Dokładnie 36 lat temu miała miejsce jedna z największych katastrof w historii ludzkości. Awarii uległa elektrownia atomowa w Czarnobylu, położona nieopodal miasta Prypeć, która spowodowała wysiedlenie całego miasta, a także doprowadziła do dziesiątek tysięcy ofiar. Najgorsze w tym wszystkim było podejście ówczesnej władzy Związku Radzieckiego do sprawy.
Kto w tej sprawie zawinił? Co było przyczyną katastrofy? Jakie miała skutki w Polsce? W dzisiejszym materiale przedstawię kontekst historyczny sprawy.
Wady konstrukcyjne elektrowni atomowej w Czarnobylu
Jak wcześniej wspomniałem, dokładnie 36 lat temu o godzinie 1:23 – 26 kwietnia 1986 roku – miała miejsce katastrofa atomowa w czarnobylskiej elektrowni atomowej. Awaria miała swój początek tak właściwie już dzień wcześniej – 25 kwietnia, kiedy to były przeprowadzane testy. To właśnie one były głównym powodem katastrofy, jednak tych było zdecydowanie więcej. W Czarnobylu stosowano reaktor RBMK-1000, który był powszechnie wykorzystywany w radzieckich elektrowniach atomowych.
Główną zaletą reaktora był niski koszt produkcji, a także eksploatacji. Dla władzy ZSRR z pewnością było to na rękę, ponieważ elektrownia tak właściwie miała dwa cele. Pierwszy – bez większych zaskoczeń – cywilny, czyli tworzenie energii elektrycznej, ale z drugiej strony mało kto wiedział, że placówka była w stanie tworzyć pluton. Pierwiastek w razi potrzeby byłby wykorzystywany do produkcji broni jądrowej – można powiedzieć, że elektrownia miała charakter 2 w 1.
Reaktor RBMK miał na pokładzie rdzeń wykonany z grafitu, z którego stworzono także końcówki prętów kontrolnych (było ich dokładnie 211). Czym są te pręty kontrolne? Mają za zadanie spowalniać reakcje w środku reaktora, no ale jak wiadomo, grafit dodatkowo rozpędza neutrony. Grafit jest tańszy niż bor (który jest pierwiastkiem spowalniającym reakcję rozszczepiania), więc naturalną sprawą było, że można zaoszczędzić parę rubli na produkcji elektrowni.
Zdecydowana większość prętów kontrolnych była sterowana automatycznie, niektóre tylko ręcznie, reszta zaś awaryjnie – których wsunięcie realizował przycisk awaryjny AZ-5, mający na celu natychmiastowe zatrzymanie pracy reaktora. Decyzja o aktywacji procedury została podjęta zbyt późno, bowiem niektóre rury wlotowe prętów uległy już stopieniu – nie mogły się zatem wsunąć do końca.
Projektanci RBMK-1000 dobrze zdawali sobie sprawę z wad konstrukcji i ewentualnych problemów, które mogły wystąpić, ale nie przyczynili się do poprawy urządzenia. Warto dodać, że woda reaktora, zamontowanego w czarnobylskiej elektrowni, miała tylko jedno zastosowanie – była wykorzystywana tylko i wyłącznie jako chłodzenie, natomiast w reaktorach zachodnich państw woda służyła również do spowalniania reakcji, zmniejszając reaktywność.
Kolejną wadą konstrukcyjną radzieckiego reaktora był brak zewnętrznej obudowy bezpieczeństwa – urządzenie było właściwie otwarte, znajdowało się w studni bez dodatkowych warstw betonu. W wyniku awarii skażenie wydostało się poza reaktor, dosłownie niszcząc czwarty blok czarnobylskiej elektrowni atomowej. Zauważamy tu więc pełno paradoksów – oszczędności z każdej strony RBMK, które w praktyce doprowadziły do największej katastrofy atomowej XX w.
Testy reaktora RBMK zostały źle przeprowadzone?
Przejdźmy jeszcze na chwilę do dnia poprzedniego – 25 kwietnia 1986 roku, którego zostały przeprowadzone testy nowego systemu sterowania napięciem. Reaktor w normalnych warunkach działał z mocą cieplną 3200 MW, natomiast tego dnia urządzenie zostało odłączone od sieci, a jego moc miała zostać powoli zredukowana do 1600 MW. W tym samym czasie jedna z elektrowni zaprzestała produkcji prądu, przez co wymagano opóźnienia rozpoczęcia testów, tak, aby czarnobylska elektrownia mogła dostarczyć wymaganą energię – ta decyzja również miała ważne znaczenie w katastrofie.
Kierownictwo nalegało na kontynuowanie testów – nie można było po prostu wyłączyć reaktora, bowiem zabrakłoby prądu. Testy zakładały redukcję mocy 1600 MW do 1000 MW (1 GW). Niemniej, zbyt duże ilości ksenonu w reaktorze (nazywane zatruciem ksenonowym), spowodowało zmniejszenie mocy do 30 MW (pierwiastek nie mógł ulec rozpadowi, z racji na zbyt małą moc). W takich warunkach najkorzystniejsze byłoby całkowite wyłączenie reaktora na 24 godziny, jednak, jak wcześniej wspomniałem, elektrownia musiała wytworzyć brakujący prąd.
Tutaj pojawia się kolejna wada – brak aparatury, która mogłaby wykryć zatrucie ksenonowe, a więc pracownicy nie zdawali sobie sprawy, że taka usterka występowała. Nieco później moc cieplna reaktora skoczyła do 200 MW, ale i tak była zbyt niska do przeprowadzania testów. Uruchomiono więc przycisk AZ-5, który miał zaprzestać wszelkim reakcjom, a zamiast tego spowodował wzrost mocy cieplnej do około 30000 MW (30 GW).
Wtedy wystąpił pierwszy wybuch, który otworzył rdzeń reaktora – w komorze urządzenia pojawił się wodór, który w połączeniu z tlenem i rozgrzanym reaktorem, wytworzył potężną eksplozję, niszczącą pokrywę reaktora. Gdyby RBMK miał specjalną, dodatkową osłonę, skażenie najprawdopodobniej nie opuściłoby terenu elektrowni atomowej w Czarnobylu.
Ogromne straty, jakie przyniosła awaria
Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że największa katastrofa atomowa XX wieku przyczyniła się do ogromnych strat – zarówno w ludziach, a także środkach. Po pierwsze, całe miasto Prypeć z 50 tysiącami mieszkańców zostało wysiedlone. Strażacy, ratownicy, ludzie, którzy działali w misji gaszenia pożaru, jaki wywołał wybuch reaktora IV bloku czarnobylskiej elektrowni atomowej, właściwie byli nieświadomi, z czym walczą. Za tak bohaterską pracę byli nagradzani nieproporcjonalnie małymi sumami pieniężnymi, a i często bliscy tych osób nie wiedzieli, co się z nimi dzieje – rząd starał się cenzurować jak najwięcej informacji.
Nie tylko cierpieli mieszkańcy obecnej Ukrainy, ale również terenów, które stanowią dzisiaj Białoruś. Książka pt. „Krzyk Czarnobyla” (którą zainteresowanym tematem serdecznie polecam!) autorstwa Swietłany Aleksjiewicz wiernie oddaje zmagania mieszkańców na Białorusi – wysiedlenia setek wsi miały miejsce na porządku dziennym.
Sam niejednokrotnie pytałem rodziców, jak sprawa się miała u nas – w Polsce (stety lub niestety jestem za młody, aby pamiętać takie wydarzenia). Bazując na tym, informacja o wybuchu elektrowni w Czarnobylu doszła do naszego kraju po jakimś czasie, po około dwóch tygodniach. Sytuacja nie wpłynęła na nasz kraj, tak, jak na wschodnich sąsiadów, natomiast dobrze, że władza podjęła decyzję o podawaniu w szkołach płynu Lugola, który zawierał jod.
Promienie jonizujące w większych ilościach mogło zwiększyć ryzyko zachorowania na raka brodawkowatego tarczycy – szczególnie u dzieci i młodzieży. Niemniej, promieniowanie wpływające na kobiety w ciąży w wielu przypadkach spowodowało bardzo poważne choroby u narodzonych dzieci – częstą przypadłością było wodogłowie.
Na koniec warto wspomnieć o kosztach katastrofy – sam sarkofag, który pokrywa IV blok elektrowni, miał kosztować nawet do 2 miliardów euro. Te w ciągu ostatnich 36 lat z pewnością były zdecydowanie wyższe, jednak nie mają się do strat w ludziach (przyjmuje się do wiadomości nawet 200 tysięcy ofiar związanych z awarią w Czarnobylu). To przecież ludzkie życie ma największą wartość, jednak w tych czasach nieomylność autorytetu władzy radzieckiej nie mogła zostać zachwiana. Prawdziwy charakter wydarzenia wyszedł na jaw dopiero po kilku latach.
Warto pamiętać, że taka katastrofa miała miejsce stosunkowo niedawno – historia powinna być przede wszystkim przekazywana, aby w przyszłości nie popełniano tych samych błędów.