Razer Anzu – inteligentne okulary, które słusznie nie zostały docenione przez konsumentów. Boli jednak fakt, że miały potencjał…
Czym są inteligentne okulary, według firmy Razer?
Jeśli założyć, że firma wyprodukowała Anzu zgodnie ze swoim wyobrażeniem tego, czym smart glasses by miały być, to możemy się pokusić o stwierdzenie, że mamy do czynienia z definicją nad wyraz ubogą. Anzu to nic innego, jak oprawki z wbudowanymi głośnikami i mikrofonem. Żadnego wsparcia dla technologii AR, nie ma też mowy o VR.
Nie powiem, że jest to rozczarowanie, bo żeby się rozczarować wpierw należy mieć oczekiwania. Jednak wycenione na astronomiczną wręcz kwotę 1000 złotych Anzu powinny mieć więcej do zaoferowania. Ponadto pragnę zaznaczyć, że tekst dotyczy testowanej przeze mnie wersji okularów, to jest o kwadratowych soczewkach, w rozmiarze L.
Zawartość pudełka
Zanim przejedziemy do moich wrażeń, związanych z użytkowaniem inteligentnych okularów, zacznijmy od zawartości pudełka. Samo opakowanie, w moim odczuciu, prezentuje się naprawdę ładnie. Front odbiega bowiem od czarno-zielonego motywu, do którego na przestrzeni lat przyzwyczaiła nas firma, na rzecz bieli z odcieniami szarości.
Wewnątrz opakowania znajdziemy: okulary Razer Anzu, skórzany futerał, kabel ładujący, ściereczkę do czyszczenia okularów, instrukcję obsługi oraz (w testowanej przeze mnie wersji) dodatkowe soczewki przeciwsłoneczne. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że futerał, o którym mowa, mieści nie tylko Razer Anzu, ale i wspomniany kabel ładujący.
Ten element cieszy, ponieważ dzięki takiemu rozwiązaniu nie musimy osobno pakować kabla i okularów, tylko mamy je w jednym miejscu. Wszystkie przedmioty wyglądają schludnie i solidnie, nie ma również wrażenia „taniości” w przypadku któregokolwiek z elementów zestawu.
Którą wersję wolisz?
Razer Anzu powstało w dwóch wersjach – z soczewkami okrągłymi i kwadratowymi. Każda z nich oferuje dwa rozmiary; S/M, czyli soczewki średniej wielkości oraz L, czyli duże. Jeśli doliczymy do tego dwie wersje pakietów (z dołączonymi dodatkowymi soczewkami oraz bez), to wyjdzie na to, że Razer daje konsumentom możliwość wyboru jednego z sześciu dostępnych zestawów. No, a przynajmniej taką możliwość dawał.
Obecnie na oficjalnej stronie producenta dostępne są trzy rodzaje zestawów, z czego (przynajmniej w chwili pisania tego artykułu) każdy zawiera dodatkowe soczewki przeciwsłoneczne. Dostępne są one również do nabycia osobno. Ponadto kwota, jaką przyjdzie nam zapłacić w przypadku zamawiania stamtąd, jest wielokrotnie wyższa, niż w przypadku zdecydowania się na kupno od pośrednika – ale o tym nieco później.
Dodatkowe informacje dotyczące Anzu
Czyli informacje, które nie wymagają osobnych podtytułów, ale są istotne. Przede wszystkim Razer Anzu dysponują głośnikami o 16 mm przetwornikach oraz wbudowanym mikrofonem wielokierunkowym. Spełniają ponadto normę IPX4, co czyni je odpornymi na zachlapania oraz pot. Według producenta, bateria może wytrzymać do pięciu godzin. Prawdopodobnie można osiągnąć taki wynik, zakładając słuchanie w trybie Default oraz na najniższym poziomie głośności. Przy moim użytkowaniu (około 30% poziomu głośności + tryb Enhanced Clarity) bateria wystarczała na niecałe cztery godziny.
Ponadto soczewki zamocowane w inteligentnych okularach, dzięki zastosowaniu filtra światła niebieskiego, chronią użytkownika przed wspomnianym światłem na poziomie 35%. Dodatkowo możemy liczyć na ochronę przed UVA i UVB, na poziomie 99%.
Kolejną informacją jest fakt, iż wymiana szkieł nie wymaga wizyty u optyka. Wystarczy bowiem wypchnąć aktualnie używane i w ich miejsce zamocować inne. W ten oto sposób mamy możliwość stosunkowo szybkiej przemiany okularów ze standardowych na przeciwsłoneczne i odwrotnie. Takie rozwiązanie zdaje się mieć same plusy. Ostatecznie noszenie samych soczewek jest wygodniejsze od wzięcia futerału z drugą parą okularów.
Sterowanie gestami przy pomocy czujników
Okulary wyposażono w czujniki, za pomocą których możemy sterować odtwarzaniem. Pauza, przewijanie do następnego utworu, bądź cofnięcie do poprzedniego, włączenie trybu gry, odebranie lub zrzucenie połączenia przychodzącego – wszystko to jest możliwe do kontroli bez konieczności wyciągania telefonu.
Do przypisania interesujących nas gestów mamy aż 10 slotów. Wybór następujący: jedno, dwa i trzy dotknięcia, przytrzymanie przez dwie sekundy oraz potrójne dotknięcie z przytrzymaniem. Ale chwila, to przecież pięć slotów, a wspominałem o dziesiątce. Owszem, bowiem choć mamy pięć rodzajów gestów, to możemy przypisać je niezależnie dla prawej i lewej strony okularów.
Liczba możliwych do przypisania akcji ogranicza się jednak do sześciu. Siedmiu, jeśli liczymy opcję „nic nie rób”. Są to, następująco: odtwórz/wstrzymaj, następny utwór, poprzedni utwór, zatrzymaj, asystent głosowy oraz tryb gry. Osobno jednak kwestia wygląda w przypadku aktywnego połączenia.
Do dyspozycji wówczas wciąż mamy 10 slotów, ale liczba akcji ogranicza się do trzech – odbierania/rozłączania, odpowiedzi/przełączania na nowe połączenie oraz odrzucenia połączenia przychodzącego. No, dobrze, akcja „nic nie rób” jest obecna i tutaj, więc niech będzie, że czterech.
Działanie czujników pozostawia jednak wiele do życzenia. Po pierwsze, ostatni z gestów (trzy uderzenia i przytrzymanie) jest mało intuicyjny. Podejrzewam, że wyglądałem komicznie, wielokrotnie stukając i przytrzymując oprawki na środku ulicy. Dopiero za którymś razem z kolei udało mi się wykonać przypisaną do tego gestu akcję.
Najlepiej działa przytrzymanie, tutaj każdorazowo się udawało. Podwójne dotknięcie jest na drugim miejscu, choć też czasem wymagało ode mnie powtórzenia gestu. Dotknięcia pojedyncze i potrójne z kolei nie zadziałały ani razu przy pierwszym podejściu. Ani drugim. Czasami udawało się za trzecim, a potem to już kwestia zdania się na łaskę i niełaskę okularów.
Kompatybilność z asystentami głosowymi
Razer postawił na kompatybilność Anzu z asystentami głosowymi, jak Asystent Google, któremu ciągle implementowane są coraz bardziej zaawansowane funkcje, czy Amazon Alexa. Ten drugi przypadek jednak może nie napawać optymizmem, w świetle wprowadzenia funkcji Customers Ask Alexa.
Wracając, okulary nie mają wbudowanego oprogramowania asystenta, a jedynie współpracują z tymi wgranymi w nasze urządzenia. To oznacza, że po wykonaniu odpowiedniej akcji możemy liczyć na aktywację asystenta głosowego. Jeśli ktoś będzie potrzebował od asystenta jakichś informacji, ale telefon znajduje się zbyt daleko, to przy pomocy Anzu będzie można go aktywować.
Dodatkowymi plusami są takie rzeczy, jak połączenie Bluetooth oraz świetny mikrofon wbudowany w oprawki. Jak wiadomo, im dalej od urządzenia jesteśmy, tym gorzej asystent radzi sobie z przetwarzaniem naszej mowy. Skorzystanie z Razer Anzu eliminuje ten problem.
Aplikacja towarzysząca Razer Audio
Aby wykorzystać pełen potencjał Anzu, Razer przygotował specjalną aplikację mobilną, Razer Audio. Dostępna jest zarówno na urządzenia z systemem Android (sklep Google Play) oraz iOS (App Store). Nie znajdziemy jej jednak w AppGallery. Po jej pobraniu i odpaleniu, możemy sparować z nią nasze inteligentne okulary i przy jej pomocy wybrać profil odtwarzanego dźwięku, włączyć tryb gry czy przypisać konkretne akcje do wybranych gestów.
Aplikacja ta służy również do instalowania wszelkich aktualizacji oprogramowania. Mam wrażenie, że warto to zresztą zrobić. Przed aktualizacją obejrzałem kilka odcinków Mandalorianina, żeby rozładować nieco baterię (sprzęt odmówi aktualizacji, jeśli stan baterii wynosi mniej niż 75%), a po aktualizacji dokończyłem sezon i mam wrażenie, że dźwięk był nieco lepszy. Zakładając, że podczas nagrywania końcowych odcinków nie wykorzystano lepszego sprzętu, to Razer w nowej wersji oprogramowania ulepszył algorytmy przetwarzania dźwięku przez Equalizer.
W kwestii Equalizera; mamy możliwość wyboru trzech profili: Default (czyli podstawowy), Enhanced Clarity (lepsza jakość głosu) oraz Treble Boost (wzmocnienie sopranów). Te trzy profile wydają się wystarczać, choć nawet moje słuchawki mało znanej firmy mają ich więcej…
Jak smart okulary radzą sobie z poszczególnymi zadaniami?
Prościej rzecz ujmując – przed Wami wyniki przeprowadzonych przeze mnie testów Razer Anzu. Stwierdziłem, że sprawdzę nie tylko to, jak się sprawują podczas słuchania muzyki, ale i pokuszę się o sprawdzenie ich pod kątem alternatywy dla słuchawek gamingowych. Ostatecznie zaimplementowano w nich tryb gry, nieprawdaż?
Przekonałem się również, na ile komfortowe jest oglądanie w nich filmu lub serialu. Nie zapomniałem też o przetestowaniu ich pod kątem prowadzenia rozmów. Swoje doświadczenia opisałem poniżej.
Smart glasses w grach
Stwierdziłem, że aby przetestować możliwości Razer Anzu w grach, powinienem sprawdzić kilka różnych typów gier oraz to, jak sprawują się z włączonym i wyłączonym trybem gry. Zrobiłem drobne losowanie wśród tytułów z mojej biblioteki i padło na następujące produkcje: Valorant, Mount & Blade II: Bannerlord oraz Ultimate Custom Night.
Prawdopodobnie w tym momencie rozczaruję osoby, którym wydawało się, że wycenione na 1000 złotych Anzu mogą być alternatywą dla słuchawek gamingowych. Ostatecznie, jeśli mają tryb gry, to producent musiał zaimplementować szereg technologii przydatnych graczom…
Otóż nie, nie musiał i dobitnie się o tym przekonałem grając w Valorant. Bez włączonego trybu gry, produkcja ta jest praktycznie niemożliwa do grania. Widoczne opóźnienie między tym, co na ekranie, a tym, co słychać sprawia, że każdy dźwięk dociera do nas nieco ponad sekundę za późno. To horrendalnie dużo. Szczególnie w przypadku sieciowych strzelanek, gdzie nawet milisekunda może mieć ogromne znaczenie.
Włączenie trybu gamingowego sprawia, że da się grać. Owszem, jest drobne opóźnienie, aczkolwiek nie przeszkadza aż tak, jak przy wyłączonej funkcji gry. Wychodzi za to inna wada, która nie tyle uniemożliwia, co dość mocno utrudnia rozgrywkę.
Mianowicie chodzi mi o dźwięk przestrzenny – osoby, które przyzwyczaiły się do tej funkcji, nie będą w stanie przerzucić się na to, co oferuje Anzu. Albo raczej na to, czego nie oferuje. Fakt, da się na podstawie dźwięku z okularów określić przybliżoną pozycję przeciwnika – nie jest ona jednak dostatecznie precyzyjna. Jeśli chcemy się chwilę pobawić, przy krótkim trybie gry, to smart glasses Razera nam wystarczą. Jednak odpalenie gry rankingowej skończy się z dużym prawdopodobieństwem degradacją z obecnie posiadanej rangi.
Nieco lepiej jest w przypadku Bannerlorda, aczkolwiek tam czas reakcji nie liczy się aż tak, jak w kompetetywnym, wieloosobowym shooterze, gdzie runda trwa co najwyżej dwie minuty. Ponownie – bez trybu gry słychać znaczne opóźnienie, jednak przy włączonym gra się zadziwiająco dobrze. Jakość dźwięku bardzo na plus, choć słuchawki z których korzystam na co dzień oferują znacznie lepszą.
Jeśli chodzi o Ultimate Custom Night, to gra bez włączenia game mode nie jest grywalna. Kropka. Opóźnienie jest zbyt duże, by można było w porę zareagować (tak, na ciebie patrzę Afton), ale po jego włączeniu gra staje się możliwa.
Razer Anzu kontra filmy i seriale
Razer, tworząc swoje inteligentne okulary, nie myślał o grach. Każda próba przekonania mnie do czegoś innego skończy się sromotną klęską. Jak jednak wspomniałem wcześniej, po sparowaniu ich z telefonem zacząłem oglądać serial i tutaj Anzu błyszczą, niczym najjaśniejsza gwiazda na niebie.
Blask Anzu przyćmiewa jednak kilka rzeczy. Jest to między innymi cena, na którą zdążyłem już narzekać i na którą będę jeszcze narzekał później oraz bardzo głupia decyzja w kwestii sygnalizowania niskiego poziomu baterii urządzenia. Poza tym w zasadzie nie ma się czego czepiać.
Wpierw plusy, a tych jest sporo. Nie ma żadnych odczuwalnych opóźnień, dźwięk jest wyraźny i bardzo dobrej jakości, a oddzielnie pracujące głośniki dają efekt przestrzeni (co jednak, jak wspomniałem wyżej, w grach nie działa tak dobrze). Tylko z drugiej strony czy powinniśmy oczekiwać mniej od okularów wyposażonych w zasadzie tylko w głośniki…?
Teraz wyżej wspomniana wada, jaką jest sygnalizacja stanu baterii przez smart okulary. Jeśli poziom naładowania spadnie poniżej 10%, okulary wydadzą komunikat głosowy, że bateria jest na wyczerpaniu i zasugerują nam podłączenie urządzenia do ładowania. To następuje dwa lub trzy razy przed rozładowaniem i tego rodzaju sygnału się czepiać nie będę.
Czepiać się za to będę tego, że po pierwszym sygnale, co kilkanaście sekund miga niebieska dioda LED. Dzieje się tak, dopóki nie podłączymy okularów, lub się one nie rozładują. Na domiar złego wspomniana dioda umiejscowiona jest w polu widzenia użytkownika. Jeśli zdecydowaliśmy się więc na seans w ciemnym pomieszczeniu i na nasze nieszczęście okulary zdecydowały się podzielić z nami informacją o niskim poziomie naładowania w połowie filmu/serialu, to gwarantuję, że reszta seansu będzie drogą przez mękę.
Czy Anzu nadają się do muzyki?
Zależy od tego, co kryje się pod pojęciem „nadawać się” oraz kogo spytamy. Zatwardziali audiofile po usłyszeniu piosenek wydobywających się z głośników Razer Anzu, najprawdopodobniej zerwaliby okulary, wpadli w depresję i dochodzili do siebie przez tydzień. Jednak większość użytkowników powinna być z nich zadowolona.
Odkąd stałem się ich posiadaczem, wykorzystuję je do słuchania muzyki podczas pisania artykułów. To w nich napisałem newsa dotyczącego udostępnienia aplikacji Twitch na telewizorach Samsunga oraz w nich piszę tę oto recenzję. Tworzą przyjemne tło, które nie przeszkadza moim domownikom (co zazwyczaj się dzieje, kiedy odtwarzam muzykę przez głośniki).
Dźwięk jest bardzo dobrej jakości, a i na duży plus to, że nikt nie słyszy tego, czego aktualnie słucham. Ja z kolei słyszę praktycznie wszystko, co dzieje się wokół. Jedyne, co potrafi być chwilami problematyczne, to fakt, że na ruchliwej ulicy trzeba znacznie podnieść poziom głośności, aby słyszeć aktualnie odtwarzany utwór. Momentami do takiego stopnia, że inne osoby są w stanie usłyszeć to, czego aktualnie słuchamy. Wiem, że niektórym fakt ten zupełnie by nie przeszkadzał, jednak mnie to dość mocno irytuje.
Jak wypadają podcasty?
DOSKONALE – niezależnie od tego, czy odsłuchujemy na profilu Default, czy Enhanced Clarity (choć tu zdecydowanie lepiej), głos jest bardzo wyraźny. Nie jestem fanem podcastów, ale słuchanie ich w tych okularach okazało się niesamowicie przyjemnym doświadczeniem.
Jak Anzu sprawdzają się w rozmowach?
Jeśli chodzi o prowadzenie konwersacji przez Razer Anzu, okulary pozwalają na bardzo wyraźne słyszenie naszego rozmówcy. Nie ma zakłóceń, ani problemów z mikrofonem. Osoby, z którymi rozmawiałem, nie miały najmniejszych problemów ze zrozumieniem tego, co mówię i żadna z osób nawet się nie zorientowała, że nie rozmawiam z nimi bezpośrednio przez telefon.
Rozmowa w terenie wygląda równie dobrze, choć mikrofon wyłapywał dźwięki otoczenia. Mój rozmówca nie wytknął mi przynajmniej innych problemów i nie skarżył się na jakość naszej konwersacji.
Ile kosztują Razer Anzu?
To zależy od tego, gdzie zdecydujemy się je nabyć. Na oficjalnej stronie firmy Razer, okulary kosztują prawie 210 euro. Przy obecnym kursie jest to równowartość ponad tysiąca złotych. Jak wspomniałem we wcześniejszej części tekstu, taniej można kupić przez pośredników. Znacznie taniej.
Ceny w sklepach, gdzie Razer Anzu są jeszcze dostępne, oscylują bowiem w granicach 270 złotych. Skąd ta cena? Cóż, jak można się domyśleć, inteligentne okulary nie okazały się rynkowym sukcesem. Złożyło się na to kilka czynników, ale to temat na inną okazję. Skutek jest jednak taki, że sklepy próbują się pozbyć zapasów magazynowych, co dla zainteresowanych tym sprzętem jest niewątpliwie bardzo dobrą wiadomością.
Kto mógłby być zainteresowany zakupem inteligentnych okularów Anzu?
Każdy zatwardziały fan Razera, który może sobie na to pozwolić. Ponadto gadżeciarze oraz osoby, które nie mogą zbyt długo korzystać ze słuchawek dousznych. Te jednostki powinny być nad wyraz zadowolone z nowego nabytku. Dodatkowo ludzie, którym zwyczajnie podoba się design oprawek.
Cała reszta jednak powinna się zastanowić nad inną formą wydania pieniędzy. Razer Anzu bowiem w żaden sposób nie odseparowują nas od świata zewnętrznego, a i mogą stać się głośnikiem, który „umili” czas współpasażerom w komunikacji miejskiej, czy mijanym przez nas osobom.
Podsumowanie
Razer Anzu to całkiem ciekawa pozycja na rynku. Została wyceniona na kwotę zaporową, co najprawdopodobniej, mimo przychylnych recenzji, walnie przyczyniło się do jej komercyjnego fiaska. Nie powiem, żeby nadawały się do chodzenia z nimi po ruchliwej ulicy w centrum miasta, ale do słuchania muzyki czy podcastów w zaciszu swojego domu będą idealne.
Mają Bluetooth, więc sparować je można praktycznie ze wszystkim, a jakość dźwięku jest naprawdę satysfakcjonująca. Design oprawek również może się podobać, co jest dodatkowym atutem okularów. Aplikacja towarzysząca jest przemyślana i nie sprawia żadnych trudności w użytkowaniu. Sterowanie przy pomocy gestów bywa jednak toporne, a brak możliwości regulacji poziomu głośności jest odczuwalny.
Nabyłem je za 280 złotych i zakupu nie żałuję. Oczywiście nowe, od jednego z dużych sklepów z elektroniką. Podejrzewam, że gdyby kosztowały do 350 złotych, to wciąż byłbym skłonny je zamówić. Jednak za 1000 złotych nie widzę sensu ich posiadania.
Szczególnie, że high-endowe słuchawki TWS możemy nabyć za mniej, a zaoferują nam one znacznie więcej możliwości, niż inteligentne okulary Razer Anzu…