Recenzja Huawei FreeClip. Za to kochamy technologię

Recenzja Huawei FreeClip. Za to kochamy technologię

„Będzie o nich głośno” – czytamy w przekazie marketingowym słuchawek TWS Huawei FreeClip. Nie są to czcze słowa. Wyjątkowy design, nietypowa konstrukcja i sposób działania sprawiają, że nie da się obok nich przejść obojętnie. Fani nowych technologii mogą zacierać ręcę, bo ten nowy produkt ewidetnie ma „to coś”.

Słowo wstępu i specyfikacja techniczna

Właściwe wstępy do recenzji słuchawek mógłbym kopiować od recenzji do recenzji. To, że Huawei potrafi zachwycać w segmencie audio i to w każdym przedziale cenowym, wie chyba każdy nieco bardziej zorientowany w świecie mobilnej technologii. Producentowi należy też oddać, że nie boi się lekko eksperymentować. Mieliśmy już do czynienia ze sluchawkami sprzężonymi z okularami, etui ładującym w kształcie szminki czy też skrzętnym połączeniem pchełek TWS z zegarkiem.

Teraz przyszedł czas na kolejny eksperyment, ale tym razem więcej zmienia się w koncepcji samych słuchawek, aniżeli w tym, co je otacza. Huawei FreeClip na pierwszy rzut oka wzbudza nie tylko ciekawość, ale i nieco kontrowersji. Douszna otwarta obudowa i to w 2024 roku? Jest w tym jednocześnie i coś retro i coś zupełnie innowacyjnego, a zarazem abstrakcyjnego.

Zanim jednak wdamy się w szczegóły, jak to wszystko działa, zgodnie z naszą tradycją spójrzmy w specyfikację techniczną:

ModelHuawei FreeClip
Opcje kolorystycznefioletowy (testowany), czarny
Wymiary i waga pojedynczej słuchawki26,7 mm × 22 mm × 25,30 mm, ok. 5,6 g
Wymiary i waga etui59,7 mm × 51,95 mm × 27,35 mm, ok. 45,5 g
Ładowanie przewodoweUSB-C
Ładowanie bezprzewodowetak, w standardzie Qi, max. 2 W
Pojemność baterii słuchawki55 mAh
Pojemność baterii etui510 mAh
Czas ładowania słuchawek w etuiok. 40 min w etui ładującym
Czas ładowania etuietui ładujące bez słuchawek: ok. 1 h (przewodowo)
etui ładujące bez słuchawek: ok. 150 min (bezprzewodowo)
Deklarowany czas pracy słuchawki8 godzin na jednym ładowaniu
do 36 godzin przy użyciu etui ładującego
Redukcja szumówtak, aktywna redukcja szumów
Pasmo przenoszeniab/d
OdpornośćIP54 (tylko słuchawki)
ŁącznośćBluetooth 5.2, kodeki SBC, AAC, L2HC (tylko w Huawei EMUI 13 wzwyż), multipoint (2 urządzenia jednocześnie), Czujnik głosu/Czujnik bezwładnościowy/Czujnik Halla/Czujnik pojemnościowy
Zasięgb/d
Przetwornikprzetwornik 10,8 mm z podwójnym magnesem
Mikrofon3 mikrofony na słuchawce
Sterowaniepanele dotykowe na obu słuchawkach w obrębie całej konstrukcji – podwójne/potrójne stuknięcie
Aplikacja wspomagająca tak, AI Life (iOS/Android)
Zawartość pudełkasłuchawki, etui ładujące, kabel USB-C – USB-C, dokumentacja
Cena899 złotych (w ofercie premierowej opaska Huawei Band 8 gratis)
Specyfikacja techniczna słuchawek Huawei FreeClip

Huawei FreeClip – design, jakość wykonania i komfort korzystania

Z racji tego, że to, co najciekawsze, jest wewnątrz, zacznijmy od tego, co widać na starcie gołym okiem. Etui ładujące jest pod każdym względem nieszczególne. To znana i oklepana bryła w kształcie spłaszczonego jajka, która została przecięta pod skosem, umożliwiając otwarcie gustownego pudełeczka.

Front etui to lekko wyróżniające się logo producenta i pojedyncza, kolorowa dioda LED, informująca nas o statusie urządzenia. Tym razem Huawei nie zdecydował się na umieszczenie z przodu designerskiego lusterczeka, dodającego nieco więcej „luksusu” całej konstrukcji. Miejsce na taki wyróżnik znalazło się z tyłu, choć z pewnością z uwagi na swoje bardzo niewielkie wymiary i kształt (cienki prostokąt) nie posłuży już do ewentualnego przejrzenia się w nim. Niewątpliwie jednak plusem takiego rozwiązania jest to, że element ten brudzi się i palcuje znacznie mniej.

Huawei FreeClip

Lewa krawędź etui pozostaje pusta, zaś na prawej znalazło się miejsce na pojedyczny, okrągły przycisk, który odpowiada za przejście słuchawek w stan parowania przez protokół Bluetooth. Ostatni element, zwracający uwagę, to dół etui, gdzie umieszczono port USB-C. Wyróżnia się on nieco bardziej z uwagi na fakt, że otoczono go świecącą obwolutką, co przypomina materiał wspominanego lustereczka.

Cóż… jeśli chodzi o etui to właściwie to wszystko. Krótkimi słowami – nie jest to absolutnie nic specjalnego. Wręcz przeciwnie, wieje mocno nudą. Czy to źle? Ja będę co recenzję powtarzał jak mantrę, że trudno jest wymyślić koło na nowo. Tak jest w przypadku pudełeczek ładujacych słuchawki TWS. Jasne, zdarzają się takie „cuda”, jak wspomniane na początku słuchawki w etui przypominającym szminkę, ale ten design, który Huawei proponuje już od kilku lat, uważam po prostu za elegancki, ładny i uniwersalny na tyle, że zdecydowana większość będzie mówiła, że jej taki design odpowiada, aniżeli narzekała na jakieś elementy.

Powinienem jeszcze wspomnieć o wariantach kolorystycznych Huawei FreeClip. Producent daje nam w Polsce dwa warianty: fioletowy i czarny. Są to opcje dobrze znane choćby z serii Freebuds i modelu FreeBuds Pro 3.

Najciekawsze zaczyna się tak naprawdę po otwarciu etui ładującego. Naszym oczom ukazują się jedne z najbardziej nietypowych słuchawek TWS, jakie do tej pory widziała pewnie większość osób. Budowa samej pchełki jest w dużym uproszczeniu 3-częściowa. Zaczynając od frontu, czyli części, która będzie najbliżej naszego przewodu słuchowego, mamy kulkę o średnicy blisko 1,5 cm z głośnikiem o przetworniku wymiarów 10,8 mm.

Huawei FreeClip

Oczywiście to jest przede wszystkim to, co widać na pierwszy rzut oka. Sama „kula” skrywa dużo więcej technologii. Wewnątrz niej znalazło się miejsce dla dwóch mikrofonów, a także „specjalnego, zaawansowanego systemu odwróconego pola dźwiękowego”. Jego zadaniem jest redukowanie wydobywania się dźwięku na zewnątrz. Cóż… jest to coś, czego nie da się w tego typu budowie uniknąć.

W słuchawkach dokanałowych, które nawet nie mają aktywnej redukcji szumów (ANC), sporą robotę wykonuje po prostu gumowa nakładka, zapewniając już niemałe pokłady pasywnego wygłuszania. Tutaj takiego elementu nie ma, więc nieważne jak zaawansowane techniki zostaną użyte, zawsze znajdzie się część jakiegoś dźwięku, która „wycieknie” na zewnątrz naszego ucha.

Druga część, która z jednej strony mocno zwraca uwagę, a z drugiej jest najbardziej nieszczególna, to elastyczny kabelek zagięty w kształcie litery C. Łączy on wspomniany już głośnik z ostatnią, tylną częścią słuchawki w kształcie fasolki, która swoje miejsce ma dedykowane za uchem.

Z pewnością interesującą ciekawostką jest fakt, że ów wspomniany kabelek skrywa w sobie zaledwie i aż 9 bardzo cienkich przewodów. To one odpowiadają za działanie całej słuchawki.

Co do samej fasolki, czyli ostatniej wyraźnie wyróżniającej się części Huawei FreeClip, skrywa ona przede wszystkim akumulatorek o pojemności 55 mAh. Poza tym na jej pokładzie znaleziono miejsce na mikrofon do redukcji szumów w trakcie rozmów, jak i na dwa niewielkie magnesy, które utrzymują nietypowe pchełki w etui.

Huawei całą innowacyjną konstrukcję obarczył nazwą C-bridge. Nie da się ukryć, że za jej sprawą słuchawki stanowią tym razem coś więcej niż tylko gadżet. Jest to bowiem także całkiem istotny element ubioru czy nawet całej stylizacji. To, że zwracają one uwagę innych osób, jest nie do podważenia. Spojrzenia na ulicy czy pytania od znajomych to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić, przynajmniej na początku noszenia Huawei FreeClip. To, czy komuś one pasują, czy nie, to już kwestia indywidualnej oceny.

Sam przyznam, że na początku podchodziłem do słuchawek mocno scepytcznie. Trudno było mi sobie wyobrazić noszenie „klipsa” na uchu nie tylko z uwagi na sam wygląd, ale i wygodę. Z tym pierwszym aspektem poradziłem sobie szybko. Raz, że nigdy nie zwracałem specjalnie uwagi na wygląd sprzętu, zawsze stawiając na funkcjonalność, a dwa, że po chwili przyzwyczajenia zacząłem doceniać nietypowy wygląd słuchawek.

Huawei FreeClip

A co do samego noszenia słuchawek, bardzo szybko okazało się, że moje obawy są kompletnie bezzasadne. Nie jest tajemnicą, że długie sesje w słuchawkach dokanałowych czy zamkniętych nie należą ani do przyjemnych, ani do higienicznych. W tym drugim przypadku sama koncepcja wręcz to wyklucza. Jedyne, do czego musimy się w przypadku tych słuchawek na początku przyzwyczaić, to fakt, że siłą rzeczy wspominana fasolka znajduje się za naszym uchem. Nie jest to jednak w żadnym razie mocny ucisk czy jakiś dyskomfort wynikający z profilu urządzenia. Porównałbym to do uczucia z pierwszych dni noszenia okularów. Coś czujemy za uchem czy na nosie. Potem, nawet mając je założone, potrafimy o nich kompletnie zapomnieć (i szukać gdzie je zostawiliśmy :)).

Po przejściu przez etap adaptacji odkrywamy, że nawet długie sesje nie muszą męczyć. Ucho i znacznie większa część naszej skóry po prostu może oddychać. Jest to szczególnie istotne w trakcie treningów i to właśnie w tym scenariuszu Huawei FreeClip cieszyły mnie najbardziej. Każdy zapewne zna problem wypadających słuchawek, kiedy pot dostanie się do naszych uszu. Tutaj tego problemu nie ma. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że produkt skierowany bardziej do kategorii „fashion” okaże się tak dobry przy kategorii z nieco innego biegunu, czyli sportu.

Co więcej, bardzo pozytywnie zaskoczyłem się pewnością chwytu całej konstrukcji. Gwałtowniejsze ruchy głową, przeróżne ćwiczenia, a o spadających słuchawkach nie ma mowy. To na duży plus. W tym miejscu warto też wspomnieć o certyfikacji IP54 (przy czym mowa jest o samych słuchawkach, etui już nie).

Przy opisywaniu słuchawek nie bez powodu nie wspomniałem nic o jakichkolwiek przyciskach czy płytkach dotykowych. Tutaj takich po prostu nie ma. Jak więc możemy sterować zachowaniem urządzenia? Wszystkie trzy elementy składowe słuchawek, a więc głośnik, przewód i fasolka mają możliwość wykrywania podwójnych i potrójnych stuknięć. Te można edytkować z poziomu aplikacji. Działa to całkiem sprawnie niezależnie od „stukanego” elementu, ale aż chce się, aby tych gestów było więcej. Mi osobiście najbardziej brakuje muśnięcia przewodu celem zmiany głośności.

Huawei FreeClip

A propos muśnięć i innych dotknięć, producent chwali się, że pokrycie powłoką z termoplastycznego poliuretanu zapobiega pozostawianiu odcisków palców na słuchawkach. Śpieszę z informacją, że w istocie tak jest. Nawet po intensywnych sesjach, słuchawki po zdjęciu z uszu wilgotnymi dłońmi pozostają schludne, bez nachalnych śladów.

Wracając jeszcze do samej konstrukcji pchełek… Może się wydawać, że sprzęt jest dość delikatny. Nic bardziej mylnego. Jakość wykonania stoi na naprawdę wysokim poziomie. Pomimo trzech odznaczających się elementów konstrukcyjnych, połączenia pomiędzy nimi, jak i same te części, sprawiają wrażenie bardzo solidnych. Lekko błyszcząca powierzchnia daje odczucie obcowania z drogim sprzętem, co też wpływa pozytywnie na finalny odbiór produktu.

Jeśli ktoś obawia się, że wygnie za bardzo przewód łączący słuchawkę i baterię, Huawei śpieszy z informacją o niklowo-tytanowym mostku łączącym z pamięcią kształtu, po próbach wytrzymałościowych. Oczywiście nadmierna siła może i zapewne uszkodzi słuchawki, ale to samo można powiedzieć o bardziej „typowych” konstrukcjach.

Na temat jakości wykonania etui także nie mogę powiedzieć złego słowa. Nic nie trzeszy, nic się nie ugina. Zamknięcie jest pewne, a zarazem otwieranie pudełeczka nie sprawia wielkich trudności. Podobnie ze słuchawkami, które w etui leżą pewnie, ale chwila wprawy i wyjęcie ich jedną reką jest jak najbardziej możliwe.

Podsumowując ten fragment recenzji: jestem bardzo pozytywnie zaskoczony komfortem, jak i jakością wykonania Huawei FreeClip. Często pierwsze iteracje produktu potrafią cierpieć na liczne choroby wieku dziecięcego. Tutaj we wspomnianych kategoriach nic takiego nie ma miejsca.

Huawei FreeClip

Huawei FreeClip – funkcje i łączność

Nieco ubolewam nad faktem, że w tej sekcji recenzji będzie nieco mniej innowacji, a z perspektywy czasu i wielu przetestowanych słuchawek Huawei uważam, że przydałoby się nieco powiewu świeżości.

Tak, Huawei dostarcza swoją aplikację towarzyszącą, i – tak – niezmiennie jest to apka o nazwie AI Life, która dostępna jest dla urządzeń z systemem Android, jak i iOS.

Jak pewnie można spodziewać się po wstępie, w aplikacji nie zmieniło się nic od dłuższego czasu. Dodając do tego nieco mniej możliwości customizacji, wynikającej z budowy Huawei FreeClip, mamy do czynienia raczej z czystą kosmetyką.

Co więc znajdziemy w opcjach? Poza mocno ograniczoną edycją gestów i sekcją do aktualizacji oprogramowania, dostajemy ogólne „ustawienia” z możliwością zmiany kilku zachowań urządzenia, szybkie przełączanie słuchawek przez centrum połączeń i dostęp do zakładki z efektami dźwiękowymi. Te ostatnie to niestety nie pełny korektor dźwięku, a tylko i wyłącznie gotowe scenariusze, zmieniające nieco nacisk na dane tony dźwięku.

I to właściwie wszystko… Nie muszę chyba wspominać o możliwości sprawdzenia naładowania etui, jak i każdej pojedynczej słuchawki. Sama aplikacja jest raczej przejrzysta i intuicyjna, ale z drugiej strony nie jest to żaden wyczyn przy takiej ilości dostępnych opcji. Aż prosi się chociaż o wspominany w akapicie wyżej equalizer.

Sam jestem też zwolennikiem teorii, że nieuchronnie zbliża się czas do odświeżenia aplikacji AI Life, ale widocznie przyjdzie nam jeszcze nieco na to poczekać. Myślę, że nie ma co więcej rozwodzić się nad tym konkretnym aspektem urządzenia.

Jak grają Huawei FreeClip? Jakość dźwięku

Czas na najważniejszy etap recenzji. Czymżesz są najpiękniejsze słuchawki, jeśli grają słabo? Jak jest w przypadku Huawei FreeClip? Tutaj dobrze sprawdziłby się status z pewnego serwisu społecznościowego, a mianowicie… to skomplikowane, bo same słuchawki – mówiąc w największym skrócie – grają dobrze, ale jest pewne „ale”. I to niemałe, ale tyczy się konstrukcji.

Zanim jednak wejdziemy w szczegóły zacznijmy od samego, czystego dźwięku. Tutaj jest, jak już wspomniałem, naprawdę nieźle. Na uznanie zasługują tony średnie. To one prezentują się najlepiej w przypadku Huawei FreeClip. Nieco gorzej jest natomiast z sopranami, a najbardziej blado wypadają basy.

W tym momencie dochodzimy do bariery związanej z otwartą konstrukcją. Bo choćby w grę wchodziło najbardziej rozbudowane AI, tak przez brak zamkniętej przestrzeni wokół ucha nie uświadczmy wyraźnych uderzeń w przypadku basów czy fal od sopranów.

Huawei FreeClip

W żadnym wypadku nie znaczy to, że nowe słuchawki Huawei grają słabo. Po prostu w tym przedziale cenowym oczekiwałbym nieco więcej, a też producent lubił pozytywnie zaskakiwać w szczególności w przypadku bardziej budżetowych rozwiązań. W przypadku dźwięku, tutaj bliżej im do modeli, takich jak Freebuds 4i, aniżeli Freebuds Pro 3, kiedy ceną bliżej im do tego drugiego modelu.

Problem nie leży jednak w słabym przetworniku czy złym oprogramowaniu. Tutaj winy pośrednio upatrywałbym w konstrukcji. Cześć dźwięku po prostu „wylewa” się poza nasze uszy z uwagi na brak jakiejkolwiek dodatkowej redukcji, a ta – z uwagi na otwartą budowę – nie jest możliwa w żaden inny sposób aniżeli poprzez jakieś tricki od strony oprogramowania. Czy Huawei może zrobić tutaj więcej? Tak czy siak wydaje mi się, że już robi bardzo wiele i trudno mi sobie wyobrazić na ten moment wyciśnięcie więcej z tego, co jest.

Uciekanie dźwięku dobrze oddaje sytuacja maksymalnej głośności oferowanej przez słuchawki. Osobiście lubię słuchać muzyki głośno, co zawsze powtarzam w każdej recenzji i tak samo podkreślam to, że nie jest to dobre dla naszego słuchu. Kiedy w niektórych utworach w zamkniętych słuchawkach 80-90% głośności było w pełni wystarczające, tak tutaj były i momenty, gdzie 100% wydawało się dla mnie zbyt niskim poziomem.

Huawei FreeClip

Tutaj pojawia się miejsce na ten paradoks. Z jednej strony to dobrze, bo i zdrowiej dla higieny słuchu, gdyż odsłuchujemy muzykę ciszej i nie zamykamy przestrzeni wokół uszu. Z drugiej trzeba pójść na kompromis w postaci czasem mniejszej przyjemności płynącej z niektórych utworów, z uwagi na fakt, że może być ona zagłuszana przez zewnętrzne hałasy, jak i uciekający dźwięk (który może być słyszany przez osoby blisko nas).

Z tego, co już zdążyłem przekazać, łatwo pewnie wywnioskować, że żadnych trybów świadomości ani wygłuszania tutaj nie uświadczymy. Słuchawki miałem okazję przetestować z czterema urządzeniami: laptopem z WIndowsem, Samsungiem Galaxy Z Flip5, Samsungiem Galaxy Tab S9+ FE, a także iPhonem 12. W każdym przypadku dźwięk był poziomem zbliżony do siebie i nie byłem w stanie znaleźć żadnych istotnych różnic.

Aktualnie w swoich zasobach nie posiadam żadnego tabletu ani smartfona firmy Huawei, więc nie miałem niestety okazji sprawdzić, jak spisuje się kodek L2HC, jednakże biorąc pod uwagę obraz wyłaniający się z moich testów szanse na to, że wpływałoby to istotnie na tę część recenzji, uznaję za znikomy.

Huawei FreeClip

Jakość rozmów przez Huawei FreeClip

Biorąc pod uwagę to, o czym wspomniałem w poprzednich rozdziałach recenzji, niewątpliwie największą zagadką w przypadku Huawei FreeClip musiała być jakość prowadzonych rozmów. Otwarta budowa słuchawki, brak ANC i niezbyt wysoki próg głośności sprawiają, że pojawia się spory znak zapytania, gdy chodzi o potencjalną jakość rozmów.

Rzeczywistość jest w tym wypadku brutalna. Jest mocno średnio, a jeśli ktoś naprawdę często korzysta z rozmów przez swoje słuchawki TWS, będzie musiał się zdecydować na pewne kompromisy lub po prostu zrezygnować z zakupu recenzowanego dziś sprzętu.

Na pewno nie mogę przyczepić się do dwóch rzeczy. Jakość dźwięku, tak samo jak w przypadku muzyki, jest naprawdę bardzo dobra. Kiedy przejdziemy już przez etap przyzwyczajenia się do specyficznej konstrukcji słuchawki i jej umieszczania w uchu, Huawei FreeClip „dowozi” przyzwoitą jakości dźwięku. Ale przy tym wszystkim jest jedno spore „ale”…

Głośność maksymalna, czyli to samo, o czym wspominałem przy czystym dźwięku. Nieważne jak pomysłowe i innowacyjne rozwiązania inżynierskie wymyśli producent, tak natury i fizyki oszukać się nie da. Otwarta konstrukcja musi sprawiać, że część dźwięku będzie nam uciekać w powietrze. Niestety, ma to spore przełożenie na to, jak słyszymy naszego odbiorę.

Dodając do tego, że ktoś może nie ma w zwyczaju mówić przesadnie głośno (lub w danej sytuacji po prostu nie może), wtedy rodzą się problemy. Transferowany dźwięk jest, jak już powiedziałem, bardzo dobry, ale gdy jest go za mało, po prostu pojawiają się problemy z poprawnym zrozumieniem.

Gdy aktualnie nasze otoczenie jest hałaśliwe, bez zaskoczenia potęguje niedogodność. Gorzej, że podobnie, jak w sytuacji muzyki, gdy otoczenie jest ciche, przy wyższej głośności (około 80%) osoby, będące obok, mogą bez przesadnego problemu usłyszeć część naszej konwersacji.

Huawei FreeClip

Jeśli natomiast chodzi o drugą stronę medalu, czyli to, jak my jesteśmy słyszalni przez naszych rozmówców, tutaj osobiście nie uświadczyłem większych kłopotów. Jest jak najbardziej poprawnie. Nie przydarzyło mi się, aby ktokolwiek narzekał na niewyraźny dźwięk rozmowy. Gorsze warunki zewnętrzne, takie jak wiatr czy hałas, mogą nieco przeszkodzić, ale tylko w sytuacji, gdy są to naprawdę skrajnie wysokie wartości decybeli.

W przekazie marketingowym czytamy, że „słuchawki zostały wyposażone w system mikrofonów, który współpracuje z algorytmem głębokiej sieci neuronowej (DNN)”, co ma wspomóc jakość transmitowanego dźwięku. Brzmi dość enigmatycznie, ale muszę uczciwie przyznać, że ja jakiejś przesadnej różnicy, czy to na plus czy to na minus, w stosunku do innych słuchawek w tym segmencie cenowym, nie zauważyłem.

Huawei FreeClip

Huawei FreeClip – czas pracy i ładowania

Jak czytamy w specyfikacji technicznej, Huawei FreeClip mają zapewniać do 8 godzin pracy na jednym ładowaniu, przy czym etui ładujące ma dać możliwość wydłużenia tego czasu do nawet 36 godzin. Nie mamy tutaj żadnego rozróżnienia na tryb pracy.

Rzeczywistość pokazuje, że tym razem producent nieco rozminął się z faktycznie zmierzonymi wartościami. Jeden cykl nieprzerwanej pracy zakręcał się wokół 7 godzin z minutami. Jeden raz uświadczyłem rozładowania słuchawek od 100% do 0 w nieco ponad 5 godzin, ale był to raczej swego rodzaju wypadek przy pracy, bo ani razu taka sytuacja później się nie powtórzyła. Wydaje mi się, że ta różnica w stosunku do deklarowanych wartości wynika przede wszystkim z odsłuchiwania muzyki czy rozmów na większej niż 50% głośności, o czym pisałem wcześniej.

Uczciwie trzeba przyznać, że jak na taką ergonomię pchełek, wynik ten i tak należy traktować jako spory pozytyw. Trudno jest mi sobie wyobrazić potrzebę dłuższego użytkowania słuchawek aniżeli wspominane okolice 7 godzin.

Z pomocą przychodzi całkiem szybkie ładowanie, gdyż 10 minut w etui przekłada się na blisko 3 godziny dodatkowej gry. Jeśli zaś chcemy w pełni „zatankować” nasze słuchawki energią, muszą one spędzić w etui około 40 minut.

Samo etui natomiast możemy naładować na dwa sposoby. Klasycznie przewodowo, co potrwa nieco mniej niż 1 godzinę. Druga opcja (alternatywna) to ładowanie bezprzewodowe w standardzie Qi. Tutaj pełen cykl trwa aż 150 minut. Niemniej jednak dobrze taką opcję mieć, szczególnie w kontekście braku gniazdka w pobliżu, a obecności coraz popularniejszego nawet w tańszych smartfonach ładowania zwrotnego.

Huawei FreeClip

Podsumowanie. Huawei FreeClip to pozytywne zaskoczenie

Podsumowując, Huawei FreeClip to dla mnie idealny przykład tego, że na rynku zawsze znajdzie się miejsce na innowacje. Pierwsza iteracja nowej koncepcji otwartych słuchawek dousznych nie jest pozbawiona wad, ale pokazuje, że koncepcja ma ogromny potencjał.

Z pewnością nie jest to produkt dla każdego. Wymaga on nieco przyzwyczajenia i zmiany swoich nawyków, ale kiedy przez ten proces przejdziemy, dostajemy słuchawki grające przyzwoicie, idealne do treningów, a jednocześnie mocno wyróżniające się z tłumu.

Cieszy mnie niezmiernie powiew innowacji na rynku, a zarazem interesuje kolejne podejście do tematu, bo jestem przekonany, że to nie jest ostatnie słowo Huawei w tej kwestii. Pamiętając przy tym, że już teraz jest to produkt na naprawdę wysokim poziomie.

A co Wy sądzicie o tego typu słuchawkach? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!

Recenzja Huawei FreeClip. Za to kochamy technologię
Recenzja Huawei FreeClip. Za to kochamy technologię
Zalety
intrygujący design, w końcu coś nowego na rynku TWS
wygoda w codziennym użytkowaniu, higiena
bardzo dobre czasy pracy, szybkie ładowanie przewodowe + obecność bezprzewodowego Qi
jakość wykonania
IP54
świetnie sprawdzają się nie tylko jako element stylizacji, ale i w trakcie ćwiczeń
Wady
"uciekający" dźwięk wynikający z otwartej konstrukcji...
...co przekłada się też na głośność maksymalną i odczuwanie basów/sopranów
brak trybu ANC/świadomości w tej cenie (co różnie poniekąd wynika z konstrkcji)
AI Life już trąci myszką, choć i tak w tym modelu wiele w apce nie zrobimy
7.9
Ocena