Meta Quest 2 (fot. Szymon Baliński)
Meta Quest 2 (fot. Szymon Baliński)

Recenzja Meta Quest 2 – aż żal się z nim rozstawać

Oculus Quest 2
PRODUCENT
Oculus/Meta
CENA
1879 zł (128 GB), 2399 zł (256 GB)
PREMIERA
13 października 2020
9
Ocena

Niecałe dwa lata po swojej oryginalnej premierze, Meta Quest 2 (Oculus Quest 2) ciągle robi ogromne wrażenie. Zwłaszcza na osobach, które oczekują od gier nowych technologii oraz rewolucyjnych rozwiązań. Choć powstrzymałbym się z tak wielkim słownictwem, dziedzictwo Oculusa wyznacza drogę dla wszystkich gamingowych hełmów VR.

Prawdziwy VR bez kabli

Gdy chcemy rozważać zakup Meta Quest 2, aż dwa czynniki będą zdecydowanie przemawiać na korzyść tego headsetu. Jego cena, a także brak jakiegokolwiek okablowania, pętającego i wiążącego nas z komputerem bądź innym technologicznym ustrojstwem. Oculus zaprojektował gogle, które są całkowicie samodzielne, a przy tym nie szczędzą fajerwerków. Nawet w przypadku modelu z 256 GB wbudowanej pamięci, 2399 złotych to ciągle o 300 złotych mniej niż w przypadku o wiele uboższego HTC VIVE Flow. Gdy skusimy się na tańszą opcję, 1879 złotych za 128 GB wbudowanej pamięci brzmi wręcz jak promocja – a to przecież standardowa cena produktu.

W skład zestawu wchodzi – rzecz jasna – hełm VR, ładowarka oraz dwa kontrolery, każdy na jedną z rąk. Jak zobaczycie na dole, lewa i prawa manetka mają dwa triggery. Jeden z nich pełni rolę tradycyjnego spustu, drugi został umieszczony na boku, służy bardziej do chwytania i przytrzymywania przedmiotów w grach. Oprócz tego po dwa przyciski funkcyjne, gałka analogowa z możliwością jej wciśnięcia oraz po jednym przycisku systemowym. Kontrolery są w stanie wytwarzać wibracje, choć nie są to haptyczne wibracje, znane chociażby z kontrolerów Dual Sense do konsoli PlayStation 5. Kontrolery też można zacisnąć wbudowanym sznurkiem w dłoni, by nie wypadły w trakcie intensywnej akcji.

Każdy z kontrolerów jest zasilany standardową baterią AA. Oznacza to, że ich długość działania będzie zależeć wyłącznie od wyboru jakości baterii. Warto więc doinwestować kilka złotych więcej, by zapewnić kontrolerom jak najwięcej energii. W przypadku samego hełmu, mówimy już o klasycznym złączu ładowania oraz komunikacji USB-C. Trudno jednoznacznie zmierzyć czas działania baterii, choć dwie godziny rozgrywki w Unplugged doprowadziły sprzęt do komunikatów z prośbą o podłączenie hełmu do zasilania.

Meta Quest 2 – specyfikacja urządzenia

Zanim przejdziemy do kalibracji oraz wrażeń z testowania sprzętu, czas przedstawić pełną specyfikację urządzenia. Jak już wspomniałem wcześniej, mamy do czynienia z dwoma wariantami sprzętu, różniącymi się jedynie ilością wbudowanej pamięci. Poza tym jednak, Oculus stworzył jednolite gogle. Rzućmy okiem na dane techniczne!

Rozdzielczość3664 x 1920 (1832 x 1920 na każde oko)
DźwiękWbudowany mikrofon
Wbudowane głośniki
CzujnikiAkcelerometr
Magnetometr
Żyroskop
Częstotliwość odświeżania60 Hz, 72 Hz, 90 Hz
CPUQualcomm Snapdragon XR2
GPUAdreno 650
RAM6 GB
Waga503 g

Pierwsze wrażenia na temat samego hełmu były bardzo pozytywne. Został na nim umieszczony pasek, który łatwo pozwala regulować stopień zacieśnienia urządzenia na głowie. W ten sposób, nie otrzymamy zamazanego obrazu na ekranie, a hełm po prostu nie będzie spadać. Dłuższe użytkowanie headsetu nie męczy, nie pojawia się również uczucie ciężkiej głowy, które mogłoby tutaj towarzyszyć.

Warto również zaznaczyć, że będąc w wirtualnej przestrzeni, zawsze widzimy pełen układ przycisków oraz trójwymiarową reprezentację kontrolerów. System pozwala również na łatwe monitorowanie stanu baterii manetek, poprzez cztery zielone kwadraciki, odzwierciedlające stan ich naładowania. Tak długo, jak pozostajemy w obrębie zmodyfikowanego Androida 10. Inne aplikacje potrafią zamienić te kształty na wirtualne ręce, celem osiągnięcia większej immersji w świecie VR.

Użytkownik Meta Quest 2 w swoim naturalnym środowisku
Użytkownik Meta Quest 2 w swoim naturalnym środowisku

Kalibracja i gramy!

Zanim przejdziemy do harców i zabaw, należy skalibrować system Meta Quest 2. Jeżeli gogle się zorientują, że nie przebywamy w ostatniej lokalizacji, te automatycznie uruchamiają program kalibrujący. Wtedy również uruchamia się na chwilę kamera, pozwalająca podejrzeć pomieszczenie mając hełm na głowę. System poprosi nas o potwierdzenie poziomu podłogi – łatwo go wskazać wychylając jedną z gałek analogowych, w górę lub w dół. Następnie należy zatwierdzić granicę stacjonarną – dość spory okrąg, pozwalający nam swobodnie machać rękami. Istnieje również opcja narysowania większej granicy, jeśli dysponujemy większym pokojem.

Muszę tutaj przyznać, iż te małe pomieszczenia, którymi w obecnej chwili dysponuję, okazały się wystarczające do swobodnej rozgrywki w VR. Moje pierwsze wyobrażenia o tej zabawie zakładały, iż trzeba mieć wielki salon. Likwidacja wymogu jakiegokolwiek kablowego połączenia tutaj sprawia, że taki Moonrider staje się grywalny w zaskakująco małej przestrzeni. Skoro już przy grach jesteśmy, o wrażeniach z After the Fall i Unplugged przeczytacie na siostrzanym Tabletowo. Nie oznacza to jednak, że tylko w te produkcje grałem przez dwa tygodnie, oj nie!

Z moją lubą fantastycznie wybawiliśmy się przy Moonrider, który – uwaga – jest darmową alternatywą dla Beat Saber. Tytuł działa za pośrednictwem wbudowanej w gogle przeglądarki internetowej, a opiera się on na zawartości tworzonej przez użytkowników. Oznacza to, że przecinać klocki możecie do wielu licencjonowanych utworów, jakie długo jeszcze nie znajdą się w płatnym Beat Saber. Społecznościowa natura gry oznacza również, że wiele sekwencji przygotowanych jest z myślą o najbardziej zaawansowanych graczach. Łatwo jednak znaleźć również utwory na normalnym poziomie trudności, co przysporzy frajdy również szerszej publice.

Jednej produkcji chciałem jednak przyjrzeć się szczególnie. SUPERHOT VR to konwersja polskiej, uznanej i rewolucyjnej strzelanki SUPERHOT, której koncept jest zaskakująco prosty. Czas upływa tylko, gdy się poruszasz. Cel? Eliminacja przeciwników oraz przetrwanie. Osadzona w futuryzmie pełnym robotów, gra idealnie nadawała się na taką konwersję. Choć SUPERHOT VR został wydany w 2016 roku, jego port na VR bez kabli pojawił się dopiero w 2019 roku. Dlatego też nawet, jeśli zagrałem tylko w demo, musiałem skosztować tego owocu.

Wersja demonstracyjna pozwala ukończyć kilka pierwszych pokojów. SUPERHOT VR opiera się na szybkich reakcjach gracza, a także umiejętnym wykorzystaniu głównej mechaniki czasu. Serce zaczyna bić jednak mocniej, gdy przeciwnik na wprost celuje do Ciebie z gnata. Wystrzał jest spowolniony, więc tym razem masz szansę się wychylić i ominąć kulę. Przy SUPERHOT VR warto mieć jak największą granicę rozgrywki, bo choć stać w miejscu można, to pole manewru jest dość ograniczone. Zmuszałem się, żeby przyspieszać czas i spowodować, że to przeciwnicy przybiegną do mnie. A jeden chce pójść na piąchy, drugi już wystrzelił pocisk. Nie da rady – kucasz, by schować się za meblami.

A w międzyczasie słyszę głośne Ściana, odsuń się – to moja dziewczyna, która nie chce, bym przypadkiem walnął kontrolerem w pustą ścianę. W ferworze akcji wykonałem kilka kroków za daleko, a wołanie sprawiło, że dostałem kulą w brzuch. Mam nadzieję nie przeżyć tego w rzeczywistym świecie.

Wracając jednak do gry – strzelanie za pomocą prawego kontrolera, łapanie przedmiotów w locie oraz rzucanie nimi w wrogów – to pozwala poczuć się jak Neo w Matrixie. Nie bez powodu SUPERHOT VR jest jedną z najbardziej jakościowych gier na Meta Quest 2. Nawet po krótkim demie i znajomości konsolowego oryginału, jestem w stanie polecić ten zakup. Ta pozycja to prawdziwy system seller, gra na miarę Super Mario 64 czy takiego The Last of Us: Part II. Doświadczenie wyjątkowe w swojej skali.

Bezkonkurencyjny w swojej klasie

Nie będę ukrywać, dwa tygodnie spędzone z Meta Quest 2 to zbyt mało, by powiedzieć coś odkrywczego na temat sprzętu. Gry, które miałem okazję testować, prezentowały najwyższą jakość, na jaką technologia jest sobie w stanie pozwolić. Jest to już solidny ekosystem, któremu do rozwoju brakuje wyłącznie mocy. Prezentowane produkcje plątają się między klasycznymi grami na automaty, a produkcjami, jakie pamiętają czasy PlayStation 2. W końcu nie bez kozery takie Resident Evil 4 VR debiutuje właśnie na Meta Quest 2.

Czy kupiłbym sam Meta Quest 2? Nie, ale tylko dlatego, że czekam na PlayStation VR2 – urządzenie, które będzie w pełni skupione na grach nowej generacji. Aby konkurować w tym segmencie, Facebook potrzebowałby zaangażowanych studiów first-party, które tworzyłyby ekskluzywne dla mobilnego VR gry.

Dodam jeszcze na koniec, że jeśli jesteście zaangażowanymi użytkownikami VR, a jakość prezentowana przez gry na Meta Quest 2 Was nie zachęca, Oculus przygotował coś również dla Was. Specjalny kabel Link wraz z oprogramowaniem Oculus Link pozwoli na podłączenie headsetu do komputera PC. To odblokowuje garść dodatkowych gier na VR, niedostępnych w systemowym sklepie. Z racji iż kabel nie został do nas dostarczony na czas testów, nie mogłem tej funkcji przyjrzeć się bliżej. Alternatywna wersja tej funkcji – Air Link – działała z moim komputerem zaskakująco źle, dlatego nie byłem w stanie jej porządnie przetestować.

Największą siłą tego urządzenia jest jednak to, co potrafi bez dodatkowych kabli. Gdy szukamy taniej opcji do gier, a także ćwiczeń (Beat Saber i Moonrider męczą jak mało co!) i relaksu (Netflix i YouTube w VR? Proszę bardzo!), będzie to najlepsza opcja na rynku. Zwłaszcza, że używanie tego cuda bez kabli to istna bajka.

Meta Quest 2 (fot. Szymon Baliński)
Recenzja Meta Quest 2 – aż żal się z nim rozstawać
Wnioski
Zalety
cena względem oferowanych możliwości
bardzo wygodne kontrolery
brak okablowania
małe wymagania co do powierzchni w pokoju
wygodna regulacja okularów paskiem
szybki, intuicyjny system operacyjny
Wady
bateria mogłaby być ciut mocniejsza
9
Ocena