Soundcore VR P10 - recenzja
fot. Wojciech Loranty

Recenzja Soundcore VR P10. O takich słuchawkach marzyłem!

Słuchawki Soundcore VR P10 to propozycja submarki Anker, która stosunkowo niedawno pojawiła się na naszym rynku. Sprzęt ten miał powstać z myślą o headsecie do rzeczywistości wirtualnej, jakim niewątpliwie jest Meta Quest 2. Co ciekawe, Soundcore VR P10 nie ograniczają się jednak do możliwości sparowania z goglami, gdyż pchełki te mogą zostać podpięte także do innych sprzętów. Czy jest to więc warta naszej uwagi opcja i, jeśli tak, kto powinien się nią zainteresować…?

Istnienie Soundcore VR P10…

…nie jest dla nas ani nowością, ani tajemnicą. Wiemy bowiem o nich już od dobrych kilku miesięcy, jednak ich dostępność ograniczała się do terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ostatnio jednak zauważyłem je w ofercie polskich sklepów z elektroniką, których nazwy prawdopodobnie są Wam znane. Jeżeli dostępne są do kupienia w Polsce, to po prostu nie mogłem przejść obok nich obojętnie. Szczególnie że modele, takie jak Soundcore Liberty 4 czy Space A40, pozostawiły po sobie naprawdę dobre wrażenia.

Moje pierwsze zetknięcie z tą firmą w ogóle było zabawnym przypadkiem. Podczas wakacji bowiem znalazłem w pewnym sklepie intrygującą ofertę – słuchawki Soundcore Strike 3, przecenione z około 250 złotych, na 99 złotych. Akurat poszukiwałem pełnowymiarowych słuchawek nausznych, toteż za długo się nie zastanawiałem i zamówiłem je do Paczkomat® (xD). Och, jakże byłem z nich zadowolony!

Jakość dźwięku porównywalna ze znacznie droższymi modelami, proste i świetne oprogramowanie do dostosowania profilu oraz możliwość utworzenia własnego. Z minusów, absolutnie badziewny mikrofon oraz brak możliwości podpięcia słuchawek do czegokolwiek poza PC (nie miały wejścia Jack, tylko USB).

Po VR P10 spodziewam się zatem wiele i liczę na to, że mnie nie zawiodą! Zwłaszcza, że wydałem na nie sporo więcej nż wspomniane dwie dziewiątki.

Specyfikacja techniczna Soundcore VR P10

Nie można pominąć zbiorczego zestawienia najważniejszych parametrów żadnego sprzętu elektronicznego. Tyczy się to również słuchawek, toteż pozwolę sobie na przedstawienie Wam tabelki, z której będziecie mogli przeczytać najważniejsze informacje o Soundcore VR P10.

Oto one:

Wspierane kodekiSBC, AAC (Bluetooth), LC3 (z kluczem sprzętowym)
Klasa odpornościIPX4
ANCnie
Wykrywanie uchanie
Mikrofontak
Podświetlenie LEDtak
Ładowanieetui z powerbankiem, ładowane via USB-C
Czas działaniado 6h na jednym ładowaniu + 18h z etui
KompatybilnośćMeta Quest 2, PlayStation 4 (wymagana przejściówka), PlayStation 5, Nintendo Switch, Steam Deck, PC
ŁącznośćBluetooth, pasmo 2,4 GHz (klucz sprzętowy)
Przetworniki11 mm z technologią BassUp
Opóźnienieponiżej 30 ms (z kluczem sprzętowym)
Cena499 złotych

Jestem przekonany, że w tej tabelce każdy uzna inny element za najbardziej istotny. Większość jednak zapewne będzie zastanawiała się, czymże jest ten tajemniczy „klucz sprzętowy”, toteż spieszę z wyjaśnieniem. To nic innego, jak adapter, który podłączamy do smartfona, tabletu, PC, gogli VR lub konsoli przy pomocy USB typu C. Soundcore VR P10 mogą zostać sparowane z wieloma kluczami, z których każdy może zostać połączony z innym urządzeniem, jednak w zestawie otrzymujemy tylko jeden.

Skoro o zawartości zestawu mowa…

Papiery, papiery wszędzie…

Jak to zwykle bywa w przypadku urządzeń wszelkiego rodzaju, jest jeden nieodłączny element, który znajdziemy wszędzie. W opakowaniu smartfona OnePlus Nord CE 3 Lite 5G, telewizora PHILIPS The One PUS8807, kamery EZVIZ C3N, a nawet nawilżacza powietrza Xiaomi Smart Humidifier 2. Mowa oczywiście o zbędnej makulaturze komplecie niezbędnych dokumentów. Poza tym w opakowaniu znajdziemy również same słuchawki Soundcore VR P10, wspomniany już klucz sprzętowy, etui i kabel ładujący oraz gumeczki w 3 rozmiarach.

Recenzja Soundcore VR P10. O takich słuchawkach marzyłem!
(źródło: Soundcore)

Na zdjęciu przedstawionym w oficjalnym sklepie Soundcore dla Europy, cały zestaw prezentuje się nienagannie. Jak z kolei wygląda w rzeczywistości? Rzekłbym, iż równie dobrze, a nawet lepiej!

Recenzja Soundcore VR P10. O takich słuchawkach marzyłem! Recenzja Soundcore VR P10. O takich słuchawkach marzyłem!

Nie wszystko złoto, co się świeci…

Mając powyższą mądrość na uwadze, warto wspomnieć o samym działaniu urządzenia. Ostatecznie co nam z wyglądu słuchawek, jeśli działają one tragicznie, czyż nie? Cóż, jeśli chodzi o jakość dźwięku w grach, filmach, animacjach, muzyce, podcastach i w zasadzie czymkolwiek innych, jest… po prostu świetnie! Po tygodniu użytkowania VR P10 miałem nawet zamiar zatytułować tę recenzję słowami „tak brzmi luksus”, jednak zaniechałem tego pomysłu.

Tytuł bowiem mógłby sugerować, że potencjalny nabywca musiałby za nie zapłacić tyle, co za smartfon ze średniej wyższej półki cenowej, a przecież tak nie jest. Inna kwestia, że Soundcore VR P10 mogłyby na spokojnie znaleźć się w dźwiękowej półce jakościowej droższej konkurencji, a – kto wie – może i nawet przebić niektóre modele…

Jeśli jednak nie jesteście fanami oświetlenia i wolelibyście, żeby Wasze słuchawki nie odznaczały się w ciemności, to spokojnie, model VR P10 wciąż może być dla Was. Producent przygotował bowiem aplikację towarzyszącą, która jest niesamowicie rozbudowana, jeśli chodzi o opcje dostosowania pchełek!

soundcore

Nie, to nie błąd, a nazwa oficjalnej aplikacji do sterowania słuchawkami tej firmy. Nie tylko recenzowanym przeze mnie modelem, ale w ogóle wszystkimi kompatybilnymi urządzeniami audio submarki Anker. Jednak to na opcjach dostosowania VR P10 się tutaj skupimy i – wierzcie mi lub nie – ale jest na czym. Zacznijmy od tego, że możemy sobie dostosować wspomniane diody LED.

Użytkownik ma możliwość nie tylko włączenia i wyłączenia światełek, ale także opcję zmiany ich koloru czy trybu oświetlenia. Nie są one jednak przesadnie rozbudowane – diody LED mogą świecić albo światłem ciągłym w 5 kolorach, albo naprzemiennie zapalać się i gasnąć („oddychać”), również w 5 opcjach kolorystycznych (co możecie zobaczyć na filmie powyżej). Rzecz jasna na tym funkcjonalność aplikacji się nie kończy!

Mamy bowiem również możliwość włączenia trybu Super Hearing, dedykowanego grom FPS czy opcję Granie i rozmowy, która to pozwala nam na odbieranie połączeń, bez przerywania gry. Oczywiście pod warunkiem, że słuchawki są jednocześnie podłączone do PC/konsoli/headsetu VR (wybierz jedno) przy pomocy klucza sprzętowego oraz do smartfona (lub tabletu z kartą SIM) via Bluetooth. Nie miałem okazji sprawdzić tego w praktyce, ponieważ jak na złość nikt nie chciał do mnie dzwonić, gdy akurat korzystałem z Meta Quest 2

Producent nie zapomniał także o opcji korektora dźwięku, który jest bardzo, ale to bardzo bogaty, jeśli chodzi o opcje. Poza standardowym „podpisem soundcore” (nie, to nie moje tłumaczenie, tak jest w aplikacji), mamy także do wyboru aż 20 innych trybów. Każdy z nich dostosowany do innego gatunku muzyki i każdy z nich sprawdza się wyśmienicie! Rzecz jasna nic nie stoi na przeszkodzie, aby najwięksi fanatycy muzyczni dostosowali equalizer pod siebie.

Poza predefiniowanymi trybami użytkownicy mają również opcję stworzenia niestandardowych profili dźwięku. Trochę się tym pobawiłem, jednak w ostatecznym rozrachunku zarzuciłem ideę tworzenia własnego profilu i zostałem przy tych już dostosowanych. Zwyczajnie są one w pełni satysfakcjonujące i różnica w dźwięku konkretnych gatunków jest bardzo na plus z odpowiednim trybem, w porównaniu do odtwarzania go bez korektora (choć bez EQ również brzmi świetnie!).

Aplikacja pozwala nam również na dostosowanie pracy urządzenia, podłączonego przez klucz sprzętowy. Możemy wybrać, do jakiego sprzętu podepniemy nasz dongle i na podstawie tego wyboru, słuchawki dostosują opóźnienie dźwięku. To swoją drogą ma duże znaczenie – od razu ustawiłem bowiem profil stworzony dla Oculusa (to ciekawe, że Soundcore zdecydował się nazwać profil w ten sposób, choć powinna to być Meta) i kilkanaście godzin później podpiąłem słuchawki do tabletu, przy pomocy klucza.

Dźwięk dochodził do mych uszu zauważalnie szybciej, niż poruszały się usta osób, które się wypowiadały w oglądanych przeze mnie materiałach. Zasadniczo doprowadzało mnie to do lekkiego dyskomfortu, toteż odłączyłem dongle, podłączyłem do telefonu, zmieniłem na tryb smartfon i na powrót podpiąłem do tabletu. Niestety, ale nie ma innej opcji na zmianę trybu. Wszystko się unormowało i dźwięk miał odpowiednie opóźnienie, aby idealnie zsynchronizować się z tym, co widziałem na 10-calowym ekranie…

Soundcore VR P10
Słuchawki te są świetnie dopasowane do etui! Jest nawet miejsce na klucz sprzętowy, który jest dodatkowo przytrzymywany przez magnes, więc nie musimy się martwić o to, że wyleci podczas otwierania wieczka (fot. Wojciech Loranty)

Czy to w ogóle trzyma się w uchu…?

Tutaj pasowałoby wstawić znanego mema, ze znaną postacią, która mówi „jeszcze jak!”. Sam jestem szczerze zdziwiony, gdyż zasadniczo niemal każde moje słuchawki wpadały mi do lewego ucha. Nawet największe gumeczki nie były w stanie ich utrzymać w odpowiedniej pozycji – wyjątkiem są tutaj Nothing Ear (stick), które w sumie się nie liczą, bo nie są słuchawkami dokanałowymi oraz… Soundcore VR P10! Nie wiem, jak producent to osiągnął, ale raz włożone, trzymają się naszego ucha, dopóki ich nie wyciągniemy.

Grając w Beat Saber na najwyższym poziomie trudności, na różnych mapach, o różnej intensywności, słuchawki te nawet się nie zachwiały. Nie odnotowałem także problemów w codziennym korzystaniu, a były podpięte do mojego smartfona, tabletu, konsoli PS4 Pro i laptopa. Niestety, do mojego Xbox oraz PC nie miałem możliwości ich podłączyć przy użyciu klucza sprzętowego. Ten pierwszy jest bowiem niekompatybilny ze słuchawkami, natomiast w przypadku tego drugiego… wejście USB-C było za krótkie.

Moja obudowa niestety wyposażona jest tylko w jedno wejście i znajduje się ono w takim miejscu, że klucz sprzętowy od VR P10 zwyczajnie się tam nie zmieścił (choć brakowało dosłownie 2 milimetrów!). Ubolewam nad tym do tej pory, jednak może to i lepiej…? Jeszcze bym porzucił moje pełnowymiarowe słuchawki Razer BlackShark V2 na rzecz pchełek Soundcore 😉

Soundcore VR P10
Soundcore VR P10 wyglądają świetnie, brzmią świetnie, mają świetną aplikację i nie kosztują fortuny! (fot. Wojciech Loranty)

Podgłośniłbym, ale nie chce mi się wyciągać smartfona z kieszeni…

Ty leniu patentowany! Spokojnie, VR P10 mają możliwość obsługi gestami. Co najważniejsze, możemy sami zdefiniować, który gest będzie odpowiedzialny za jaką akcję (niby standard, ale warto go odnotować). Zacznijmy może od samych gestów, które są trzy – pojedyncze dotknięcie, dwa szybkie dotknięcia oraz przytrzymanie przez dwie sekundy. Na każdej słuchawce możemy ustawić inną akcję, toteż użytkownik dostaje aż sześć akcji, które może przypisać do jednego ze wspomnianych gestów.

Jakie jednak akcje możemy do nich przypisać? Oczywiście sterowanie muzyką (głośniej, ciszej, następny, poprzedni oraz wstrzymaj/odtwórz utwór), wywołanie asystenta głosowego oraz włączenie lub wyłączenie trybu Super Hearing i mikrofonu. Jak sami więc widzicie, nie jest tego mało. Warto też wspomnieć o miejscu, które należy dotknąć – jest to górna część słuchawki.

W przeciwieństwie do Razer Anzu, które recenzowałem jakiś czas temu, w przypadku Soundcore VR P10 obsługa gestów działa nienagannie. Każdy z nich reaguje natychmiastowo i działa bezbłędnie, za każdym dotknięciem. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to trochę szkoda, że nie został wprowadzony gest trzech dotknięć, ale w zasadzie nie jest on specjalnie potrzebny.

Soundcore VR P10
Dotknięcie logo Soundcore na słuchawkach jest równoznaczne z wykonaniem jednej z zadanych akcji i całość działa po prostu bezbłędnie! (fot. Wojciech Loranty)

Na temat baterii słów kilka…

Model VR P10 jest zdolny do odtwarzania muzyki nieprzerwanie przez 6 godzin na jednym ładowaniu, natomiast wykorzystanie etui wydłuża wspomniany czas do 24 godzin. Co ciekawe, producent deklaruje, że 10-minutowe podładowanie wystarczy na godzinę słuchania naszych ulubionych utworów bądź podcastów. Biorąc pod uwagę konkurencję, zarówno tą tańszą, jak i tą droższą, pierwszym, co powinno zwrócić naszą uwagę, jeśli chodzi o całkowity czas pracy, to fakt, że VR P10 wypadają… słabo.

Zestawiamy bowiem 30 oraz 36 godzin (choć trzeba nadmienić, że mowa o czasie z wyłączoną funkcją ANC), z czasem o 6 (lub 12!) godzin krótszym, który można skrócić o dodatkowe 30 minut, jeśli zdecydujemy się na pozostawienie włączonych diod LED. W ostatecznym rozrachunku w pełni naładowane słuchawki, z w pełni naładowanym etui, wystarczą nam na około 22 godziny odtwarzania treści, z włączonymi diodami. Zauważalnie krócej i trzeba to otwarcie przyznać.

Czas działania pchełek na jednym ładowaniu wypada z kolei przeciętnie – w przytoczonych przeze mnie modelach słuchawek OnePlus oraz Huawei, czasy działania na jednym ładowaniu to, kolejno, 7 oraz 5 godzin. Słuchawki Soundcore VR P10 plasują się więc idealnie pośrodku, z wynikiem do 6 godzin (lub 5,5 godziny z LEDami). Czy poza tym można się do czegoś w nich przyczepić…?

Soundcore VR P10
Czerwona dioda LED na etui oznacza, że stan jego baterii jest niski. Niebieski wskazuje na uruchomienie połączenia Bluetooth, natomiast fioletowy – wybudzenia i uśpienia słuchawek (fot. Wojciech Loranty)

Jakości wykonania…

…też nie można niczego zarzucić! Zarówno słuchawki, jak i etui, są przyjemne w dotyku, opakowanie jest dobrze dopasowane do słuchawek i klucza sprzętowego, cały mechanizm otwierania i zamykania również działa idealnie. Zastosowane magnesy są wystarczająco mocne, aby słuchawki lub klucz nie wypadły, nawet podczas potrząsania otwartym pudełkiem, więc to również na bardzo duży plus.

Rozmowy w pchełkach gamingowych

Piętą achillesową niemal każdych słuchawek dousznych jest fakt, że niezależnie od tego, jak dobrze przetwarzają dźwięk, rozmowy w nich do najprzyjemniejszych nie należą. Różne słuchawki mam, różne też miałem i w zasadzie od momentu zdobycia Nothing Ear (stick), nie korzystam ze słuchawek do rozmów. Ostatnie pchełki, które w ten sposób wykorzystałem, to Xiaodu Du Smart Buds Pro (które swoją drogą polecałem w ubiegłorocznej edycji prezentownika) i, choć nie mam im wiele do zarzucenia, tak do rozmów kompletnie się nie nadają.

Czy propozycja Soundcore udowodniła mi, że pchełki mogą nadawać się do prowadzenia rozmów? Jestem tym faktem zaprawdę zdziwiony, ale… tak!

W warunkach domowych nie było żadnych zarzutów ze strony mojego rozmówcy, więc zakładam, że byłem dobrze słyszany. Jak się ma rzecz na zewnątrz? Nie musiałem się długo nad tym zastanawiać, ponieważ gdy wracałem ze sklepu, zadzwoniła do mnie moja babcia, akurat, gdy miałem założone VR P10.

Dźwięk, który do mnie dochodził, był przejrzysty, natomiast moja droga rozmówczyni nie miała problemu ze zrozumieniem wypowiadanych przeze mnie słów. Raz tylko zwróciła uwagę na to, że chyba wiatr wieje, bo faktycznie był większy podmuch, jednak żadnych więcej „mankamentów” nie uświadczyła (lub nie zdecydowała się o nich wspomnieć). Także brawa dla Soundcore, należą im się!

Soundcore VR P10
Soundcore VR P10 powstały z myślą o goglach VR Meta Quest 2 – co ciekawe, ich profil w aplikacji nosi nazwę Oculus (fot. Wojciech Loranty)

Czy warto było szaleć tak…?

Nie oszukujmy się – 500 złotych za pchełki to nie jest mała kwota (oczywiście, dopóki nie mówimy o AirPodsach, ale to inna kwestia). Niemniej, jeśli chcemy mieć zaprawdę uniwersalne słuchawki, które możemy podłączyć do naszego Meta Quest i cieszyć się świetnym dźwiękiem, to Soundcore VR P10 są tymi jedynymi. Do tej pory zresztą gdy wspominam o VR P10, z automatu mam ochotę dodać im Pro, do podstawowej nazwy…

W przypadku tego modelu, dopisek Pro byłby zresztą w pełni uzasadniony. Osobiście jestem nimi zachwycony, co w sumie widać po wydźwięku tej recenzji i wiem, że w ciągu najbliższych lat będą intensywnie użytkowane w Beat Saber i nie tylko!

Soundcore VR P10 - recenzja
Recenzja Soundcore VR P10. O takich słuchawkach marzyłem!
Najlepsze pchełki do 500 złotych...?
Soundcore VR P10 to słuchawki dokanałowe, które poza świetnym dźwiękiem, oferują niewiarygodnie niskie wartości opóźnienia. Gracze mają świadomość, jak istotna jest to kwestia, szczególnie w kompetytywnych tytułach, pokroju Counter-Strike czy Valorant. Dodatkowym atutem jest bogata w opcje aplikacja oraz brak konieczności parowania i rozłączania z innymi urządzeniami, przez wzgląd na obecność klucza sprzętowego. Oświetlenie LED również wyróżnia je na tle konkurencji, choć nie każdy będzie z tego powodu zachwycony. Z drugiej strony brak ANC może boleć, nawet pomimo faktu, iż pasywne wygłuszanie dźwięku sprawdza się lepiej, niż aktywna redukcja szumów w tańszych propozycjach. Osobiście jestem zachwycony i z czystym sumieniem mogę je polecić!
Jakość dźwięku
9
Czas pracy na baterii
7
Dopasowanie do ucha
10
Jakość wykonania
10
Obsługa gestów
10
Aplikacja mobilna
9
Ocena czytelnika0 głosów
0
Zalety
Rozbudowany Equalizer
Aplikacja mobilna
Czas pracy na baterii
Klucz sprzętowy (ułatwia życie)
Bardzo niskie opóźnienia
Jakość wykonania
Diody LED
Jakość dźwięku niczym u droższej konkurencji
Bezbłędne działanie gestów
Wady
Brak ANC
Brak wykrywania ucha
USB-C w kluczu mógłby być dłuższy...
Zmiana trybu klucza sprzętowego tylko po podłączeniu do urządzenia, na którym zainstalowana jest aplikacja
Nie współpracują z Xboxem
9.2
Ocena