Automaty vendingowe z kawą i przekąskami znamy wszyscy, ponieważ mamy je w biurach, mijamy na dworcach autobusowych i spotykamy w galeriach handlowych. Stoją i nikogo nie dziwią swoją obecnością. A co, gdybym powiedział Wam, że w Polsce kupimy z nich także ziemniaki, kwiaty, a nawet pizzę? Te nietypowe rozwiązania zagościły w kilku miastach naszego kraju, więc warto wiedzieć, gdzie można je spotkać.
Ziemniakomaty podbiły Wrocław
W marcu ubiegłego roku pierwszy raz usłyszeliśmy o Ziemniakomacie. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że jego twórcą jest Patryk Wojtuniak, student rolnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, i że pierwsza maszyna jego pomysłu stanęła na ul. Bobrzej 2 we Wrocławiu. Ta absolutna nowość momentalnie wywołała poruszenie wśród mieszkańców stolicy dolnego śląska oraz lokalnych mediów.
Okej, co serwują Ziemniakomaty? Jak można się domyślić — ziemniaki, jednak nie byle jakie, bo ekologiczne, pochodzące z prywatnych upraw rodziny Patryka w Czarnożyle koło Wielunia. W maszynie początkowo kupić można było tylko te (w dwóch odmianach: frytkowe i Queen Anne), ale ostatnie filmy wrzucone do sieci pokazują, że oferta została rozszerzona o możliwość nabycia cebuli. Autor projektu zapewnia, że warzywa przechowywane są w warunkach chłodniczych dla dłuższego zachowania świeżości i smaku. Jeżeli chodzi o konkrety, to 2-kilogramowa porcja odmiany Queen Anne kosztuje 4 złote, a 3-kilogramowy worek ziemniaków do frytek 7 złotych, natomiast za 1,5-kilogramową siatkę cebuli trzeba dać 4 złote 50 groszy.
Wybierając się do automatu na Bobrzej, należy pamiętać o zabraniu drobnych, gdyż ten, jako jedyny, nie obsługuje płatności kartą. Pozostałe maszyny można znaleźć m.in. na ulicy Obornickiej oraz na Gaju przy ul. W. Rutkiewicz.
Ziemniakomaty dostępne są całodobowo przez siedem dni w tygodniu. Jest to bez wątpienia świetna informacja dla fanów dań na bazie tego warzywa, którzy nawet o 3 w nocy mogą zaopatrzyć się w surowiec do ich stworzenia. Klienci docenili pomysł Patryka, oceniając urządzenie bardzo wysoko, bo na 4,9 gwiazdki w opiniach Google. Na język ciśnie się pytanie, kiedy Poznań? I czy tam nie sprawdziłaby się lepiej nazwa Pyromat?
Pizza w 3 minuty z automatu? Tylko w Warszawie
W pierwszym kwartale tego roku w podziemiach Dworca Centralnego w Warszawie pojawiła się maszyna sygnowana logiem Scorini, w której można zamówić najpopularniejszy włoski specjał, czyli pizzę. Ta przygotowywana jest w całości na miejscu, automat wyrabia ciasto, nakłada dodatki, a następnie wypieka placek, więc absolutnie nie jest to odgrzewanie mrożonek, co pewnie wielu z Was przyszło na myśl jako pierwsze. Maszyna działa przez całą dobę, siedem dni w tygodniu i przyjmuje płatności kartą debetową.
Menu jest dość ograniczone, ponieważ składa się z czterech pozycji. Klienci mają do dyspozycji: pizzę z serem, która kosztuje 20 złotych, z szynką w cenie 22 złotych, z boczniakami za 23 złote oraz z salami za 24 złote. Przyrządzanie dania trwa około 3 minut, a gotowa kompozycja serwowana jest na papierowym talerzyku. Zauważalnym minusem jest to, że placek nie jest pocięty na kawałki, a podawany w całości.
Opinie na Google oraz relacje testerów wskazują, że nie jest to produkt wybitny. Największa krytyka spada na ciasto: jest ponoć zbyt cienkie i nie przypomina tego z klasycznej włoskiej pizzy. Niektórzy twierdzą też, że ilość sosu jest niewystarczająca, a jeszcze inni, że liczba dodatków jest niewspółmierna do ceny. Bardzo mnie ciekawi, czy mamy na sali kogoś, kto wypróbował działanie warszawskiego automatu osobiście? Jeżeli tak, to chętnie posłuchamy, czy warto wybrać się w okolice dworca, by skosztować tego specjału.
Bóg zapłać, czyli Ofiaromaty w polskich kościołach
Coraz więcej kościołów w Polsce idzie z duchem czasu i montuje we wnętrzach świątyń tzw. Ofiaromaty. Elektroniczne tace były początkowo odbierane niechętnie, jednak z czasem przestawały szokować (głównie z powodu pandemii), a wierni przekonali się do ich obecności. Zapewne najbardziej ci bezgotówkowi.
Ich wygląd? Najczęściej zwykły ekran połączony z terminalem płatniczym, lecz spotkać można już wersje zminiaturyzowane, zdecydowanie mniej kontrastujące z tradycyjnym wystrojem katolickich obiektów sakralnych. W kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie Ofiaromat wyświetla w menu głównym gotowe propozycje datków w wysokości od 10 do 200 zł. Jeżeli ktoś chce ustalić wysokość wpłaty samodzielnie, to ma do dyspozycji pole inna kwota, umożliwiające podarowanie organizacji 21, 37, a nawet 2137 złotych. Urządzenie po zaksięgowaniu ofiary wyświetla krótki komunikat z podziękowaniami. Ciekawostką jest to, że niektóre sprzęty tego typu są w stanie wysłać potwierdzenie SMS lub e-mail o fakcie uiszczenia wpłaty, jeśli darczyńca wcześniej wprowadził swoje dane.
Boom na elektroniczne tace rozpoczął się w 2019 roku i od tego czasu nowoczesny system pozyskiwania datków zagościł w wielu Kościołach w całej Polsce. Należałoby powiedzieć, że temat jest rozwojowy. Gdzie zatem można pójść na mszę wyłącznie z kartą? Już nawet do tak kultowych i historycznych miejsc, jak Archikatedra Oliwska i Bazylika Mariacka.
Kwiatomaty mogą uratować wielu mężczyzn przed kompromitacją
Kwiaty nigdy nie wychodzą z mody i wie to każdy mężczyzna, który ma stałą partnerkę, narzeczoną lub żonę. W kalendarzu można znaleźć okazje, takie jak dzień kobiet, które masowo mobilizują panów, by odwiedzili kwiaciarnię w poszukiwaniu odpowiedniej kompozycji. Co jednak począć gdy okoliczności nam nie sprzyjają? Co, gdy tego wyjątkowego dnia pracujemy do późna lub kolejki w lokalach są tak gigantyczne, że na samą myśl o czekaniu bolą nas nogi? Wystarczy udać się do Kwiatomatu, czyli maszyny, która oferuje gotowe bukiety przez całą dobę. Zaobserwowałem, że w Polsce systematycznie wzrasta liczba tego typu urządzeń, co pozwala to sądzić, iż popyt na tego rodzaju usługi jest całkiem spory, i że mężczyźni naprawdę docenili rzucone w ich kierunku koło ratunkowe.
Jeden z nowszych automatów postawiono w Lublinie, dokładnie na ulicy Koncertowej 4d. Należy on do kwiaciarni Rikka i ma sześć przegródek, w których znajdują się gotowe do zakupu kompozycje. Właścicielka omawianego sprzętu zdradziła, że maszyna odpowiednio balansuje temperaturą w przedziale od 4 do 11 stopni C, by kwiaty nie straciły swojej świeżości. Osoba, która chce nabyć bukiet, musi wybrać box, który ją interesuje, a następnie uiścić przypisaną do niego opłatę (obsługiwane są płatności bezgotówkowe). Gdy ta zostanie zaksięgowana, automat otworzy odpowiednią skrytkę, aby kupujący wyjął opłacone przez siebie kwiaty. Ceny, według relacji lokalnych mediów, nie odbiegają od tych, które spotkać można w tradycyjnych kwiaciarniach, więc — domyślam się — że 150-200 złotych powinno wystarczyć, by sprawić ukochanej miłą niespodziankę.
Dzięki aplikacji mobilnej kwiaciarnia może monitorować zawartość automatu w czasie rzeczywistym. Pozwala to właścicielom realizować dostawy, gdy tylko zajdzie taka potrzeba.
Tak jak wspominałem — znajdziecie Kwiatomaty w wielu polskich miastach, na przykład:
- na ulicy Pabla Nerudy 3a w Warszawie,
- Bolesława Chrobrego 2 w Radomiu,
- Mikołaja Kopernika 11/c w Tarnobrzegu,
- przy sklepie Kaufland na Zagórskiej 187 w Tarnowskich Górach,
- na ulicy Kwiatkowskiego 11 w Rzeszowie.
Barmix to alternatywa dla ludzkiego barmana na imprezę bądź wesele
Na koniec maszyna trochę mniej oczywista, którą pierwszy raz spotkałem na targach ślubnych w Krakowie, gdzie razem z narzeczoną robiliśmy wstępny rekonesans. Nazywa się Barmix i w teorii może zastąpić ludzkiego barmana podczas wesela lub innej imprezy okolicznościowej. Urządzenie ma kwadratowy kształt, ekran, klawiaturę numeryczną, przeszklone okna, które pozwalają sprawdzić, ile jeszcze pozostało poszczególnych składników oraz system dozowania umieszczony w dolnej części.
Automatyczny drink-bar oferuje szerokie menu, które możemy oprzeć na wybranym przez siebie alkoholu, np. whiskey, rumie lub wódce. Co ciekawe, niektóre warianty zyskały pozycje bezalkoholowe, więc osoby niepijące też znajdą coś dla siebie. Samo przygotowanie napoju jest dość proste, gdyż wystarczy wybrać odpowiedni numer i podstawić szklankę. Barmix wyposażony jest w dedykowany czujnik, który uruchamia nalewanie tylko wtedy, gdy wykryje obecność naczynia, aby nie narobić niepotrzebnego bałaganu podczas uroczystości. Dużym atutem jest to, że drink powstaje błyskawicznie, bo w zaledwie kilka sekund.
Takie urządzenie można wypożyczyć za około 1000 złotych, co na pewno brzmi kusząco, biorąc pod uwagę fakt, że klasyczny barman inkasuje mniej więcej trzy razy tyle. Zatem, czy warto? Myślę, że mogę się w tym temacie dość swobodnie wypowiedzieć, gdyż miałem możliwość spróbować kilku pozycji, które serwuje automatyczny bar. Ogólnie szału nie ma, nie spodziewajcie się efektu wow, nie jest to nic finezyjnego. Drinki na bazie wódki są mocno, ale to mocno średnie i nawet zwiększenie mocy niewiele poprawia w kwestii smaku. Nieco lepiej jest z tymi, które mają whiskey jako podstawę.
Nie zdecydowałem się na wypożyczenie sprzętu, głównie przez walory smakowe, ale jestem w stanie uwierzyć, że obecność takiej maszyny na weselu byłaby atrakcją samą w sobie. Atrakcją, która zaciekawi sporą część gości. Oczywiście tych pełnoletnich.
W skali świata Polska dopiero raczkuje w temacie automatów vendingowych
Wiecie, że w Japonii funkcjonuje ponad 5 milionów automatów? Według dostępnych danych, które pochodzą od Japońskiego Stowarzyszenia Producentów Automatów Vendingowych, jedno urządzenie przypada na około 23 osoby. To bez wątpienia najlepszy wynik na świecie. Na polskim rynku maszyn jest znacznie mniej, statystyki pokazują, że lekko ponad 50 tysięcy. Temat ma jednak spory potencjał, ponieważ Polacy nie są zamknięci na ten rodzaj usług — dane firmy Nielsen mówią o tym, że 59 procent mieszkańców Polski korzysta z automatów przynajmniej raz w miesiącu, a jedna czwarta robi to częściej, bo raz w tygodniu.
Powszechnie urządzenia te kojarzą się z drobniakami, lecz prawda jest taka, że generują naprawdę niezły zysk. Dla przykładu, w kraju kwitnącej wiśni automaty vendingowe potrafią przynieść łączy przychód roczny na poziomie 8 miliardów jenów, czyli około sześćdziesięciu milionów dolarów.