Skłamałbym pisząc, że jestem jakimś ogromnym znawcą projektorów. W swoim życiu miałem z tym sprzętem wielokrotnie styczność, ale żadne tego typu urządzenie nie zagościło u mnie na dłużej – z wielu różnych powodów. Czy Wanbo T6 Max ma szansę to zmienić? I tak, i nie.
Dla dużej części ludzi projektor nie jest najlepszym wyborem jako główne centrum domowej rozrywki. W większości scenariuszy tradycyjny telewizor po prostu wygrywa z rzutnikami w podobnych półkach cenowych. Między innymi z tego też powodu ja sam w swoim mieszkaniu posiadam 50-calowy telewizor, a nie żaden rzutnik – choć przyznam, że od dawna chciałbym to zmienić.
Wizja domowego projektora marzy mi się od zawsze, jednak nigdy nie miałem ani dość środków, ani dość miejsca, aby zadbać o porządnej jakości obraz z rzutnika. Półśrodki, w postaci tanich projektorów i „zwykłej” białej ściany, nigdy nie były dostatecznym substytutem „kinowych” doznań. Chińskie Xiaomi przy pomocy Wanbo T6 Max próbuje jednak udowodnić, że tani domowy projektor nie zawsze oznaczać musi tak duże kompromisy.
Specyfikacja Xiaomi Wanbo T6 Max:
- jasność [ANSI lumen]: 550;
- współczynnik kontrastu: 1.35:1;
- rozdzielczość: 1920 × 1080;
- minimalna odległość projekcji: 1.3 metra;
- maksymalna odległość projekcji: 7 metrów;
- żywotność lampy: 20000 godzin;
- złącza:
- 2x USB;
- 1x HDMI;
- 1x AV;
- 1x Jack 3,5mm;
- wymiary: 195 × 137 × 201 mm;
- waga: ok. 2 kg.
Wanbo T6 Max do testów dostarczył sklep banggood.
W pudełku z Wanbo T6 Max znajdziemy projektor, odpinany (i niezbędny do działania) zasilacz, pilot (wraz z dwoma paluszkami AA), a także instrukcję obsługi. Niestety, w zestawie nie ma żadnego etui na urządzenie, co może być dla wielu osób problemem z racji specyficznych wymiarów sprzętu.
Design i wykonanie
Po wyciągnięciu projektora z opakowania ma się przez chwilę, a może nawet i dwie, wrażenie obcowania z produktem premium. Samo urządzenie nie jest jakoś szczególnie dobrze zabezpieczone w pudełku, a cały zestaw sprzedażowy jest dość ubogi, ale sam wygląd i jakość wykonania projektora robi bardzo dobre wrażenie. W szczególności to pierwsze, bo subiektywnie uważam, że Xiaomi Wanbo T6 Max to prawdopodobnie najładniejszy projektor do 2000 złotych.
Jego design świetnie pasuje do wystroju nowoczesnego mieszkania, do tego stopnia, że gdy z urządzenia nie korzystałem, to nie miałem nawet potrzeby chować go do mebli, tylko leżał on na jednym z regałów, dobrze komponując się z resztą pomieszczenia. Cała bryła wzbudza u mnie skojarzenia z retro futuryzmem, głównie za sprawą zaoblonych rogów urządzenia, a także dzięki specjalnemu paskowi, który pełni tu rolę uchwytu do przenoszenia projektora.
Niestety, nigdzie w pudełku nie znalazłem uszczelki pozwalającej zabezpieczyć „oczko” z lampą projektora, a także żadnego etui, tak więc przenoszenie urządzenia dalej niż na „piętro wyżej” bez dodatkowego zabezpieczenia raczej odradzam. Na samej górze rzutnika znajdziemy duży przycisk do włączania urządzenia, który informuje nas również o stanie urządzenia.
Na spodzie projektora mamy cztery antypoślizgowe nóżki, a także miejsce na gwint, gdybyśmy mieli ochotę np. przymocować urządzenie na statyw lub sufit. Niestety, nie znajdziemy tu nigdzie dodatkowej ruchomej nóżki do postawienia projektora pod kątem, przez co ja musiałem podstawiać pod rzutnik różne małe przedmioty, ponieważ w moim salonie obraz nie mógł być rzucany na wprost urządzenia, a pod lekkim kątem.
Lewy i prawy bok są wolne od jakichkolwiek elementów, nie licząc zaczepów wspomnianego paska. Ciekawiej jest za to z przodu, gdzie – bez żadnego zaskoczenia – znajdziemy lampę, a pod nią wbudowany w projektor podwójny głośnik. Górna część z lampą znajduje się na czarnym błyszczącym plastiku, a dół z głośnikiem przyozdobiony jest kratownicą, która pełni również rolę miejsca do odprowadzania ciepła – w mojej opinii przód wygląda symetrycznie i bardzo elegancko. Dodatkowych przycisków czy pokręteł do zmiany ostrości brak – funkcje te znajdują się na pilocie.
Na tyle znajdziemy wszystkie porty wejścia i wyjścia, od lewej: dwa porty USB (mogące służyć zarówno jako miejsce wpięcia pendrive’a, jak i zasilania np. Chromecasta), Jack 3,5 mm, AV i HDMI. Na dole kolejna, dużo większa kratownica (również służąca jako miejsce cyrkulacji powietrza) i wejście na zasilacz.
Całość jest bardzo dobrze spasowana, plastik w żadnym miejscu nie trzeszczy i trudno łapie rysy, nie licząc wspomnianego czarnego, błyszczącego plastiku na przodzie.
Jakość obrazu
Parafraza w tytule tej recenzji nie jest bynajmniej przypadkowa. Jak pewnie wielu z Was wie, bardzo często tani projektor = słaba widoczność rzucanego obrazu w słoneczne dni. Nie inaczej jest z Wanbo T6 Max, który oferuje jasność na poziomie zaledwie 550 lumenów, co – w mojej opinii – jest największą wadą tego urządzenia. Nie jest to może jakoś rekordowo zły wynik, ale nie da się zakłamać rzeczywistości – taka wartość nie sprawdzi się nawet w lekko słoneczne dni.
Co do samej technicznej jakości obrazu w większości przypadków nie mogę się do niczego przyczepić. Projektor oferuje natywną rozdzielczość Full HD w technologii LED, co przekłada się na dobre kolory – oczywiście jak na urządzenie tej klasy. Nie zabrakło też podstawowych funkcji, takich jak różne tryby wyświetlania obrazu (pozwalające na działanie rzutnika np. do góry nogami na suficie) czy korekcje zniekształceń trapezowych przy pomocy prostego (ale skutecznego) wbudowanego oprogramowania.
Niestety, to wszystko nie zmienia tego, że lampa projektora jest po prostu zbyt słaba i nie mamy co tu liczyć na jasny obraz, jeśli nie zapewnimy dobrze zaciemnionego pomieszczenia. Co ciekawe, w samym projektorze nie znalazłem żadnej opcji regulacji mocy lampy – ta ciągle działa z tą samą, czyli mizerną mocą. Ja sam korzystałem głównie z tego rzutnika na krótkich dystansach, czyli mniej więcej w odległości 2 – 2,5 metra od ściany, co przekładało się na około 1,8 metra długości dłuższego boku wyświetlanego obrazu.
Raz miałem okazję dłużej używać Xiaomi Wanbo T6 Max w odległości około 6 metrów od ściany i przyznać muszę, że sam obraz robił wtedy wrażenie swoim rozmiarem, a także jakością, ale warto tu zaznaczyć, że urządzenie działało wtedy w kompletnie ciemnym pomieszczeniu. Oczywiście im krótszy dystans od ściany/ekranu, tym T6 Max zaoferować nam może jaśniejszy obraz – ja więc rekomendowałbym używanie tego projektora w odległości maksymalnie 4 metrów od powierzchni płaskiej, na której wyświetlany będzie ekran.
Pilot i system operacyjny
Pilot od Wanbo nie jest pod żadnym względem nadzwyczajny. Jest to mały kawałek plastiku, na którym znajdziemy 14 gumowych przycisków, służących do nawigacji po systemie T6 Max, a także do bezpośredniej konfiguracji projektora. Trzy górne klawisze służą do, kolejno: włączania i wyłączania projektora, włączenia asystenta głosowego i uruchamiania trybu myszki (który, pomimo swojej toporności, czasem się przydaje). Poniżej mamy standardowy „krzyżak” z przyciskiem wyboru pośrodku, który jest bardzo przyjemny w „kliku”.
Jeszcze niżej znajdziemy podwójny przycisk do pogłaśniania i ściszania wyjścia audio, przycisk cofania, a także „domek”, który pozwala wrócić do głównego menu projektora. Oprócz tego, został nam jeszcze kolejny podwójny przycisk, który pozwala na kalibrację ostrości lampy. Z jednej strony jest to wygodne rozwiązanie, ponieważ w każdej chwili mamy kontrolę nad ostrością. Z drugiej jednak, jest to niewygodne, bo bardzo często omyłkowo zmieniałem sobie dostosowaną już wcześniej ostrość.
Co ciekawe, program na podczerwień pilota pokrywał się z moim telewizorem LG, co było nieco irytujące, ponieważ rzutnik znajdował się właśnie obok telewizora, co wymuszało na mnie wyłączanie TV z gniazdka. Wbudowany w pilot mikrofon spełnia swoje zadanie (choć nie jest to tak dobry przetwornik, jak chociażby w Xiaomi Mi Box S), a urządzenie zasilimy przy pomocy dwóch paluszków AAA, które są dołączone do zestawu.
Na Xiaomi Wanbo T6 Max znajdziemy system Android TV w wersji 9.0, który znać możecie z wielu tanich przystawek TV czy smart telewizorów. Jest to system, który bardzo lubię – jest prosty i szybki, a nawigowanie po nim w większości przypadków opiera się na dosłownie paru przyciskach na pilocie.
Co ważne, system ten działa na T6 Max (pomimo nie tak wydajnych podzespołów urządzenia) płynnie i responsywnie, co wcale nie jest domeną wszystkich projektorów. Wszystkie zainstalowane przeze mnie aplikacje nie miały większych problemów z działaniem, choć czasem musiałem się w nich ratować wspomnianą funkcją emulacji myszki.
Całość jest w większości spolszczona, a nawigować po systemie możemy, chociażby, przy pomocy asystenta Google (sam za tym sposobem nie przepadam, ale wiem, że funkcja ta ma wielu swoich fanów). W systemie nie znajdziemy wiele dodatków od producenta – te tak na dobrą sprawę ograniczają się tylko do kilku ustawień stricte powiązanych z pracą projektora, takie jak, chociażby, wspomniana korekcja zniekształceń trapezowych. Niestety, aplikacje wideo pokroju Netfliksa czy HBO Max nie odtwarzają filmów i seriali w natywnej rozdzielczości urządzenia, co jest jednak dość częste w chińskich produktach.
Kultura pracy i zasilanie
Często te tanie i średniopółkowe projektory można odróżnić od droższych modeli głównie poprzez ich kulturę pracy – nie inaczej jest niestety z Xiaomi Wanbo T6 Max. Recenzowane tu urządzenie ma spory problem nie tylko z wydzielanym ciepłem, ale i – co gorsza – z głośnym trybem pracy. Zacznijmy od tego pierwszego.
Nie uważam, by w przypadku rzutnika dużym problemem była ilość wydzielanego ciepła. Projektor raczej stawiamy w jednym miejscu i nie mamy potrzeby dotykania go podczas pracy, przez co w teorii temperatura nie jest tu tak ważna, jak np. w przypadku smartfonów, gdzie ciągle obcujemy bezpośrednio z urządzeniem. Nie da się jednak nie zauważyć, że Wanbo T6 Max mocno się nagrzewa, choć nigdy nie miałem sytuacji, by sprzęt ten się przegrzał – a miałem okazję używać go ciągle przez nawet 6 godzin.
Większym problemem jest to, że wraz z wysokimi temperaturami pracy urządzenia idzie w parze głośna praca projektora. Na tyle głośna, że wbudowany głośnik ma niekiedy problemy ze skutecznym zagłuszeniem wentylatorów, które pracują między innymi nad niską temperaturą lampy, by ta się nie przegrzewała. Co gorsza, głośna praca urządzenia nie nasila się z czasem, tylko już na samym początku pracuje na „pełnych obrotach”, co jest strasznie irytujące.
Jeśli w części recenzji ze specyfikacją szukaliście wzmianki o pojemności baterii, to pragnę zauważyć, że to nie jest błąd – tak, projektor ten nie ma wbudowanego akumulatora. Może być to nieco dziwne na pierwszy rzut oka, bo urządzenie to rzeczywiście delikatnie sugeruje nam swoim „podróżnym” wyglądem i względnie małymi wymiarami, że w środku znajdziemy baterię, pozwalającą na mobilną pracę.
Tak niestety jednak nie jest i do działania Wanbo T6 Max potrzebujemy wolnego gniazdka w celu podpięcia zasilacza. Co gorsza, sam zasilacz nie jest zbyt długi (ok. 260 cm), przez co zawsze musiałem zabierać ze sobą dodatkowy przedłużacz. Gdyby tego było jeszcze mało, pośrodku zasilacza znajdziemy dość ciężką i dużą „kostkę”, która dodatkowo zaprzecza mobilności tego sprzętu – szkoda, że element ten nie udało się „upchać” do środka urządzenia, co jednak pewnie było podyktowane chęcią zwiększenia kultury pracy projektora.
Dźwięk
Dość mocno rozczarowała mnie jakość dźwięku w Wanbo T6 Max. Tragedii co prawda tu nie ma, ale z racji tego, że projektor wygląda trochę jak przerośnięty głośnik, spodziewałem się po nim znacznie lepszego dźwięku. T6 Max natomiast gra dość przeciętnie i nawet te tańsze głośniki Bluetooth, w bezpośrednim starciu z projektorem Chińczyków, wypadają lepiej.
Na plus dość wysoki maksymalny poziom głośności, który jednak i tak nie radzi sobie ze skutecznym zagłuszaniem pracy urządzenia. Do tego dochodzą – częste w tej klasie sprzętu – spore zniekształcenia w najwyższych poziomach głośności, które dodatkowo psują ogólne wrażenia.
Na całe szczęście podpięcie zewnętrznego audio nie jest tu problematyczne – użyć do tego możemy, chociażby, tradycyjnego Jack’a 3.5 mm.
Dobrym pomysłem może być też wykorzystanie modułu Bluetooth 5.0, który pozwoli nam na podłączenie przenośnego głośnika, który możemy umieścić w korzystniejszym miejscu. Wbudowany w projektor głośnik z oczywistych względów najczęściej skierowany jest albo w stronę naszych pleców, albo w ogóle nie jest obrócony w naszym kierunku – w zależności od tego, gdzie siedzimy.
Podsumowanie
Jestem nieco rozdarty w ocenie końcowej Wanbo T6 Max. W swojej cenie jest to urządzenie całkiem niezłe, ale i tak nie mógłbym go ślepo Wam polecić. Przez ślepo mam na myśli bez wyraźnego podkreślenia, że nie jest to projektor, który nada się jako główny ekran w domu – no, chyba, że możecie zagwarantować sobie idealne warunki oświetleniowe, a także dobrej jakości ekran.
Spójrzmy jednak prawdzie w oczy – jeśli już zadbacie o te dwie wymienione przed chwilą rzeczy, to kupno nieco droższego i lepszego projektora będzie raczej bardziej racjonalnym pomysłem. Dla kogo jest więc T6 Max?
Xiaomi Wanbo T6 Max to w mojej opinii dobry projektor imprezowy i to tylko pod warunkiem, że będą to wieczorowe lub nawet nocne imprezy ze znajomymi. W zaciemnionym pomieszczeniu (z gniazdkiem!) po kilku piwach, nieidealny obraz i przeciętny dźwięk Wanbo T6 Max tracą już na znaczeniu, ustępując miejsca temu, co jest na ekranie i ogólnej radości z bycia w towarzystwie.
Jeśli więc właśnie do mniej więcej takich zastosowań szukacie projektora i jesteście świadomi wszystkich wad Wanbo T6 Max, to jestem skłonny urządzenie to Wam polecić. Ja sam rozważam zakup podobnego urządzenia, jako właśnie taki pomocniczy „weekendowy” ekran na imprezy w większym gronie znajomych.