Ostatnimi czasy zarejestrowano wzmożoną aktywność na powierzchni Słońca. Na jej skutek powstały serie eksplozji, przez co został otworzony ogromny kanion – z którego uwolniły się włókna plazmy, a także namagnesowane wiatry słoneczne. Te, według najnowszych informacji, dotarły na Ziemię – ale czy jest się czego bać?
Wiatry słoneczne trafiają na Ziemię
Met Office, czyli brytyjska firma zajmująca się badaniami meteorologicznymi ogłosiła, że na skutek podwyższonej aktywności na powierzchni Słońca powstał głęboki na 20 tysięcy i szeroki na 200 tysięcy kilometrów kanion, z którego wydobywała się plazma. Liczne wybuchy spowodowały wyrzut znacznych ilości namagnesowanych wiatrów słonecznych. Te, jak wiemy, w odpowiednich ilościach mogą mieć bezpośredni wpływ na naszą planetę Ziemię, w najgorszym wypadku wywołując potężne burze geomagnetyczne.
Erupcje na koronie Słońca powstały na południowo-środkowej części gwiazdy. Mogą je dostrzec satelity pracujące w ultrafioletowym zakresie spektrum elektromagnetycznego oraz teleskopy obserwujące w podczerwieni położone na powierzchni naszej planety. Według doniesień, wystąpiły dwie erupcje – pierwsza trzeciego kwietnia, natomiast druga – czwartego kwietnia. Erupcje ukształtowały CME, czyli koronalne wyrzuty masy, które następnie stworzyły wiatry słoneczne.
W zdecydowanej większości przypadków wiatry słoneczne powodują zwiększoną liczbę zórz polarnych. Oprócz tego energia może mieć wpływ na systemy elektryczne – sieci, elektrownie, komunikację radiową oraz satelitarną.
Wszystko wskazuje na to, że miniona burza geomagnetyczna (która miała miejsce 6 kwietnia) była praktycznie niezauważalna – a więc powstałe wiatry słoneczne nie mogły nam zagrozić. W pięciostopniowym zakresie burza miała mieć najniższy lub drugi stopień – G1 lub G2.
Zwiększona aktywność zórz polarnych
Co więcej, CME z drugiego wybuchu w ogóle nie uderzyło w Ziemię, z tego względu nie musimy się o nic martwić. Plazma z ogromnego kanionu (jak na realia Ziemi, która jest ponad 100-krotnie mniejsza od Słońca) w tym tygodniu i najpewniej następnym będzie bezpośrednio wpływała na wzmożoną aktywność zórz polarnych, które będziemy mogli zauważyć nie tylko na dalekiej północy, ale także innych, bliższych południa częściach m.in. Norwegii, Szwecji czy Finlandii.
Warto wspomnieć, że Słońce w 2019 roku rozpoczęło 11-letni cykl aktywności, którego szczyt ma być najbardziej zauważalny w latach 2025, 2026 – czyli w jego środku. Ogromny kanion na powierzchni gwiazdy i powstałe wiatry słoneczne są najpewniej spowodowane wspomnianym cyklem – tego typu zdarzeń będzie w najbliższych latach coraz więcej.