Recenzja Xiaomi Smart Blender. Na zimno i na gorąco

Recenzja Xiaomi Smart Blender. Na zimno i na gorąco

Jako że przeszedłem na dietę, dość restrykcyjną, bo bez pszenicy i prostych węglowodanów, to postanowiłem przetestować dla was któryś ze sprzętów kuchennych marki Xiaomi. Padło na Xiaomi Smart Blender, ponieważ produkt ten nie doczekał się jeszcze poważniejszej recenzji w polskim internecie. Nie żałuję tego wyboru, urządzenie – mimo kilku wad – okazało się przydatnym, a nawet inspirującym narzędziem, które pozwoliło mi urozmaicić nowy jadłospis.

Xiaomi Smart Blender to zawodnik wagi ciężkiej

Moje pierwsze słowa, chwilę po rozpakowaniu produktu, brzmiały mniej więcej tak: jakie to cholerstwo jest ciężkie! Można nim zrobić nie tylko szejka białkowego, ale jeszcze serię na biceps. Zaintrygowany tym faktem zanotowałem, by w wolnej chwili sprawdzić wagę całego kompletu oraz pojemnika. I wiecie co? Okazało się, że złożony sprzęt ma masę przekraczającą 5 kilogramów, natomiast kielich waży prawie 2,5 kilograma, czyli właściwie tyle samo, co mały hantel.

Dla faceta nie będzie to problem, zwłaszcza wysportowanego, jednak kobiety mogą poczuć ból ręki, gdy przyjdzie im dłużej manewrować słojem w powietrzu. Akurat temat znam z autopsji, bo wielokrotnie asekurowałem narzeczoną, gdy wygrzebywała resztki z wnętrza pojemnika – utrzymywanie tego elementu w górze było dla niej trudne, zbyt wymagające fizycznie.

Wysoka waga to nie psikus producenta, a efekt solidnego wykonania. Można powiedzieć, że Xiaomi Smart Blender budzi zaufanie samym wyglądem. Jeżeli miałbym wyszczególnić jakiś element, to największe wrażenie zrobił na mnie kielich, ponieważ jest on wykonany z wyjątkowo grubego szkła borokrzemianowego (około 6 mm). Ów materiał charakteryzuje się nie tylko zwiększoną odpornością na stłuczenia, ale też wytrzymałością na wysokie oraz niskie temperatury.

Zauważyć można również, że po obu stronach pojemnika naniesiono podziałki. Łącznie cztery. Z jednej mililitrowe, które wskazują maksymalny poziom dla ciepłych oraz zimnych płynów, kolejno 1200 ml i 1600 ml, natomiast z drugiej skalę uncjową. Nie wiem o niej zbyt wiele, oprócz tego, że 1 uncja to jakieś 28 gramów, więc ta pierwsza miara była dla mnie tą domyślną.

Ostrzy wewnątrz słoja jest osiem i są ustawione pod różnym kątami. Czy są ostre? Owszem, parę razy zahaczyłem o nie swoimi palcami, czyszcząc sprzęt. Nie chodzi tu o niezdarność, choć ta w jakimś stopniu jest wpisana w mój sposób bycia, ale o to, że mycie blendera nie należy do zadań najprostszych i taki test, że tak powiem, wykona prędzej czy później każdy nabywca.

Dno kielicha wyposażone jest w płytę grzewczą o mocy maksymalnej 950 W, która – tak samo jak ostrza – wykonana jest ze stali nierdzewnej. Dzięki niej można przyrządzić ciepłe posiłki, takie jak zupy lub zrobić prawdziwy, domowy dżem.

Naturalnie blender zamykany jest od góry i służy do tego bardzo dobrze spasowane wieko, mające imponujących rozmiarów uszczelkę. Warto nadmienić, że pokrywka jest wyposażona również w praktyczny otwór, który umożliwia dorzucenie pominiętego składnika w trakcie pracy lub włożenie specjalnej pałeczki (ta dołączona jest do zestawu), by dopchnąć niesforny element w stronę ostrzy.

Na początku myślałem, że to całkowicie bezużyteczny gadżet, taki wypełniacz pudełka, ale w następnych dniach testów przekonałem się, że absolutnie nie, że robi robotę. Plastikowy popychacz przydaje się wtedy, gdy pokroimy coś zbyt grubo. Co tu dużo mówić – w dalszej części tekstu znajdziecie film, na którym widać moją walkę z połówkami awokado. Gdybym nie sięgnął po pałkę, to owoc prawdopodobnie wyszedłby z tego starcia bez większych zadrapań.

Ze względów bezpieczeństwa urządzenie nie uruchomi się bez górnej pokrywy. Działa to też w drugą stronę – otwarcie wieka powoduje natychmiastowe zatrzymanie pracy. Nie trzeba się zatem obawiać o kondycję palców i o czystość ścian.

Trzecia część maszyny, jakże istotna, to podstawa, w której umiejscowiono centrum dowodzenia, łączność Wi-Fi i kabel zasilający. Nie jest on długi, mierzy mniej więcej metr. To jednak, w przypadku sprzętów kuchennych, nie jest żadna wada, a może nawet i zaleta. Dzięki obecności pokrętła z ekranem OLED oraz przycisków dotykowych (panel po lewej stronie to „zaplanuj”, a po prawej „anuluj”) blenderem marki Xiaomi można sterować manualnie. Oczywiście w uproszczonym zakresie.

Uściślając, ten mały wyświetlacz pozwala wybrać tryb pracy oraz odczytać czas, który pozostał do jego końca. Urządzenie włączamy dwukrotnym przyciśnięciem. Aha, warto wiedzieć, że tylko receptury gorących napojów mogą być zaplanowane z wyprzedzeniem.

Utrzymanie czystości

Pomaga w nim to, że Xiaomi Smart Blender ma dedykowany tryb do mycia wnętrza pojemnika. Wystarczy nalać odpowiednią ilość wody i za pomocą pokrętła wyszukać funkcję, która opisana jest jako: Naciśnij i przytrzymaj, aby wyczyścić. To jedyna opcja, która działa wyłącznie wtedy, gdy przycisk jest przez nas przytrzymywany, więc sami kontrolujemy, jak długo ma trwać cały proces.

Po uruchomieniu sprzęt wskakuje na wysokie obroty i rozprasza wodę z dużą siłą, aby zmyć resztki pożywienia osadzone na szkle. Nietrudno się domyślić, że nie ze wszystkimi zabrudzeniami radzi sobie tak samo dobrze, właściwie im gęstszy posiłek przygotowywaliśmy, tym gorzej pójdzie mu wypłukiwanie powstałych plam.

Wniosek jest taki, że mycie ręczne jest nieuniknione i tu właśnie zaczynają się schody. Pojemnika nie można zanurzać w wodzie, gdyż pod spodem znajdują się odsłonięte styki. Nie da się też zdemontować szklanego słoja oraz ostrzy, co sprawia, że dostęp do dna jest bardzo mocno ograniczony. Trzeba się nieźle nagimnastykować, by dokładnie wyczyścić wspomnianą przestrzeń za pomocą gąbki lub szczotki (ta jest w zestawie, ale w wielu przypadkach okazuje się być zbyt miękką).

Kolejną złą informacją jest to, że do owego dołu, gdzie umiejscowiony jest moduł gotowania, lubi przywierać jedzenie. W wielu przypadkach, gdy przyrządzałem coś na ciepło, na metalowym elemencie pojawiały się charakterystyczne dla przypalenia brązowo-żółte plamy, których domycie było prawdziwą katorgą – przy tym zadaniu 12 prac Heraklesa to plac zabaw. No dobra, nieco przejaskrawiam, ale wysiłek związany z utrzymaniem czystości w sporym stopniu przysłania wygodę tworzenia gorących dań w szybki sposób, którą ów blender oferuje. Niestety.

Producent zaleca, aby eksploatować sprzęt z dużą intensywnością, ponieważ pozwoli to uchronić silnik przed zawilgoceniem.

Aplikacja oferuje listę gotowych przepisów. Lepszych i gorszych

Urządzenie, poprzez Wi-Fi 2.4 GHz, łączy się z dobrze znanym oprogramowaniem Xiaomi Home, które w znacznym stopniu rozszerza jego funkcjonalność. Wprawdzie aplikacja pozwala na zdalne sterowanie, ale nie takie, jak w kamerach czy odkurzaczach marki. Mam na myśli to, że sprzętu nie da się uruchomić zdalnie, trzeba tego dokonać ręcznie za pomocą przycisku i dopiero wtedy jesteśmy w stanie włączyć interesujący nas program z poziomu smartfona.

W interfejsie głównym znajdziemy pole z gotowymi opcjami, wśród nich: Dżem, Smoothie, Sok owocowy, Zupa krem, Zupa z kawałkami, Mleczny koktajl i Mleko sojowe, a dodatkowo dedykowany tryb do utrzymywania temperatury przez 4 godziny. Ten moduł jest programowalny i sami możemy zadecydować, jaka wartość nas interesuje – do dyspozycji mamy zakres temperatur od 50 do 70 stopni C.

W skrócie wygląda to tak, że blender, po przygotowaniu posiłku, będzie podgrzewał zawartość słoja, aż nie zdejmiemy górnej części z podstawy, nie wyłączymy tej opcji za pomocą aplikacji lub czas trwania programu się nie dopełni. O wszystkich procesach jesteśmy informowani na bieżąco za pośrednictwem powiadomień lub nie, gdy postanowimy je wyłączyć.

Na tę chwilę oprogramowanie oferuje 49 gotowych przepisów, które zawierają nie tylko proporcje i instrukcję przygotowania, ale też ustalony czas miksowania. Dodatkowo każda receptura okraszona jest zdjęciami, ukazującymi poszczególne etapy i – co najważniejsze – finalny wygląd posiłku. Niektóre programy potrafią zaskoczyć, blender Xiaomi wykona m.in. majonez, wegańskie lody oraz zupy rybne, a ponadto soki, sosy, rozmaite koktajle, chłodniki, a nawet domowej roboty mleko sojowe czy dżem.

Trzeba przyznać, że dostęp do gotowych przepisów znacznie uatrakcyjnia oraz ułatwia korzystanie ze sprzętu. Wśród wielu bardzo smacznych dań chciałbym wyróżnić przede wszystkim trzy receptury, mianowicie gazpacho, zupę krem z cebuli (tylko tego szybko nie zrobicie, bo trzeba ugotować wywar na kościach wołowych, co zajmuje kilka godzin. Nie, bulion z kostki, to nie to samo) oraz sos pomidorowy do pizzy.

Naturalnie były też rzeczy, które mi nie podeszły, które nie trafiły w moje kubki smakowe, np. lody czekoladowe na bazie awokado i zupa krem z kukurydzy. Ów smakowała mniej więcej tak, jak zmiksowane z gotowanym mlekiem płatki śniadaniowe. Ohyda.

Super jest to, że ulubione przepisy można dodać do interfejsu głównego i mieć zawsze pod ręką. Jeżeli sam komponujesz swoją dietę, to wydaje mi się, że docenisz ich obecność. Zwłaszcza wtedy, gdy nadejdą w twoim życiu dni z cyklu: nie mam pomysłu na obiad.

Xiaomi Smart Blender w akcji. Daje radę czy nie?

Wewnątrz blendera znajduje się silnik o mocy 1000 W. Jest to rynkowa średnia w tej cenie. Co ciekawe, napęd został wyposażony w czujnik Halla, czyli niewielkich rozmiarów element, który monitoruje prędkość miksowania w czasie rzeczywistym. Obecność tego modułu pozwala urządzeniu lepiej zarządzać mocą i pracować efektywniej, unikając spowolnień przy większym obciążeniu. Jak się już domyślasz – drogi czytelniku – nie jest to urządzenie ciche, jednak hałas, który generuje swoim działaniem, jest na akceptowalnym poziomie.

Nie będę się rozpisywał o koktajlach białkowych czy sokach z cytrusów, gdyż tego typu napoje przygotowuje się zasadniczo łatwo i to nawet blenderem ręcznym za 100 złotych z Auchana. Skupmy się raczej na rzeczach bardziej wymagających.

Na pewno pochwaliłbym ten sprzęt za możliwość przyrządzenia ciepłego posiłku. Zupy za każdym razem wychodziły bardzo dobrze, a urządzenie nie miało żadnego problemu z tym, by poprawnie ugotować ziemniaki czy marchewkę. Tak bardzo nie lubię niedogotowanych ziemniaków, że od razu bym to wyczuł i wtedy, uwierzcie, finalna ocena nie przekroczyłaby 2, może 3 punktów na 10.

To nie jest tak, że wszystko wychodzi idealnie, kiedy korzystamy z gotowych programów. Tak, jak pisałem wcześniej – większe elementy potrafią przeżyć blendowanie i trzeba powtórzyć cały proces, wspomagając się popychaczem. Zdarza się również, że gotowa masa nie jest rozdrobniona tak bardzo, jakbyśmy chcieli. Wtedy uratować sytuację mogą tryby ręczne, dostępne z poziomu pokrętła.

Sprzęt oferuje łącznie 9 progów szybkości: trzy pierwsze dedykowane do mielenia miękkich owoców oraz warzyw, takich jak banan lub awokado, kolejne trzy do robienia soków oraz trzy najwyższe do miksowania twardych składników, np. lodu.

Wiadomo, że jak coś nie wyszło, a irytacja wzrosła, to nie cackałem się z oporną zawartością i pewnym ruchem dłoni programowałem maksa, myśląc sobie: no to macie!

Zdradzę wam, że podczas testów tylko dwie rzeczy pokonały blender marki Xiaomi. Każda z nich w trochę inny sposób. Pierwszą nie był ani lód, ani orzechy, a delikatny i niepozorny jarmuż. Urządzenie jakby go nie wykrywało, ów – niezależnie od ustawionej mocy lub programu – zawsze wychodził z opresji w jednym, czasami w kilku większych kawałkach, śmiejąc mi się w twarz. Na około osiem, może dziewięć prób, ani razu nie udało mi się rozdrobnić tego zielonego cwaniaczka tak, by jego obecność nie była widoczna gołym okiem.

Kolejne problemy pojawiły się, gdy razem z narzeczoną robiliśmy masę na wegańskie brownie (nie jesteśmy weganami, po prostu nie jemy pszenicy, więc też unikamy mąki). Składała się ona z czerwonej fasoli, bananów, daktyli, suszonych śliwek oraz syropu klonowego i kakao. Silnik, co mnie zaskoczyło, patrząc na konsystencję wrzuconych rzeczy, nie wytrzymał i po chwili odmówił współpracy wyświetlając błąd e01 (przeciążenie). Okej, nie ma w instrukcji nawet wzmianki o tworzeniu mas, ale spodziewałem się, że sprzęt o mocy 1000 W wykona takową i to bez śladu potu na obudowie.

Xiaomi stworzyło świetny blender dla… No właśnie?

Na jaką ocenę zasługuje Xiaomi Smart Blender? Na maksymalną? Na pewno nie. Pierwszy punkt odjąłbym za wysoką wagę kielicha, bo ta realnie utrudnia użytkowanie, zwłaszcza płci pięknej. Kolejny za eksploatacje i czyszczenie, które po prostu psuje zabawę i skutecznie bilansuje zaoszczędzony na gotowaniu czas. Ostatnie pół punktu za problemy z przygotowaniem masy na ciasto, co finalnie daje… Niech policzę… 7,5 punktu. To uczciwa i nadal wysoka nota. Doceniam obecność funkcji smart, listy przepisów oraz to, że urządzenie potrafi tak dobrze ugotować surowe ziemniaki.

Myślę, że sprzęt ten jest przede wszystkim dla tzw. sportowych świrów ze względu na sporą ilość fit receptur w aplikacji oraz dla studentów i osób zapracowanych, które w szybki sposób chcą przygotować ciepłą zupę czy właśnie odwrotnie – coś zimnego, gdyż sezon wakacyjny rozpocznie się lada moment, a wraz z nim wysokie temperatury.

Po chwili namysłu wpadłem też na to, że niejednemu osobnikowi Xiaomi Smart Blender w zespole z Xiaomi Mi Smart Air Fryer mógłby zastąpić większość sprzętów kuchennych, a może nawet i całą kuchnię. Mnie nie, bo lubię i – nieskromnie przyznam – potrafię gotować.

Cena bazowa to 599 złotych, ale bardzo rzadko bywa ona aktualna. Realnie sprzęt jest oferowany za 499, 429, a czasami nawet za 379 złotych. Warto zatem wyczekać odpowiedni moment, by nie przepłacić.

Recenzja Xiaomi Smart Blender. Na zimno i na gorąco
Recenzja Xiaomi Smart Blender. Na zimno i na gorąco
Zalety
Możliwość przygotowania gorących posiłków oraz dżemów
Funkcje smart
Spora lista gotowych przepisów, od lodów po zupy rybne
Tryb automatycznego czyszczenia oraz 9 trybów prędkości
Ogólna jakość wykonania
Przydatne akcesoria dołączone do zestawu
Wady
Wysoka waga całego zestawu oraz kielicha
Płyta grzewcza, która ma tendencję do przypalania
Czyszczenie wymaga nieco wysiłku
7.5
Ocena