tak samo funkcjonalna, jak duże Lidlomixy. Bez problemu coś wymieszamy, możemy też ubić białka, bitą śmietanę, a nawet, gdy będziemy dłużej ubijać, uda nam się uzyskać masło.
Na pewno przewagą nad dużymi robotami jest to, że możemy robić bardzo małe porcje. W dużych robotach nie ubijemy przecież jednego białka, śmietany na jedną kawę czy chociażby masła na jednoosobowe śniadanie. A tutaj jest to jak najbardziej możliwe!
Jedynie co, to ten mały Lidluś nie ma funkcji grzania i ważenia. Są to atrapy i fikcyjne funkcje (dlatego też wyżej zostały oznaczone gwiazdką ;)). Tak więc nie odważymy automatycznie składników, musimy zrobić to ręcznie. Jednym ze sposobów na ominięcie tego jest umieszczenie wagi pod urządzeniem. Wtedy bez problemu możemy przepisać tę wagę na ekran Lidlusia.
Praca z ciepłymi produktami też jest możliwa. Przykładowo, gdy wlejemy ciepłą herbatę i dosypujemy cukier, w Monsieur Cuisine Mini możemy go wymieszać. Gotowanie na parze z dodatkową nakładką też jest możliwe. Wystarczy wlać wrzątek i czekać aż chociażby kluska na parze zrobi się ciepła.
Mamy więc naprawdę dużo możliwości i za pomocą Lidlusia przyrządzimy wiele posiłków. Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia i dostępność przepisów (jest ich zaledwie pięć), a przez brak łączności z siecią, aktualizacji nie zrobimy.
Z technicznych aspektów warto wiedzieć, że pojemność całkowita misy to 700 ml, z czego do bezpiecznego użytku możemy korzystać z 300 ml. Wyświetlacz ma przekątną 2,4 cala. Jest to ekran TFT LCD (niestety, nie AMOLED) – do kuchennych zastosowań myślę, że powinno to wystarczyć. Niestety nie znalazłem informacji na temat mocy tego urządzenia, jednak myślę, że jest w zupełności wystarczająca, bo przecież niemal wszystko da się tu zrobić.
Zasilanie jest wyłącznie bateryjne, nie możemy zatem podłączyć żadnego zasilacza. Jest to jednak w zupełności wystarczające na przygotowanie nawet kilkudziesięciu różnych przepisów. Oczywiście zależy też, jak mocno będziemy obciążać silnik. Na przykład przy ubijaniu masła, gdy zaczęły pojawiać się grudki, urządzenie działało nieco ciężej, było czuć lekki opór. Konieczna była też wymiana baterii. Wtedy urządzenie się po prostu zatrzymuje i pojawia się ikona rozładowanej baterii na ekranie.
Podsumowanie
Monsieur Cuisine Mini, czyli Lidluś, to świetny sprzęt, który kosztuje około 200 złotych. Niestety, dostępność sprzętu jest bardzo mała, trzeba cierpliwie polować. Zresztą, często tak samo, jak na duże Lidlomixy.
Naprawdę zaskoczyłem się tym, że Monsieur Cuisine Mini da sobie radę nawet z ubijaniem białek, śmietany czy także masła. I to faktycznie takich małych porcji. Normalnie roboty z jednym białkiem czy taką ilością śmietany na pewno nie dałyby sobie rady.
Urządzenie wymiesza, ubije, ugniecie, a na upartego pozwoli na przyrządzenie ciepłych potraw, dlatego w 100 procentach mogę Wam polecić to urządzenie. Jest to bowiem najtańsza możliwość, jeżeli szukacie podstawowego termorobota.
Oczywiście, Lidlomix to nie jest oficjalna nazwa dla Monsieur Cuisine Connect ani Monsieur Cuisine Smart, a Lidluś Monsieur Cuisine Mini. Tak samo ta recenzja nie jest w pełni poważna (sprawdź datę publikacji ;)).
Serio jest to jednak przyjemny, mały gadżet, który ucieszy oko i przygotuje podstawowe posiłki. No, ale jednocześnie to tylko kreatywna zabawka i o tym też trzeba pamiętać.