Artyści zdecydowali się na zastosowanie kroków prawnych przeciwko twórcom generatorów obrazów AI. Chodzi o bezprawne wykorzystanie ich sztuki, aby uczyć algorytmy sztucznej inteligencji, które następnie na bazie wprowadzonych obrazów generują inne. Czy sprawa ma szansę na pozytywne rozpatrzenie?
Artyści kontra sztuka AI
Fakt, że generatory obrazów, bazujące na rozwiązaniach sztucznej inteligencji, są wielu ludziom nie w smak, wiadomo już od dłuższego czasu. Guillermo del Toro, cytując Hayao Miyzakiego, stwierdził, iż sztuka AI jest „obrazą dla majestatu życia” (ang. an insult to life itself).
Artystom również nie jest po drodze z rozwiązaniami zaproponowanymi przez Midjourney AI, DALL-E czy Stable Diffusion. Na ArtStation doszło nawet do protestu, który polegał na udostępnianiu grafiki, która nawoływała do bojkotu obrazów stworzonych przez sztuczną inteligencję. Zresztą jedno z wydawnictw spotkało się z falą krytyki, gdy okazało się, iż jedna z okładek nowych książek została wygenerowana przez AI właśnie.
Trudno się zresztą dziwić takim reakcjom, szczególnie, gdy przypomnimy sobie o mało przyjemnej sytuacji podczas konkursu artystycznego. Dzieło wygenerowane przez AI, a podpisane imieniem i nazwiskiem osoby, która je wystawiła, ale nie stworzyła, stanęło w szranki ze sztuką stworzoną od podstaw przez ludzi. Artyści, którzy musieli poświęcić wiele godzin, dni, a nawet miesięcy, na dopracowanie swoich obrazów, musieli pogodzić się z faktem, że wygenerowana w ciągu kilku minut przez AI grafika wygrała…
Żarty się jednak skończyły…
Trzech artystów, Sarah Andersen, Kelly McKernan oraz Karla Ortiz, zdecydowało się połączyć siły z kancelarią The Joseph Sapheri Law Firm oraz Matthew Butterickiem. Wszystko to w celu złożenia pozwu przeciwko firmom Stability AI, DeviantArt oraz Midjourney, które miały bezprawnie wykorzystać prace milionów artystów w celu uczenia sztucznej inteligencji.
Same algorytmy mają w mniemaniu artystów tworzyć kolaże spośród losowych kawałków miliardów prac, które chronione są prawami autorskimi, bez wiedzy i zgody właścicieli. Co ciekawe, Stable Diffusion doczekało się także pozwu od Getty Images, czyli amerykańskiego banku zdjęć – również chodzi o bezprawne wykorzystanie plików z ich strony.
Kto wygra proces?
Cofnijmy się o jedno pytanie – czy w ogóle dojdzie do procesu? Ostatecznie pozew może zostać oddalony, a artyści pozostawieni samym sobie. Jestem jednak dziwnie spokojny, iż tak się nie stanie. Co prawda wciąż jest zbyt wcześnie, by wyrokować, ale mam wrażenie, iż sąd uzna rację artystów.
Co by jednak nie mówić, wyrok w tej sprawie będzie naprawdę ważny, nie tylko dla pozwanych firm, ale i dalszego rozwoju technologii. Dlatego też większość osób zainteresowanych branżą, najprawdopodobniej będzie się bacznie przyglądać sprawie – pokuszę się o stwierdzenie, że będzie to taka technologiczna wersja rozprawy Depp vs Heard 😉