Producent urządzeń śledzących próbuje rozwiązać problem potencjalnych naruszeń prywatności. Czym są i jak działają „Lost and Found Tiles”?
Prawdopodobnie każdy z nas w swoim życiu przynajmniej jednokrotnie coś zapodział. Szukanie zagubionych fantów może być mniej, lub bardziej stresujące. Obecnie jednak, dzięki lokalizatorom nie musimy się specjalnie martwić o lokalizację kluczy czy portfela. Wystarczy, że z poziomu dedykowanej aplikacji (między innymi w przypadku urządzeń Tile) naciśniemy przycisk „szukaj”, a tracker zacznie wydawać z siebie dźwięki, które znacznie ułatwią nam znalezienie zguby.
Jeśli chodzi o szukanie przedmiotów na większych dystansach, to trackery również się sprawdzają. Pozwalają one bowiem na określenie (zależnie od urządzenia) dokładnej lub przybliżonej lokalizacji. Wykorzystanie lokalizatorów w celu znalezienia własnych przedmiotów nie jest niczym złym. Źle się dzieje dopiero wówczas, gdy ktoś zechce wykorzystać lokalizator do śledzenia innych osób.
Lokalizatory, a potencjalne naruszenia prywatności
Mam wrażenie, że dyskusja nad tym problemem rozgorzała na nowo wraz z premierą Apple AirTag. Dzięki produktowi firmy z logo nadgryzionego jabłka niestety było (i mimo prób, wciąż jest) bardzo łatwo śledzić inne, przeważnie niczego nieświadome osoby. Sytuacji nie ułatwia dostępność specjalnie zmodyfikowanych wersji lokalizatorów.
Wydaje się, że firma Tile, która specjalizuje się w tworzeniu urządzeń śledzących, próbuje poradzić sobie z problemem naruszania prywatności. Wydany niedawno produkt „Lost and Found Labels” nie ma żadnych mikroprocesorów, sprzedawany jest w paczkach po 15 sztuk i ma niesamowicie konkurencyjną cenę. Brzmi za dobrze, by było prawdziwe? Cóż, zgadzam się…
Czym są i jak działają „Lost and Found Labels”?
Dokładnie tym, co zaprezentowałem na zdjęciu powyżej. To naklejki z kodem QR, które możemy przykleić jednorazowo do 15-tu różnych przedmiotów i/lub urządzeń. Po naklejeniu musimy je aktywować w aplikacji Tile. Co ważne, każda z naklejek musi być aktywowana osobno, więc jeśli zostanie nam kilka, możemy bez problemu je odstąpić komuś innemu, bez ryzyka, że któraś z naklejek udostępni nasze dane kontaktowe.
Po aktywacji wystarczy już tylko zgubić urządzenie, które ma na sobie naklejkę. Następnie czekać i mieć nadzieję/modlić się, że znajdzie je ktoś uczciwy. Oraz ogarnięty na tyle, by zeskanować kod QR (bo z doświadczenia wiem, że z tym bywa różnie). W najlepszym wypadku znalazcy po skanie wyświetli się nasza wiadomość oraz dane kontaktowe, aby mógł umówić się z nami na przekazanie zguby.
Warto dodać, że mamy możliwość wyboru tego, jakie dane chcemy wyświetlić znalazcy – możemy na przykład dodać sam adres mejlowy lub sam numer telefonu. Nic nie stoi również na przeszkodzie, aby udostępnić wszystkie możliwe dane kontaktowe, choć nie wiem na ile ma to sens w kontekście ochrony prywatności.