Rynek smart akcesoriów obfituje we wszelkie różności. Dziś przyjrzymy się wciąż mało znanym, ale jakże ciekawym emotional wearables.
Wydawać by się mogło, że akcesoria typu wearables już nie są w stanie nas niczym zaskoczyć. Na każdym kroku można dostrzec osoby, które posiadają inteligentną opaskę czy pełnoprawny smartwatch. Czasem zdarzą się jednostki korzystające ze smart biżuterii (jak chociażby pierścionek analizujący zdrowie psychiczne) bądź inteligentnych okularów.
Niemniej jednak mam wrażenie, że tylko nieliczni mają wiedzę o egzystencji jeszcze jednego typu produktów. Nie ma się zresztą czemu dziwić – jest on stosunkowo nowy, a brak polskiej wersji sklepu (oraz ceny w euro) mogą skutecznie utrudniać uświadomienie sobie ich istnienia. Mowa o produktach startupu Bond Touch.
Czym jest Bond Touch?
Małą firmą, podległą większemu Impossible, rozwijającym się start-upem, gronem osób z wielu krajów i różnych dziedzin, które chcą przysłużyć się wykorzystaniu technologii w miłości. Tym wszystkim, ale na tym liczba określeń się nie kończy. W odniesieniu do dzisiejszego artykułu, uznajmy ich za pionierów na rynku emotional wearables.
Zaprojektowali i stworzyli Bond Touch (tak, pierwszy produkt nazywa się tak samo, jak firma), czyli bransoletkę, która ma sprawić, że dystans, dzielący ludzi, będzie mniej uciążliwy. Wychodzi zresztą im to całkiem nieźle. Na oficjalnej stronie firmy możemy znaleźć statystyki z tym związane.
Dzięki nim wiemy, że najdłuższy dystans między dwoma osobami, połączonymi via Bond Touch, wynosi 12067 mil (około 19419 km). To niemal połowa obwodu Ziemi i ponad 3-krotność jej promienia! Mało tego – choć w skali globalnej liczba użytkowników wydaje się być znikoma, to wciąż wynosi ona około miliona osób, wysyłających ponad 2,5 miliona sygnałów tygodniowo.
Czym jest Bond Touch? Tak, tym razem chodzi o produkt
Jest to urządzenie, które podchodzi pod kategorię inteligentnych opasek. Nie ma jednak ekranu dotykowego, ani nie wskazuje godziny. Do czego jest więc zdolny? Najprościej rzecz ujmując – świeci i wibruje. Nie brzmi zbyt ciekawie, nieprawdaż? To przejdźmy do kwestii interesującej.
Bransoletka świeci i wibruje, ale w ramach reakcji na dotyk drugiej osoby. Osoby, która może być zarówno tuż obok nas, jak i na drugim końcu świata. Jedyne, co jest nam potrzebne, to smartfon z dedykowaną aplikacją Bond Touch oraz połączenie z Internetem. Same bransoletki też by się przydały – należy bowiem sparować je ze sobą, zanim odbiór oraz wysyłka jakichkolwiek sygnałów będzie możliwa.
Jak przebiega proces parowania? Cóż, to dość proste. Użytkownicy podają swoje numery telefonu, a następnie wysyłają sobie zaproszenie do parowania. Po akceptacji, urządzenia przypisane do konkretnych numerów zostają sparowane. Warto zaznaczyć, że Bond Touch w podstawowej wersji obsługuje parowanie tylko dwóch urządzeń.
To istnieje wersja ponadpodstawowa?
Owszem – niedawno bowiem do sklepu Bond Touch trafił produkt Bond Touch More. Jest to nowsza wersja bransoletki, która zdecydowanie przewyższa poprzedniczkę. Aby pokazać różnice, producent postanowił je porównać. Ja również to zrobię.
Bond Touch kontra Bond Touch More
Przede wszystkim wygląd. Bond Touch More wydaje się być o wiele bardziej minimalistycznym produktem, w porównaniu do podstawowego Bond Touch. Jeśli mam być szczery, to ta pierwsza wersja podoba mi się o wiele bardziej. Wygląd jednak jest kwestią gustu, toteż przejdźmy do funkcji, bowiem to tutaj różnice są faktycznie istotne z punktu widzenia każdej osoby, niezależnie od zmysłu estetycznego.
Bond Touch wspiera pojedyncze muśnięcia. Użytkownik nie jest w stanie wysłać podwójnego (np. góra i dół jednocześnie) dotyku. Wersja More wspiera z kolei wiele dotknięć naraz, co pozwala na wysłanie wielu różnych muśnięć, głaskań czy innych wariacji tknięć.
Kolejną istotną różnicą jest zastosowany system wibracji. Podstawowa wersja pozwala jedynie odbierać punktowe, pojedyncze wibracje. Bond Touch More z kolei został wyposażony w funkcję zaawansowanych wibracji haptycznych, co (wedle producenta) pozwala na odczuwanie dotyku przypominającego ludzki.
Ostatnią istotną różnicą jest zwiększona liczba parowań. Jak wspomniałem wcześniej, bransoletka Bond Touch pozwala na sparowanie jedynie dwóch urządzeń, po jednym przypadającym na każdego użytkownika.
Najnowsza wersja produktu pozwala z kolei na połączenie ze sobą aż trzech sztuk. Tego typu rozwiązanie może pozwolić (na przykład) trójce przyjaciół czy też trzyosobowej rodzinie, na wysyłanie i odbieranie wrażeń dotykowych.
Wprowadzono również drobniejsze zmiany, jak chociażby dłuższy kabel ładowania w najnowszej wersji czy nieco zmienioną ładowarkę. Warto również zaznaczyć, że nie da się połączyć bransoletki Bond Touch z Bond Touch More, ani na odwrót. Jeśli mamy starszy model, to musimy nabyć również taki dla osoby, którą chcemy takim urządzeniem obdarować. Ewentualnie rozważyć zakup dwóch, albo i trzech sztuk bransoletek najnowszej generacji…
Czyli cała oferta Bond Touch składa się ze świecąco-wibrujących bransoletek?
Na chwilę obecną – owszem, choć nie do końca. Bond Touch (w sensie firma) zapowiedziało bowiem kolejny produkt… o nazwie Bond Heart. Jest już dostępny do zamówienia w przedsprzedaży, natomiast wysyłka ma rozpocząć się wraz z grudniem. Łączące serduszko ma inną formę oraz funkcję; nie jest bransoletką, a naszyjnikiem. Ponadto nie przesyła dotyku, a rytm bicia serca.
No dobrze, jak to ma wyglądać? Zakładając sytuację, w której kupujemy Bond Heart dla kogoś w ramach, chociażby prezentu, ale nie posiadamy własnego serca (Bond Touch), możemy nagrać rytm naszego serca (organu), przy pomocy dedykowanej aplikacji. Następnie wysyłamy nagranie na numer obdarowanej osoby, a ta ma możliwość zapisania go.
Jeśli natomiast mamy własne urządzenie, wystarczy aplikacja Bond Touch, o której wspomniałem wcześniej przy okazji pisania o Bond Touch od Bond Touch. Tak, celowo sformułowałem zdanie w ten sposób 😉
Dla tych, którzy się zagubili w ilości powtórzeń; jeśli posiadamy swój egzemplarz Bond Heart, to wystarczy nam aplikacja Bond Touch, o której raczyłem wspomnieć podczas pisania o bransoletkach od start-upu. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne i klarowne.
Emotional wearables – ceny i konfiguracje
Jeśli chodzi o Bond Touch, to tutaj mamy największą możliwość edycji. Możemy bowiem ustalić zarówno kolor główny (bransoletka + opaska), jak i akcentu. Dostępne kolory? Dla urządzenia i opaski będą to biały oraz czarny. Akcent z kolei może być czarny, srebrny lub złoty.
Bransoletka jest możliwa do nabycia w zestawie składającym się z dwóch sztuk, bądź pojedynczo. Cena za zestaw wynosi standardowo 150 euro (około 720 złotych), natomiast kupno jednej sztuki będzie wiązało się z wydatkiem rzędu 75 euro (około 360 złotych). Jak widać, nie ma zniżki na zakup w zestawie. Do tego należy doliczyć koszt związany z dostawą.
Bond Touch More, jak sama nazwa wskazuje, kosztuje więcej. Tutaj dostępna jest jedynie opcja zakupu pojedynczego, a bazowa cena produktu wynosi 99 euro (około 475 złotych). No, a przynajmniej była, bowiem w chwili pisania tego artykułu rzeczonych bransoletek nie dało się zamówić, przez wzgląd na braki magazynowe. Dostępne kolory to czerń oraz srebro.
Ostatni z produktów z katalogu Bond Touch natomiast (w kolorze białym lub czarnym) dostępny jest w ramach przedsprzedaży. Bonad Heart kosztuje obecnie 96 euro (około 460 złotych), natomiast po premierze ma być wydatkiem rzędu 113 euro (około 542 złote). Oczywiście jest to cena związana z zakupem samych urządzeń, do której należy doliczyć koszty wysyłki.
Wszystko pięknie, tylko po co?
Spójrzmy na te smart urządzenia z jednej, spośród wielu możliwych perspektyw. Są mało funkcjonalne, nie pokazują nawet godziny. Jedyne, co można w nich ustawić, to kolor diody LED, kiedy urządzenie będzie wibrować po wysłaniu dotyku. Same wibracje również mogą irytować, jeśli druga osoba nie zna umiaru w wysyłaniu „sygnałów”. Ich jedynym atutem wydaje się być wygląd, który też wcale nie musi się wszystkim podobać.
Trudno się kłócić z takim podejściem, bowiem w żaden sposób nie jest ono nieodpowiednie. Jednak, jak wspomniałem we wcześniejszej części tekstu, Bond Touch tworzą osoby, które pragną wykorzystać technologię w służbie miłości. Stąd pomysł na emotional wearables. Skorzystajmy więc z innej perspektywy.
Jeden z partnerów w parze (hetero, bądź homoseksualnej, nie ma znaczenia) musi wyjechać na dłużej. Dostał awans, związany jednak z pracą w biurze zlokalizowanym na terenie innego kraju. Z różnych przyczyn nie może zabrać reszty rodziny, ani regularnie do niej wracać. Tego typu urządzenie może znacznie wspomóc partnerów w przetrwaniu trudnej rozłąki.
Okazjonalnie wysyłana czy też odbierana namiastka dotyku w czasie rzeczywistym może dawać nam poczucie komfortu nieporównywalnie większe, niźli jest to w stanie zaoferować rozmowa. Jestem niemal pewien, że Bond Touch sprawdziłby się w tego typu sytuacjach rozłąki o wiele lepiej, niźli opracowywany trójwymiarowy czat wideo.
Żywię szczerą nadzieję, że kiedy technologia ta będzie dostępna, to znajdzie się ktoś, kto pokusi się o badania tego typu. Jeśli jednak taka jednostka się nie znajdzie, to postaram się pomóc szczęściu i zasugeruję opracowanie badań na ten temat pewnym doktorom, związanym z dziedziną psychologii społecznej. Jestem przekonany, że uznają ten temat za wart sprawdzenia.
Do tego czasu jednak muszą nam wystarczyć historie ludzi, którzy zdecydowali się na wypróbowanie tego, co oferuje Bond Touch. Szczerze polecam wysłuchać tych kilku krótkich opowieści, które będą w stanie ukazać sens istnienia tego typu produktów o wiele lepiej, niźli jakiekolwiek słowa: