Kocie łakocie, czyli test Xiaomi Pet Food Feeder

Kocie łakocie, czyli test Xiaomi Pet Food Feeder

Ja i mój kot przyjrzeliśmy się bliżej podajnikowi karmy Xiaomi Pet Food Feeder, który jakiś czas temu trafił do oferty polskich sklepów marki. Myślę, że udało się zebrać kilka wartościowych informacji na temat działania sprzętu, które mogą okazać się przydatne dla wszystkich, którzy są zainteresowani zakupem. Przeczytaj i, jak to mówią, nie kupuj kota w worku.

Na początek dane techniczne

Cena regularna produktu: 579 złotych

Food Feeder to urządzenie ładne i proste w montażu

Kiedy rozpakowywałem urządzenie, zauważyłem, że jest ono podzielone na dwie części. Ta pierwsza, czyli główna, to właściwy dozownik z pojemnikiem na karmę, a druga to mniejszy element, zawierający miskę, który łączy się z macierzą magnetycznie. Z opisu wiemy, że miseczka jest wykonana ze stali nierdzewnej, dzięki czemu spełnia niezbędne normy dla kontaktu z żywnością. Do tego jej szerokość jest bardzo dobra, bo pozwala zwierzakowi na wygodną konsumpcję.

Ogólnie Xiaomi Pet Food Feeder wygląda bardzo dobrze, a wszelkie elementy są ze sobą świetnie spasowane i łatwo je zamontować oraz zdemontować, co ma znaczenie w momencie, gdy chcemy wyczyścić urządzenie albo samą miskę, gdyż na tej, mówiąc z doświadczenia, najszybciej pojawiają się plamy od karmy i śliny zwierzaka.

Biały kolor obudowy, umówmy się, pasuje do każdej przestrzeni i innych urządzeń Xiaomi, które mamy w domu. Mimo jasnej kolorystyki obudowa sprzętu nie brudziła się prawie wcale, w przeciwieństwie do wcześniej testowanego przeze mnie nawilżacza Xiaomi Mi Smart Antibacterial Humidifier, na którym plamy pojawiały się od samego patrzenia.

Górna pokrywa jest wyposażona w przycisk do ręcznego dozowania, a w jej dolnej części jest miejsce na zamontowanie wkładu, który ma za zadanie wyłapywać wilgoć, aby karma była sucha i świeża przez długi czas. Ten element jest oczywiście dostarczany w zestawie, ale z czasem się eksploatuje. Spokojnie, aplikacja powiadomi nas o tym, kiedy należy go wymienić.

Od razu dodam, że część kosztuje obecnie 69 złotych w oficjalnych sklepach marki, co raczej nie jest dużą kwotą dla kogoś, kto zdecydował się kupić dozownik za 579 złotych.

Omawiana wyżej osłona jest bardzo szczelna i dobrze osadzona, a do jej otwarcia służy tylny zaczep, co wyeliminowało moje wcześniejsze obawy, dotyczące tego, że kot będzie w stanie włamać się do wnętrza pojemnika. Jest tak dobrze, że nawet najbardziej zręczny szop pracz miałby z tym poważny problem.

Skoro już o zbiorniku mówimy, wchodzi do niego maksymalnie 1,8 kg suchej karmy o średnicy granulki 5-12 mm. To naprawdę sporo, ale przekonałem się o tym dopiero podczas recenzji, gdyż na papierze wydawało mi się, że taka pojemność to tak średnio, a nawet niewiele. Producent wyliczył, że 1,8 kg wystarczy na 15 do 20 dni w przypadku kotów oraz małych i średnich psów, co ma sens, ale tak naprawdę wszystko finalnie zależy od apetytu, jaki ma nasz pupil. W przypadku mojego niejadka spokojnie do osiągnięcia jest pełny miesiąc, ale dojście do optymalnej porcji zajęło mi trochę czasu, o czym opowiem dokładniej w dalszej części.

Zasilanie Pet Food Feeder jest przede wszystkim przewodowe, a kabel został ukryty pod tylną klapką w dolnej części obudowy. Super jest to, że ma wzmocnienie w postaci oplotu. Co więcej, można wysunąć go tyle, ile jest nam aktualnie potrzebne, aby dostać się do gniazdka, a resztę schować pod wspomnianym plastikowym elementem. Bardzo to doceniam, bo wiem, do czego potrafią być zdolne czworonogi. Tego typu zabezpieczenia wskazują na to, że konstruktorzy Xiaomi zadbali o detale, które są związane z bezpieczeństwem.

Drugim sposobem zasilania jest możliwość użycia czterech baterii AA. Jest to zasilanie awaryjne, z którego nie korzystałem podczas testów i wspominam o nim raczej z myślą o osobach, które mają w sobie coś z prepersa i trafnie określa ich powiedzenie „przezorny zawsze ubezpieczony”.

Myślę, że kwadrans wystarczy, aby przygotować Food Feeder do pracy. Po rozpakowaniu trzeba go najpierw złożyć i podłączyć do prądu, następnie zresetować za pomocą dołączonego kluczyka, napełnić karmą i wyszukać w aplikacji. To bardzo proste. U mnie poszło wyjątkowo sprawnie, gdyż miałem wsparcie Kićki, która była zaciekawiona tym, co się dzieje i zaangażowała się w testy bez specjalnych zachęt. Nawet dzień wcześniej, zanim jeszcze rozpakowałem sprzęt, wysiadywała pudełko, przeczuwając, że wewnątrz znajduje się coś dla niej.

Aplikacja ma wszystkie niezbędne opcje, ale algorytm jest taki sobie

Xiaomi Pet Food Feeder łączy się z dobrze znaną aplikacją Xiaomi Home, co daje użytkownikowi możliwość programowania najważniejszych funkcji i zdalnego sterowania, gdy jest się poza domem. Na samym początku oprogramowanie prosi o wybranie rasy kota. Tych jest sporo, ale nie wszystkie istniejące (Kasia na przykład ubolewa, że nie ma ragdolla!). Co ciekawe, dzięki aplikacji dowiedziałem się o istnieniu takiej rasy jak Obdartus. Ta zdecydowanie lepiej wygląda niż się nazywa.

Wracając do tematu, wybrałem opcję Inne, ponieważ Kićka mimo swojego uroku nie ma arystokratycznych korzeni i jest zwyczajnym dachowcem. Następny krok oczekiwał określenia szczegółowych parametrów wieku, wagi, płci i tego, czy kot jest wykastrowany (nie ma bowiem opcji zaznaczenia, że kotka jest wysterylizowana).

Nieco dalej zostałem zapytany przez oprogramowanie o skład i nazwę karmy. Nawet nie wiecie, ile czasu potrzebowałem, aby go odszukać i poprawnie rozszyfrować. Kiedy już wszystkie parametry udało się wprowadzić, to algorytm, opierający swe działanie o dane naukowe, stworzył harmonogram. Nie mając do czynienia z tego typu sprzętem wcześniej, zaakceptowałem stworzony plan i postanowiłem obdarzyć wyliczenia bezkrytycznym zaufaniem.

Jednak niesłusznie, bo wyliczona przez oprogramowanie porcja była dla mojego kota zbyt duża, przez co jedzenie kumulowało się w miseczce, a podajnik tracił cały swój sens. Zaproponowane 90 gramów karmy dziennie było przeszacowaną ilością, po czasie okazało się, że zjada maksymalnie 45. Dojście do idealnych parametrów objętości i czasu, w którym karma ma być nasypywana, trwało kilkanaście dni i wymagało bacznej obserwacji zachowań zwierzaka.

Zauważyłem też, że Kićka lubi rzucić coś na ząb późnym wieczorem, gdzieś koło godziny 22, a z rana wystarczy jej skromna porcyjka. Od razu przestrzegam osoby, które mają lekki sen, żeby nie ustawiały wczesnych godzin porannych w harmonogramie, gdy są akurat w domu, bo kocie chrupki, spadające wprost na metal, mogą działać w ten sam sposób, co budzik.

Aplikacja pozwala monitorować ilość wydawanych posiłków oraz dozować karmę ręcznie, gdy chcemy nagrodzić zwierzaka albo widzimy, że ma jeszcze apetyt, określając samemu liczbę porcji. Wysyła też powiadomienie na telefon o tym, że nakryto właśnie do stołu, co może być pożądane wtedy, gdy jesteśmy w rozjazdach. Przez czas trwania testów nie miałem żadnych problemów z łącznością, za co muszę pochwalić to smart urządzenie, bo działa bardzo stabilnie i rzeczywiście można być pewnym, że nie zagłodzi naszego pupila pod naszą nieobecność.

Dodatkowo dostępne są statystyki z konkretnego dnia, tygodnia lub miesiąca, a aplikacja pamięta za nas o wymianie wkładu, uzupełnieniu pojemnika i o tym, że przyszedł dzień czyszczenia, a nawet instruuje, jak zrobić to poprawnie.

Reakcja kota może być różna. Mój był zachwycony

Słysząc od innych użytkowników, że ich koty boją się tego typu sprzętów, miałem pewne obawy i nawet zaopatrzyłem się w specyfik z kocimiętką, żeby w razie potrzeby potraktować nim Xiaomi Pet Food Feeder, by stał się bardziej atrakcyjny. Było to jednak niepotrzebne, gdyż Kićka wyraziła olbrzymie zainteresowanie nowością, co mnie zaskoczyło, bo nie jest to kot należący do tych odważnych i otwartych na zmiany. Powiedziałbym raczej, że jakby była człowiekiem, to byłaby tą niedostępną i złośliwą koleżanką, która nigdy nie dała spisać pracy domowej.

Wprawdzie na początku testów trochę się czaiła, podchodziła do urządzenia z lekkim dystansem i je sondowała, jednak po upływie paru dni przyzwyczaiła się tak bardzo, że dźwięk spadającej karmy działał na nią w podobny sposób, co na nas nawoływanie z foodtracka, gdy czekamy z numerkiem w ręku na wydanie zamówionego posiłku. Kićka to kotka po sterylizacji, ale nie ma rozregulowanego apetytu, a nawet powiedziałbym, że jest fit, patrząc na to, że pije więcej wody, niż spożywa pokarmu.

Urządzenie będzie przydatne nie tylko dla osób w rozjazdach, ale też takich, które chcą powalczyć z nadwagą i złymi nawykami żywieniowymi swojego pupila poprzez podawanie regularnych i obliczonych porcji. To może się sprawdzić w przypadku kotów po zabiegach sterylizacji lub kastracji.

Kupić czy nie kupić? Oto jest pytanie

Xiaomi Pet Food Feeder to niesamowita wygoda, której nie da się zaprzeczyć, aczkolwiek uważam, że nie jest to urządzenie dla wszystkich i nie każdy go potrzebuje. Myślę, że zainteresować się nim powinny przede wszystkim osoby, które w swoim mieszkaniu są gośćmi, a ich praca opiera się na ciągłych wyjazdach oraz te, których zwierzęta mają poważny problem z nadwagą. Dla wszystkich pozostałych jest to urządzenie, które będzie bardziej gadżetem i ozdobą niż praktyczną wartością zmieniającą życie.

Cena sprzętu, która wynosi 579 złotych, jest w moim odczuciu przeszacowana, bo w podobnych pieniądzach lub nieco drożej można znaleźć na rynku podajniki karmy z większą ilością funkcji, na przykład takie, które mają wbudowaną kamerę oraz głośnik, czyli udogodnienia pozwalające podejrzeć kota i zaprosić go do posiłku.

Jeżeli jednak bardzo chcesz kupić Xiaomi Food Feeder, bo masz inne sprzęty z ekosystemu chińskiego producenta, sugeruję poczekać na dogodny moment, ponieważ widywałem to urządzenie w niższych cenach. Promocje może nie były spektakularne, bo sięgały 499 złotych, ale zawsze to parę groszy w kieszeni i poczucie, że kupiliśmy coś w nieco lepszej kwocie, biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości.

Urządzenie można pozyskać zarówno w stacjonarnych sklepach Xiaomi, jak i online na stronach mi-store.pl. mi-home.pl, mimarkt.pl oraz u partnerów marki.

Proponuję zakupić Food Feeder tam, gdzie akceptowane są zwroty, ponieważ nie każdy kot może zaakceptować taki system podawania karmy. Warto mieć trochę czasu na przetestowanie sprzętu i poznanie reakcji pupila.

Więcej wad nie pamiętam, bo z podajnika korzystało mi się naprawdę bardzo dobrze. Podobał mi się jego design oraz kultura pracy i wspomniana wcześniej stabilność. Próg wejścia był niski, ponieważ aplikacja jest znana większości użytkownikom i przejrzysta, co na pewno jest olbrzymim plusem i bodźcem do wyboru rozwiązania Xiaomi.

Czy kupiłbym dla siebie Food Feeder? Nie, bo mój kot tego nie potrzebuje. Zrozumiałem to jednak dopiero podczas testów, a właściwie wtedy, gdy dobiegały one końca. Pierwsze wrażenie okazało się mylne, bo było czymś w rodzaju „wow, jak ja mogłem bez tego żyć… i mój kot”. To pokazuje siłę, jaką wywiera ten produkt przy pierwszym kontakcie na osobę, która posiada czworonoga. Jako wujek dobra rada powiem tylko tyle – nie kupujcie emocjami.

Specjalne podziękowania ślę Kićce, czyli mojej kotce, która okazała się świetnym recenzentem i zawdzięczam jej całą zgromadzoną wiedzę. Ja, jako wierny skryba, jedynie przekształciłem to doświadczenie w tekst. Jeśli uważasz, że jest dla Ciebie przydatny, to proszę – napisz dla Kićki coś miłego, a ja przekażę jej to w formie pieszczot i smakołyków. Na pewno się ucieszy, a ty pamiętaj, że karma wraca 😀

PS. Kasia testowała to cudo u siebie i stwierdza, że przy więcej niż jednym kocie w domu (ma dwa) podajnik tego typu, niestety, nie sprawdza się.

Kocie łakocie, czyli test Xiaomi Pet Food Feeder
Kocie łakocie, czyli test Xiaomi Pet Food Feeder
Zalety
Świetna jakość wykonania, przemyślane detale i niezły design
Stabilne działanie i niezawodność
Łatwe czyszczenie i napełnianie pojemnika
Przejrzysty interfejs aplikacji i powiadomienia o działaniu urządzenia
Kompatybilność z ekosystemem Xiaomi Home
Duża wygoda podczas wyjazdów
Wady
Wygórowana cena
Brak kamery i głośnika
Algorytm, który mógłby lepiej wyliczać parametry
Brak niektórych ras kotów
7
Ocena
Exit mobile version