Te światła, wyglądające jak rodem z Matrixa, to robota NASA
Matrix (fot. Rawpixel, CC0)

Te światła, wyglądające jak rodem z Matrixa, to robota NASA

Końcem stycznia mieszkańcy Hawajów (i szczęśliwcy, którzy mieli okazję spędzać tam swoje wakacje) zauważyli dziwnie wyglądające światła na nocnym niebie. Obrazy wyglądały dosłownie jak słynne spadające literki z filmu Matrix, ze względu na swoją zieloną barwę. Jak się okazuje, to wszystko robota NASA, która przy pomocy swojego sprzętu badała powierzchnię Ziemi.

NASA zaserwowała świetlny pokaz na Hawajach

Pokazy świetlne serwowane na nocnym niebie serwowane przez różnego rodzaju satelity to w dzisiejszych czasach zupełny standard. W Polsce nierzadko jesteśmy w stanie zobaczyć „podążające za sobą” punkty świetlne, gdy to Elon Musk postanowi wrzucić na orbitę kolejne jednostki SpaceX Starlink. Pod koniec ubiegłego miesiąca Hawajczycy natomiast otrzymali widowiskowe zjawisko, rodem z Matrixa, ponieważ nocne niebo zostało przyozdobione pięknym pokazem zielonych, skaczących linii.

Widowisko przechwyciła kamera Subaru-Asahi, mająca na celu obserwacje i nocne transmisje na żywo obrazu z wulkanu Mauna Kea, który jest najwyższą strukturą tego typu na archipelagu (a także jednym z najwyższych na całym świecie). Pokaz został zaserwowany przez satelity ICESat-2 (Ice, Cloud and Elevation Satellite2), które wykorzystują światło do precyzyjnych pomiarów Ziemi.

To urządzenie NASA wystrzeliła w 2018 roku, aby sprzęt tworzył mapę powierzchni ziemi z licznymi szczegółami w terenie. Jeden z komponentów satelity zwany przez NASA „ATLAS” aby wykonywać takie obliczenia, wykorzystuje właśnie światło wysokościomierza laserowego, które było widoczne jako zielone paski na niebie.

Ta satelita to całkiem przydatny sprzęt

Satelita ICESat-2 okazuje się naprawdę przydatna, a jej możliwości przydają się w badaniach. Urządzenie za sprawą wiązki lasera o wysokiej czułości może sprawdzić wiele cech naszej planety, będąc kilometry od niej – przykładowo zweryfikować grubość lodu na Morzu Arktycznym. Tworzenie pięknych, trójwymiarowych map to jedno (ładne mamy te widoczki w Google Earth, prawda?), ale ważniejsze jest tu sprawdzanie wpływu działalności człowieka na naszą planetę.