Firma Graft zaprezentowała swój najnowszy model jednoślada. Dirtbike Graft EO.12 to lekki elektryk, ma 33 KM i dość kopa, by zapewnić świetną zabawę w terenie.
Elektryki do pracy i do zabawy
Elektryczne, drobne środki transportu przeżywają rozkwit. Nie tylko na drogach mamy coraz więcej e-samochodów: ścieżki i pobocza także opanowują zielone kółka, co dobrze widać zwłaszcza w dużych miastach. Ale czy e-jednoślady to tylko domena betonowych dżungli? Niekoniecznie.
Tajwański producent pojazdów elektrycznych Graft zaprezentował swój najnowszy model dirtbike. EO.12 to dowód na to, że motocykle terenowe nie potrzebują napędu spalinowego, by zapewnić przyjemne wrażenia z jazdy i pozwolić na odrobine szaleństwa. EO.12 waży 50 kg, ma elektryczne serce bijące z mocą 33 koni mechanicznych i solidną konstrukcję z ramą i wahaczem z aluminium obrabianego metodą CNC oraz dużymi, smukłymi obręczami z włókna węglowego o szprychach 21 x 1,6 cala.
Mały dirtbike, ale wariat
Zawieszenie pochodzi od francuskiego BOS. 42-milimetrowy odwrócony widelec i tylny amortyzator są regulowane w trzech kierunkach, z hydraulicznymi odbojami i oferują odpowiednio 220 mm (8,6 cala) i 230 mm (9 cali) skoku. O hamowanie dbają zaciski TRP na tarczach Galfer 246 mm. Szybko wymienialne akumulatory dostępne są w wersji Endurance i Race (odpowiednio 2,7 kWh oraz 1,3 kWh mocy).
Sam EO.12 kosztuje 9000 dolarów. Dodatkowo trzeba wyłożyć 2600 dolarów na akumulator długodystansowy lub 1200 dolarów na akumulator wyścigowy. Dostępny jest również tańszy model dirtbike Graft, którego cena zaczyna się od 6500 dolarów a waga od 58 kg. Jednocześnie wytwarza odrobinę mniej mocy przy 24 KM. Wykorzystuje tańszy widelec RST Killah i amortyzator RPM GII z regulacją odbicia i ma aluminiowe felgi zamiast karbonowych. Oba modele dostępne są już do zamówienia na stronie producenta.