samochody elektryczne
fot. Unsplash.com

Szwajcaria boi się blackoutu. W razie potrzeby ograniczy ruch samochodów elektrycznych

Internet obiegła informacja o tym, że szwajcarski rząd obawia się przerw w dostawach prądu, które mogą mieć miejsce podczas nadchodzącej zimy. Wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz został przez rządzących potraktowany poważnie, gdyż ci opracowali specjalne rozporządzenie, przewidujące szereg ograniczeń, które dotkną m.in. elektromobilności. Zagrożeni są posiadacze aut elektrycznych, ale nie tylko, bo spać spokojnie nie powinni również fani filmów i seriali.

Jakie ograniczenia przewidują Szwajcarzy?

Plan, według organu, ma charakter zapobiegawczy i zawiera gradację ograniczeń, które mają być adekwatne do poziomu występującego ryzyka. Celem propozycji szwajcarskiego rządu jest uchronienie kraju przed kryzysem energetycznym, a powodzenie tego projektu będzie zależeć od postawy przeciętnego obywatela.

Na pierwszym poziomie proponowane restrykcje są stosunkowo łagodne, gdyż w dużej mierze dotyczą sprzętów domowych i czynności z nimi związanych, na przykład takich, jak pranie, które będzie można wykonać maksymalnie w 40 stopniach Celsjusza. Na tym etapie wymaga się również, by sklepy wyłączały oświetlenie witryn w godzinach nocnych.

Poziom drugi jest już bardziej dotkliwy, zwłaszcza dla miłośników Netflixa, gdyż wymaga obniżenia rozdzielczości wyświetlanych przez serwisy streamingowe treści. Ponadto nakłada na przedsiębiorców ilościowe ograniczenia w odbiorze prądu.

Kiedy sytuacja stanie się naprawdę zła, wtedy realizowany będzie poziom trzeci, który uderza w swobody posiadaczy aut elektrycznych, ograniczając im możliwość ładowania oraz jazdy, lecz z pewnymi wyjątkami. Owe łudząco przypominają wyłączenia, które obowiązywały podczas trwania lockdownu związanego z pandemią. Jak czytamy we wniosku Rady Federalnej,

Prywatne korzystanie z pojazdów elektrycznych jest dozwolone tylko w przypadku absolutnie niezbędnych podróży, takich jak wykonywanie zawodu, zakupy, wizyta u lekarza, udział w wydarzeniach religijnych oraz obecność na rozprawach sądowych.

Na tym nie koniec, gdyż został jeszcze ostatni poziom, czyli czwarty, który pokazuje, że Szwajcaria dopiero w ostatniej fazie zdecyduje się nałożyć sankcje na przemysł związany z turystyką. Ten etap wiąże się bowiem z blokadą wyciągów narciarskich, wyłączeniem armatek śnieżnych, a także zamknięciem obiektów sportowych, dyskotek, kasyn oraz z odwołaniem imprez rekreacyjnych i sportowych.

Dodatkowo poszczególne poziomy wymagają tego, by szwajcarzy obniżali temperaturę w pomieszczeniach, jeżeli ciepło jest wytwarzane głównie za pomocą energii elektrycznej. Temperatura ma być niższa niż 20 stopni Celsjusza, co może być kłopotliwe i wymagać noszenia cieplejszych ubrań. Nie wiem jak Wam, ale mi jest zimno na samą myśl.

Szwajcaria boi się blackoutu. W razie potrzeby ograniczy ruch samochodów elektrycznych
źródło: Sharafath Athimannil/Pexels

Co z posiadaczami aut spalinowych?

Nic wielkiego, ci będą zobligowani wyłącznie do tego, by poruszać się nieco wolniej po szwajcarskich autostradach. Taki obrót spraw powinien być zimnym prysznicem nie tylko dla Szwajcarów, choć tych rzeczywiście może taki czekać i to w fizycznym wymiarze, ale także dla całej reszty niepoprawnych entuzjastów, którzy wierzą, że samochody elektryczne powinny być jedynymi dostępnymi. Fakt, że mają wiele pożądanych walorów, ale opisywany przykład wskazuje jasno, że infrastruktura nie jest jeszcze ani gotowa, ani odporna na bardziej nietypowe scenariusze.

Na więcej szczegółów przyjdzie nam jeszcze poczekać, tak samo, jak na taryfikator kar dla osób, które nie będą przestrzegały narzuconych postanowień. Niewykluczone jest też to, że taki nie powstanie i samo omówienie zagrożenia wystarczy, by wpłynąć na wyobraźnię obywateli i zmotywować ich do zmiany nawyków.

Skąd w Szwajcarii wzięły się problemy z energią elektryczną?

Problemy Szwajcarów biorą się z tego, że kraj w chłodniejszej porze roku opiera swoje bezpieczeństwo energetyczne na imporcie prądu z innych państw, m.in. z Francji. Niestety, francuskie elektrownie atomowe zmagają się w tym roku z licznymi awariami reaktorów. Doskonale pokazują to liczby – we wrześniu aktywne były zaledwie 24 rdzenie z wykorzystywanych standardowo 56. Innym, równie ważnym dostawcą energii są Niemcy, które przez trwający obecnie konflikt na wschodzie Ukrainy mają podobny problem – nie są w stanie eksportować swojemu sąsiadowi tyle prądu, co wcześniej.

Drugi czynnik, który również ma niebagatelny wpływ na sytuację Szwajcarii, związany jest ze sposobem produkcji prądu przez ten kraj. Szwajcaria bazuje na elektrowniach wodnych, które są najbardziej wydajne w miesiącach wiosennych oraz letnich, kiedy topniejący po sezonie narciarskim śnieg podnosi ilość wody w zbiornikach oraz rzekach. Przekłada się to naturalnie na mocniejszy nurt i większą efektywność wytwarzania energii. Podczas tego okresu Szwajcaria jest w stanie tą metodą pokryć nawet 60 proc. swojego zapotrzebowania, natomiast w miesiącach zimowych wygląda to inaczej.

Przedstawiony projekt w wolnym tłumaczeniu nosi nazwę Rozporządzenie w sprawie ograniczeń i zakazów w korzystaniu z energii elektrycznej i prawdopodobnie wejdzie w życie jeszcze w tym roku. Będzie to pierwsza tego typu decyzja w Europie, co nasuwa pytanie, czy ten krok postanowią powielić inne kraje naszego regionu? Miejmy nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, a ciepła kąpiel w wannie oraz 24 stopnie w salonie będą nadal standardem, a nie luksusem.