Koty mogą stać się zmorą dla przestępców. Ich sierść dostarczy dowodów
Źródło: Pexels/Francesco Ungaro

Koty mogą stać się zmorą dla przestępców. Ich sierść dostarczy dowodów

Najnowsza publikacja naukowa z Australii potwierdza to, co wielu z nas wiedziało od dawna – warto mieć kota. Okazuje się bowiem, że jest on nie tylko świetnym kompanem do codziennego leniuchowania, ale też potencjalnym bohaterem, który dostarczy policji dowodów, gdy stanie się coś złego. Badania pokazały, że sierść tych zwierząt potrafi przechowywać ludzkie DNA przez długi czas. Można byłoby powiedzieć, że ma super właściwości, ale nie zapominajmy o tym, że nadal przylepia się do ubrań i drapanie w nos.

Wiele razy pisaliśmy o tych czworonogach na łamach portalu, doradzając najlepsze gadżety lub ostrzegając przed niewłaściwą dietą. Tym razem będzie nieco mroczniej, bo wchodzimy w świat kryminalistyki, aby pokazać nowe odkrycie specjalistów z Australii, którzy przypatrzyli się kociej sierści. Jeżeli badana przez nich metoda przyjmie się w praktycznym zastosowaniu, policja na całym świecie pozyska kilkaset milionów potencjalnych współpracowników, których futro może stać się wskazówką do rozwikłania niejednego morderstwa.

Ludzkie DNA na sierści kota

Badanie prowadzone przez Heidi Monkman, naukowca medycyny sądowej z Flinders University w Australii stwierdza, że kot domowy może przyczynić się do dokładniej identyfikacji sprawcy przestępstwa. Potrzebne dowody mogą się znajdować na jego miękkim futerku i wcale nie chodzi o to, że napastnicy mają nietypową skłonność do głaskania kotów przed dokonaniem masakry. Kluczem są właściwości sierści, która potrafi absorbować ślady obcego DNA przy kontakcie z osobą lub podczas ocierania się o skażoną powierzchnię.

Dotykowe DNA paradoksalnie nie musi powstać wskutek dotyku, może być transferowane na wiele sposobów, w tym na komórkach skóry lub włosów, które spadają z przechodzącego człowieka na jakiś przedmiot.

Koty mogą stać się zmorą dla przestępców. Ich sierść dostarczy dowodów
Źródło: Pixabay/Daga_Roszkowska

To pierwsze tego typu badanie

Oprócz Monkman w badanie zaangażowało się kilku innych specjalistów. Utworzony zespół sprawdzili 20 kotów w 15 gospodarstwach domowych, pobierając od nich dwukrotnie wymaz z prawej strony futra. Oczywiście DNA domowników również trafiło do testów, a ci dodatkowo wypełnili specjalną ankietę, która dotyczyła zwyczajów i zachowań posiadanego przez nich zwierzęcia.

Wyniki testów laboratoryjnych zaskakują, bo wykrywalne poziomy ludzkiego materiału genetycznego znaleziono aż w 80 procentach kocich wymazów. Trzeba wiedzieć, że w przypadku testowanych kotów nie było znaczącej różnicy między ilością obecnego DNA a czasem od ostatniego kontaktu z człowiekiem lub długością ich sierści.

Badacze byli w stanie wygenerować przydatne profile DNA z 70 procent próbek. Przydatne, czyli takie, dzięki którym można zidentyfikować osobę. Jak łatwo się domyślić, większość materiału genetycznego należała do domowników, tylko u sześciu kotów wykryto dodatkowo inne, nieznane ludzkie DNA. Pierwsze dwa przypadki udało się rozszyfrować, gdyż dotyczyły dzieci uczestników, które nie brały udziału w badaniu. Pozostałe cztery pozostają tajemnicą.

Mimo że efekty eksperymentu są naprawdę obiecujące, to grupa naukowców zauważa również, że jest jeszcze wiele niewiadomych, którym należy się przyjrzeć.

– Sposób przeniesienia DNA na kota i jego utrzymywanie się na nich jest obecnie nieznany. Potrzebne są dalsze badania nad przenoszeniem ludzkiego DNA do i od kotów, trwałości ludzkiego DNA u kotów i tego, co może wpływać na różne jego poziomy.

– podsumowują naukowcy